W przydrożnym rowie w Sawicy już
od dwóch tygodni leży rozbite osobowe auto. Widząc je niektórzy kierowcy ostro hamują i zatrzymują się, by spieszyć potencjalnym ofiarom na ratunek, inni pędzą dalej, bo do widoku wraku już się przyzwyczaili. Dezorganizuje to ruch i stwarza poważne niebezpieczeństwo na ruchliwej szosie.
W poniedziałek 3 października na zakręcie w miejscowości Sawica, wskutek nadmiernej prędkości, wpadł do rowu opel astra. Jak informuje nas szczycieńska policja, trwają ustalenia właściciela porzuconego auta i okoliczności w jakich doszło do wypadku.
Dlaczego do tej pory jednak nie zostało ono usunięte?
- Do tego zobowiązany jest właściciel – wyjaśnia rzecznik policji Aneta Choroszewska – Bobińska.
Tymczasem mijają dwa tygodnie, a jak rozbite auto spoczywało w rowie, tak tkwi tam nadal.
Gdyby bezpośrednio zagrażało bezpieczeństwu ruchu, musiałby usunąć je administrator drogi, czyli szczycieński rejon Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, ale tak nie jest.
- Wrak znajduje się poza obrębem pasa drogowego, więc to nie nasz rejon zobowiązany jest do jego sprzątnięcia - mówi kierownik Marcin Masłowski. Z ustaleń w Urzędzie Gminy Szczytno wynika, że roztrzaskane auto znajduje się na terenie prywatnym, należącym do Haliny Siematkowskiej.
- Nasz dom jest szczególnie pechowo położony – żali się pani Halina. Pod jej posesją w ciągu roku zdarzają się trzy, cztery wypadki. Do dziś ubezpieczyciel nie wypłacił jej odszkodowania za zniszczony w ubiegłym roku płot i bramę wjazdową.
Dowiadujemy się od niej, że nocą grasują przy wraku jacyś ludzie, słychać głośne łomoty, że aż strach wychodzić wówczas z domu. Czy usunie roztrzaskane auto?
- Przecież nie zamówię dźwigu ani lawety, bo na to mnie nie stać – mówi zirytowana ciągłymi szkodami, jakie wyrządzają jej nieostrożni kierowcy.
Mijają kolejne dni i rozbite auto jest po kawałku demolowane. Jeszcze niedawno leżało na boku, obecnie zaś stoi na kołach, nieco dalej od szosy. Być może minie jakiś czas, a zostanie kompletnie rozebrane i problem z jego usunięciem zniknie.
Marek J. Plitt