Wojciech Maczan z Dźwierzut ma 67 lat, cierpi na postępujący niedowład kończyn dolnych, nadciśnienie, z trudem porusza prawą ręką. Żyje w małym, zapuszczonym mieszkanku bez łazienki i prądu. Nie ma nawet wanny, w której mógłby się wykąpać, a wieczorami oświetla swój pokój, używając … akumulatora.
SAMOTNY I CHORY
Na piętrze przedwojennego, dużego domu na ul. Kajki w Dźwierzutach w niewielkim mieszkaniu, do którego wchodzi się przez ciemny korytarz, mieszka 67-letni Wojciech Maczan. Warunki, w jakich żyje, trudno sobie wyobrazić, dopóki nie zobaczy się ich na własne oczy. Cały świat schorowanego mężczyzny to właściwie tylko łóżko, na którym spędza większość czasu. Od ubiegłego roku cierpi na postępujący niedowład kończyn dolnych, nęka go nadciśnienie, problemy z krążeniem, chory kręgosłup. Do tego jeszcze niedawno doszły kłopoty związane z prawą ręką, którą prawie nie rusza. Jeszcze za czasów „komuny” pan Wojciech pracował w żwirowni w Szczepankowie. Od początku lat 80. nie miał jednak stałego zatrudnienia. Jako elektryk znajdował dorywcze zajęcia, w poszukiwaniu pracy jeździł po całej Polsce, będąc w Dźwierzutach rzadkim gościem. Na dobre wrócił tu jakieś dwa lata temu. Bliskiej rodziny nie ma, rodzeństwo mieszka poza Dźwierzutami. Mężczyzna ma drugą grupę inwalidzką. Utrzymuje się z zasiłku stałego, zasiłku pielęgnacyjnego i otrzymuje dodatek na mieszkanie. W sumie na życie ma około 400 złotych. Dwa miesiące temu stan pana Wojciecha znacznie się pogorszył. Konieczny okazał się dłuższy pobyt w szpitalach w Biskupcu i Bartoszycach. Do domu wrócił kilka tygodni temu, w piątek.
- Zadzwoniłem wtedy do opieki społecznej, żeby ktoś wykupił potrzebne mi leki. Pracownica przyniosła mi je jednak dopiero we wtorek około godziny 14.00 - opowiada mężczyzna. Dodaje, że gdyby nie sąsiad z dołu, który od czasu do czasu mu pomaga, umarłby z głodu. Pan Wojciech narzeka też, że choć pracownicy GOPS-u, przychodzą do niego z wizytami, to jednak wsparcie z ich strony nie jest wystarczające. - Już od dłuższego czasu nie mogę się od nich doprosić choćby pościeli – żali się.
URĄGAJĄCE WARUNKI
Kolejną wielką bolączką mężczyzny jest stan jego mieszkania. Brak tu łazienki i wanny, w której można by się wykąpać. Lokator swoje potrzeby załatwia w zaimprowizowanym wc stojącym w przedpokoju. Za źródło prądu służy mu z kolei przyniesiony przez sąsiada … akumulator. - Z gminy nikt mnie nie odwiedza. Niech przyjdą i zobaczą, jak tu wygląda – mówi Wojciech Maczan. Skarży się, że poza sąsiadem i sąsiadką, która od niedawna robi w mieszkaniu porządki i przynosi zakupy, nikt nie interesuje się jego losem. - Nie mam tu nikogo.
NIEŁATWY PODOPIECZNY
W Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Dźwierzutach dowiadujemy się, że Wojciech Maczan otrzymuje różne formy wsparcia i jest regularnie odwiedzany przez pracownice ośrodka, które wykupują mu leki. Niedawno dostał opał, miał również propozycję dożywiania oraz opieki sąsiedzkiej, ale nie skorzystał z większości tych ofert. Dopiero od niedawna pomaga mu mieszkająca obok sąsiadka w ramach opieki sąsiedzkiej z GOPS. Do tego pracownice skarżą się, że jest wobec nich opryskliwy i nieprzyjemny. Kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Dźwierzutach Urszula Stryjewska nie zgadza się z zarzutem, że po powrocie ze szpitala, nikt się nie zajął mężczyzną. - Pracownik otrzymał informację od pana Maczana o 15.00 w piątek. Natychmiastową interwencję podjęliśmy wobec tego w poniedziałek - tłumaczy. Według niej problem leży w niełatwym charakterze mężczyzny.
- Gdyby ten pan widział w nas osoby, które chcą mu pomóc, to nasza współpraca na pewno układałaby się lepiej – mówi kierownik, dodając, że w dużej mierze sam odpowiada za stan, w którym się dziś znalazł. Także kierownik Gospodarstwa Pomocniczego w Dźwierzutach Leszek Dec zapewnia, że sytuacja Wojciecha Maczana jest mu doskonale znana. Możliwości pomocy ma jednak ograniczone.
- Problem tego pana nie pojawił się wczoraj, tylko narasta od lat. Teraz, gdy zabrakło mu zdrowia, część obowiązków, które należały do niego jako lokatora, próbuje zrzucić na nas - mówi Leszek Dec. Kierownik nie jest w stanie określić, czy i kiedy zakład odnowi lokal. Gospodarstwo pomocnicze nie może też wziąć na siebie kosztów związanych z podłączeniem energii.
POTRZEBNA ŁAZIENKA I PRĄD
Zygmunt Szulich, sąsiad i kolega Wojciecha Maczana potwierdza, że mężczyzna ma trudny charakter. Sam był świadkiem, jak w nieprzyjemny sposób odnosił się do pracownic GOPS-u. - Zwracałem mu nawet uwagę, żeby był grzeczniejszy, ale nic to nie dało. To już taki typ człowieka, bardzo nerwowy – ocenia. Według niego mężczyzna potrzebuje pilnej pomocy w doprowadzeniu do porządku mieszkania. - Powinien mieć łazienkę z prawdziwego zdarzenia i prąd. Teraz ciągle się boję, że może dojść do nieszczęścia, kiedy do oświetlenia pokoju będzie używał świeczki.
Ewa Kułakowska/fot. A. Olszewski