Na skraju lasu ciągnącego się zaraz za ulicą Leśną stoi sobie była leśniczówka, obecnie domostwo m. in. państwa Sieraków. Posesja jest pięknie utrzymana. Cicho tu i spokojnie, jak mówi gospodyni pani Marianna, więc życie byłoby wprost sielanką, gdyby nie zagrożenie, jakie sprawiają dwa pobliskie dęby - fot. 1. Jeden, mocno pochylony (A) rośnie na skraju ogródka, drugi prosty (B) stoi w bezpośredniej bliskości domu. Są one, owszem, bardzo piękne, ale ogromne i dość już wiekowe, wskutek czego gubią mniejsze lub większe gałęzie. Przed paru laty którejś nocy panią Mariannę i jej męża Stefana obudził straszliwy huk. Przerażeni wybiegli zaraz z domu i wówczas okazało się, że do ogródka spadł potężny konar, nikomu jednak nie wyrządzając szkody. Jakiś czas później było już groźniej. Wielka gałąź spadła w bezwietrzny ciepły dzień, kiedy pani Marianna pracowała akurat w ogródku, a jest co tam robić.
Dodajmy jeszcze, że rezultaty tej pracy są godne pozazdroszczenia, co widać na kolejnym zdjęciu - fot. 2. Konar na szczęście wylądował na ziemi dość daleko od gospodyni, nie robiąc jej żadnej krzywdy, ale za to na pobliską piaskownicę. - Gdyby bawiły się w niej wnuczęta, aż strach pomyśleć co mogłoby się stać - mówi pani Marianna. Teraz drzewo z poobcinanymi gałęziami nie stwarza już zagrożenia dla domowników, ale nie znaczy to, że na podwórku jest bezpiecznie. Wielka katastrofa grozi bowiem ze strony drugiego dębu, który przechyla się coraz bardziej i zdaniem mieszkańców posesji może runąć nie wiedzieć w jakim momencie. Stanowi jednak pomnik przyrody, a więc nie można go ściąć dopóki jest chroniony prawem. - Choć ostatnio przepisy zmieniły się, w konsekwencji czego łatwiej można znieść status pomnika przyrody, to jednak nadal procedury nie są łatwe - tłumaczy „Kurkowi” Anna Kacprzak, inspektor ds. przyrody i środowiska z UG Szczytno. Wyjaśnia, że najpierw musi powstać projekt uchwały rady gminy opatrzony solidnym uzasadnieniem (łącznie ze zdjęciami danego drzewa), dlaczego nie może ono być już pomnikiem przyrody. Później ów projekt trzeba przedłożyć Regionalnemu Dyrektorowi Ochrony Środowiska w Olsztynie w celu zaopiniowania. No i dopiero wówczas, w zależności od wydanej opinii, albo dąb pozostanie nadal nietykalnym pomnikiem przyrody, albo zostanie ścięty. - Obecnie gmina właśnie kończy opracowanie uchwały w sprawie zmiany statusu dębu rosnącego przy posesji państwa Sieraków - informuje Anna Kacprzak. Cieszy to gospodarzy, którzy w związku z tymi działaniami gminy mają nadzieję, że problem bezpiecznego przebywania na własnym podwórku zostanie raz na zawsze rozwiązany.
FAŁSZYWA AKTUALIZACJA
Pewien nasz stały Czytelnik zademonstrował nam świeżo nabyty, niedawno wydany plan Olsztyna z gratisami, czyli wydrukowanymi na odwrocie mapami sześciu innych miast Warmii i Mazur, w tym Szczytna.
Rzecz sygnowana znakiem PolskaNiezwykła.pl posiada jeszcze dopisek, że aktualizację opracowała firma Geografika.pl. Niestety, mimo owej aktualizacji na planie naszego miasta na skrzyżowaniu ulic Konopnickiej, Leyka, 1 Maja i Poznańskiej nie ma ronda, a ul. Nauczycielska wpada do tej ostatniej. Ten fragment planu jest wobec tego przestarzały, ale z kolei inny wydaje się, że zbyt wybiega w przyszłość. Na nim od ul. Podgórnej w stronę Śląskiej i Pomorskiej odchodzi szereg szlaków, których w terenie nie sposób znaleźć - fot. 3. Co prawda początkowy kawałek narysowanej na planie ul. Bursztynowej istnieje faktycznie i parę albo kilkanaście metrów ul. Miodowej, to jednak w rzeczywistości nie ma ani śladu ul. Tęczowej, która na mapie po przejściu przez ul. Sybiraków zmienia nazwę na Jantarową. Trochę to dziwne, bo przecież nazwa „bursztynowa” pochodzi od bursztynu, a ów minerał to inaczej jantar, czyli jedno i to samo. To tak jakbyśmy nazwali jakąś ulicę Kaszankową, a biegnącą obok ul. Krwawej Kiszki.
Oprócz tych ulic na planie widnieją jeszcze inne o podobnie pięknych przyrodniczych nazwach - Jaśminowa oraz Wrzosowa. Tych także próżno szukać we wskazanym miejscu. Teren, który miałaby przecinać ul. Jaśminowa wygląda dziko i dziewiczo - fot. 4. Biegnie tam słabo wydeptana ścieżka (żółta strzałka na fot. 4) zagłębiona w płytkim wąwozie, a dookoła krzewią się gęste chwasty i nic ponadto, żadnej budowli, żadnego śladu ludzkiego domostwa. I co? Otóż okazuje się, bo sprawdziliśmy to w Urzędzie Miejskim w Wydziale Gospodarki Przestrzennej i Ochrony Środowiska, że ulice te, choć ich jeszcze w terenie nie ma, są jednak planowane. Nic, niestety, nie wiadomo w kwestii terminu, w jakim miałyby być zbudowane. Pewnie nastąpi to w następnym dziesięcioleciu, albo i później.
KOPIASTO I CIASNO
Wcześniej było o ulicach planowanych, teraz zajmijmy się tymi szlakami komunikacyjnymi, które ostatnio zbudowano, a w szczególności nowymi rondami. Niedawno opisywaliśmy w „Kurku” małe i płaskie rondo na ul. Moniuszki, które większymi pojazdami można pokonywać jadąc przez jego środek, nie płacąc przy tym za taki proceder żadnego mandatu. Jednak podobnego manewru nie uda nam się wykonać na innym niedawno zbudowanym rondzie, które powstało u zbiegu ul. Poznańskiej, 1 Maja, Konopnickiej i Leyka. - Środek tej konstrukcji został znaczne wypiętrzony, wskutek czego nie widać pojazdów jadących z naprzeciwka - skarży się pan Marian, stały Czytelnik „KM”, uważając, że takie rozwiązanie do bezpiecznych nie należy, a pełni jedynie rolę ozdobną.
Ponadto uważa, że jest zbyt ciasne i dlatego wielkie ciężarówki poddane działaniu sporej siły odśrodkowej mocno się przechylają i gubią towar, a w krańcowych przypadkach mogą się całkiem przewrócić na bok. Żeby nie być gołosłownym przynajmniej w kwestii gubienia towaru pan Marian przysłał nam zdjęcie ilustrujące takie wydarzenie - fot. 5. Wedle opinii znawców biegłych w sztuce organizacji ruchu kołowego (informacje zaczerpnęliśmy ze strony internetowej: edroga.pl), z tymi rondami to nie jest dokładnie tak, jak sądzi nasz Czytelnik. Stosunkowo ciasne są dlatego, aby kierowcy, którzy muszą być świadomi działania siły odśrodkowej na swoje pojazdy zwolnili. Nie tylko dla bezpieczeństwa własnego, ale i innych, by nie przygnieść nikogo gubionym ładunkiem (który nota bene powinien być odpowiednio zamocowany). Z kolei wysokie kopulaste wyspy na rondach buduje się obecnie nie dla ozdoby, czy z powodu jakiejś nowej mody, ale przede wszystkim ku poprawie bezpieczeństwa ruchu. Mają one bowiem zasłaniać widok na to, co dzieje się po przeciwnej stronie ronda, aby kierowca wjeżdżający na skrzyżowanie z ruchem okrężnym koncentrował się tylko i wyłącznie na tym, co widzi bezpośrednio przed maską swojego samochodu. Po prostu ma on obserwować tylko to co dzieje się z lewej, bądź prawej strony i nic więcej. Brzmi to, dodajmy od siebie, rozsądnie i wystarczy pojechać na nowe rondo, np. od strony ul. Konopnickiej, aby przekonać się, że choć rzeczywiście nie widać samochodów jadących po drugiej stronie wyspy, to w niczym nie umniejsza to bezpieczeństwa ruchu, a wręcz przeciwnie je zwiększa, bo nic dodatkowo nie zakrząta uwagi kierowcy.
ROZPRASZACZE UWAGI
Inaczej jednak mają się sprawy na starym rondzie przy placu Juranda. Niezbyt wysoka wyspa pozwala na obserwację tego co dzieje się za nią, więc człowiek może się zdekoncentrować, ale nie to jest najgorsze.
Zacznijmy od tego, że wjeżdżamy na wzmiankowane rondo od strony ul. Kościuszki. No i niestety, nim w ogóle zdążymy włączyć się do ruchu okrężnego, już naszą uwagę rozprasza wielki telebim zawieszony na wprost naszych oczu na ścianie nieodległego kompleksu usługowo-handlowego - fot. 6. Uff! oddychamy z ulgą, bo mimo utraty koncentracji spowodowanej podziwianiem jaskrawych barw migających na ekranie telebimu i sprawdzeniu dokładności czasu, udało nam się mimo wszystko przejechać bez wpadania na kogokolwiek te kilkanaście dalszych metrów. Ale co to! Jeszcze nie zdążyliśmy opuścić ronda, a znów mamy do czynienia z kolejnym i jeszcze większym oraz barwniejszym rozpraszaczem uwagi - fot. 7. No tak, oczu zamknąć nie można, więc jak poruszać się w takich warunkach! A już szczególnie ów telebim daje po oczach o zmroku. Inna nasza Czytelniczka, pani Anna, jadąc wieczorem po rondzie, była o krok od wypadku, gdy ekran nagle rozbłysł feerią ostrych barw, wręcz ją oślepiając.
- Niewiele brakowało abym, straciła panowanie nad pojazdem i wypadek byłby gotów – alarmuje nasza Czytelniczka. Cóż, nie całkiem duże miejscowości pragną wyglądać jak wielkie metropolie, choćby pod względem niektórych elektronicznych gadżetów, co nie zawsze służy dobru ogółu i faktycznie nadaje miastu splendoru. Poza tym, wydaje się, że wielki telebim na placu Juranda powinien być skierowany ekranem nie w kierunku ronda, ale na podratuszowy parking. Przecież to tam, a nie na rondzie zatrzymują się turystyczne autokary, z których wysiadają rozmaici, krajowi bądź zagraniczni turyści złaknieni m. in. takich informacji, jakie wyświetlane są na tym akurat telebimie.