Mieszkańcy Grom wciąż martwią się o los swojej szkoły. Pół roku temu udało im się przekonać radnych, aby odrzucili przygotowany przez burmistrza Miusa projekt uchwały w sprawie zamiaru jej likwidacji. Boją się, że wkrótce burmistrz ponowi swój plan, a radni nie będą już mu przeciwni.
NIE LICZY SIĘ Z NAMI
Burmistrz Mius nie odstępuje od zamiaru reorganizacji szkoły w Gromie. Potwierdził to podczas spotkania z mieszkańcami wsi w minioną niedzielę. Kilka dni wcześniej wystosowali oni do niego list otwarty. Zawarli w nim wiele uwag i pretensji do włodarza gminy. Sprawa szkoły jest wśród nich najważniejsza, ale nie jedyna. Społeczność sołectwa czuje się pokrzywdzona tym, że na jego rozwój kieruje się bardzo mało środków, podczas gdy jest ono drugim pod względem wielkości w całej gminie. Burmistrz nie odpowiada też na ich pytania dotyczące sytuacji finansowej samorządu i planowanych działań. Z jego inspiracji ma dochodzić do prób zantagonizowania społeczności gminy i uczynienia mieszkańców Gromu winnymi wszelkich niepowodzeń. Wytykają oni mu też niekonsultowanie z nimi decyzji dotyczących ich żywotnych spraw.
Niczym komunistyczny kacyk stawia się pan ponad samorząd i nie liczy się ze zdaniem mieszkańców, nie tylko naszej wsi, ale też i innych, i wykorzystuje to pan tylko dla zaspokojenia swoich partykularnych interesów – czytamy w liście do burmistrza, pod którym podpisało się 53 mieszkańców Gromu.
PAPIEREK LAKMUSOWY
- Nie spodziewałem się czegoś takiego. To mnie zszokowało – opowiadał o swojej reakcji na list burmistrz Mius. Zapewniał, że na rozwój Gromu nie szczędzi środków, o czym świadczy to, że w ubiegłej kadencji skierowano tu ponad 0,5 mln zł.
Większość zawartych w piśmie zarzutów określił jako „zakłamania”. Szczególnie dotknęło go porównanie do komunistycznego kacyka.
- Nie ubliżajcie mi, nie jestem przeciwko wam. Uwierzcie mi – apelował Mius.
Na to jednak trudno będzie mu liczyć. „Papierkiem lakmusowym” jest sprawa szkoły. Burmistrz zapowiada, że nie ma mowy o jej likwidacji, ale wciąż podtrzymuje zamiar reorganizacji.
- Ekonomia jest nieubłagalna. Musicie to zrozumieć – przekonywał zgromadzonych. Zapowiedział, że jego cel to zdecydowane zredukowanie obecnej kwoty 1,2 mln zł, którą w skali roku samorząd musi dokładać z własnego budżetu do funkcjonowania gminnej oświaty. Zdradził przy okazji, że jednym z rozpatrywanych wariantów jest przekazanie szkoły w Gromie w zarządzanie stowarzyszeniu z Łomży, które wyraziło zainteresowanie tą sprawą kilka dni wcześniej. To jeszcze bardziej zaniepokoiło zebranych.
- Stowarzyszenie dzisiaj jest, jutro nie ma – mówił radny Wiesław Nosowicz.
W POSZUKIWANIU „ZŁOTEGO ŚRODKA”
Inni zwracali uwagę na to, że dopłacanie gminy do oświaty mogłoby być mniejsze, gdyby urzędnicy lepiej wykorzystywali możliwości pozyskiwania środków z zewnątrz. Okazuje się, że samorząd nie przystąpił do programu indywidualizacji przeznaczonego dla małych szkół takich jakie są w gminie Pasym. Każda placówka mogła ubiegać się o pozyskanie 30 tys. zł, bez wkładu własnego, na wyposażenie bazy dydaktycznej dla klas I-III. Łącznie więc gminne placówki mogły otrzymać 90 tys. zł.
- Z jeden strony nie korzystamy z takich okazji, a z drugiej w ramach oszczędności łączy się klasy IV-VI do nauki języka angielskiego. To absurdalne – komentowała jedna z uczestniczek spotkania.
Rozmowy na temat losów szkoły w Gromie mają być kontynuowane z udziałem przedstawicieli wsi. Burmistrz Mius zaprosił do siebie trzyosobową delegację, z którą będzie się starał szukać „złotego środka”.
(o)