Krótko bo zaledwie 10 miesięcy wytrwał na stanowisku komendanta WSPol. inspektor Ryszard Drożdż. Ze szkołą i służbą w policji pożegna się 15 kwietnia. - Zawieram związek małżeński i wyjeżdżam ze Szczytna - tłumaczy powody odejścia.

Nie porządził długo

Nominacja Drożdża na komendanta WSPol., w czerwcu ubr., od początku budziła kontrowersje. Jego poprzednik Wiesław Pływaczewski odszedł, bo nie godził się na reorganizację szkoły prowadzącą do jej degradacji. Drożdż podjął się zadania, co nie zyskało mu sympatyków w szczycieńskiej uczelni.

Tuż po objęciu stanowiska przystąpił do zmian w codziennym funkcjonowaniu szkoły: ograniczył liczbę stanowisk kierowniczych, zwiększył pracownikom zakres obowiązków jak również zakazał wykładowcom dorabiać "na boku" w innych uczelniach.

W tym samym czasie do resortu zaczęły napływać protesty w obronie wyższej uczelni w Szczytnie. Wśród interweniujących znalazł się poseł Aleksander Szczygło, którego bulwersował fakt powołania na zastępcę komendanta WSPol. byłego funkcjonariusza SB Janusza Fiebiga. Według posła, czemu zaprzeczał Dróżdż, Fiebig miał się zajmować inwigilowaniem kościoła. Szczygło wystosował w tej sprawie pisma do ministrów spraw wewnętrznych: byłego - Krzysztofa Janika i obecnego - Józefa Oleksego. Ostatni list, z 15 marca, zbiegł się w czasie z decyzją komendanta Drożdża o odejściu nie tylko ze stanowiska, ale także i służby. "Kurka" zapewnia, że jego rezygnacji nie należy wiązać z interwencjami posła Szczygło. Czemu więc odchodzi?

- Postawiłem na swoje sprawy osobiste. Wstępuję w związek małżeński i wyjeżdżam ze Szczytna - mówi komendant Drożdż.

(olan)

2004.03.31