Zawodnikom GWARDII nie udało się dwukrotnie pokonać w Szczytnie LEGII Warszawa. O tym, która z drużyn awansuje do finałowej batalii, zadecyduje piąty mecz, który zostanie rozegrany w najbliższą niedzielę w Warszawie.

II LIGA MĘŻCZYZN

I runda play off

GWARDIA Szczytno - LEGIA Warszawa 3:0 (21, 20, 23) i 0:3 (-23,-15,-16)

stan rywalizacji: 2:2

GWARDIA: Polechoński, Zawalniak, Szyćko, Kasprowicz, Hain, Gugała oraz Dymerski (libero)

Niedziela nie była dla nich

Tak gorącej atmosfery w sali WSPol. nie było od czasu pamiętnego spotkania z MODERATOREM Hajnówka, decydującego rok temu o awansie do Serii B. W sobotę zawodnikom gości towarzyszyła kilkudzięsięcioosobowa ekipa kibiców, którzy naprzeciw siebie mieli bardziej licznych i głośnych fanów GWARDII. Początek meczu należał do gospodarzy, którzy bez większych problemów wygrali pierwszego seta do 21. Miejscowym kibicom ręce same rwały się do oklasków, tym bardziej, że w ich drużynie znakomicie dawali sobie radę rodowici szczytnianie Hain, Dymerski i Gugała. Druga partia rozpoczęła się również pomyślnie. Jednak od stanu 6:3 sytuacja zaczęła się zmieniać, a to za sprawą silnej i celnej zagrywki legionistów. Dzięki niej objęli prowadzenie 13:9, ale gospodarze nie ugięli się. Systematycznie zaczęli zmniejszać dystans, dochodząc rywali na 20:20. W tym momencie na zagrywce stanął Kasprowicz, który popisując się trudnymi do przyjęcia przez rywali uderzeniami, nie pozwolił im już na zdobycie w tej partii ani jednego punktu. Najbardziej emocjonujący był set trzeci, w którym przez większą część przeważali miejscowi. LEGIA doszła ich jednak w końcówce i było 23:23. W tym momencie znów na wysokości zadania stanął Kasprowicz. Najpierw uderzeniem z krótkiej dał swojej drużynie meczbola, a chwilę później razem z Gugałą, ku ogromnej radości szczycieńskich kibiców, zastopował atak legionistów.

Po sobotnim zwycięstwie działacze i kibice ze Szczytna liczyli na zakończenie rywalizacji z LEGIĄ w dniu następnym. Niestety, przebieg niedzielnego spotkania był zupełnie inny. Już początek wskazywał, że warszawianie dyszą żądzą rewanżu. Gospodarzom brakowało z kolei energii i woli walki. Od pierwszych piłek goście osiągnęli kilkupunktową przewagę. Gwardziści parokrotnie dochodzili rywala, ale na więcej warszawianie im nie pozwolili. Przyjezdni rozstrzygnęli tę partię na swoją korzyść.

Zdecydowanie najsmutniej wyglądał set kolejny. Szczytnianom nie wychodziło dosłownie nic. Nie funkcjonował odbiór, mnożyły się nieporozumienia, brakowało osoby, która potrafiłaby mocnym zbiciem poderwać zespół do walki. Podczas silnej zagrywki zawodnika LEGII Kamila Burzca goście zdobyli kolejno 11 punktów. Przykro było patrzeć na to, gdy graczy GWARDII było stać tylko na odprowadzanie piłki wzrokiem. Ze stanu 6:8 zrobiło się 6:20 i wyglądało na to, że podłamani podopieczni Marka Borkowskiego nie wyjdą nawet z "dziesiątki". Rozluźnieni warszawianie spuścili trochę z tonu i ostatecznie tę partię wygrali do 15.

Trochę nadziei w serca kibiców wlał początek trzeciego seta. Przez pierwsze minuty walka odbywała się na zasadzie punkt za punkt. Szybko jednak zaczęła się powtarzać sytuacja z setów poprzednich: anemiczny serwis, słaby odbiór, brak mocnych zbić i pomysłu na zaskoczenie przeciwnika. Legioniści, będąc na fali, odskoczyli i systematycznie powiększali przewagę. Tę nierówną walkę, trwającą zaledwie godzinę, zakończył autowy atak Haina.

Przy stanie 14:23 część kibiców zaczęła się już wyraźnie szykować do opuszczenia trybun, czym z pewnością animuszu swej drużynie nie dodała. Warto zresztą zauważyć, że choć i w niedzielę poziom decybeli w hali był niemały, to zabrakło prawdziwego dopingu.

O tym, kto zagra w meczach o pierwsze miejsce i awans do serii B I ligi zadecyduje piąte spotkanie, które odbędzie się w Warszawie.

WILGA Garwolin - PZU AZS II Olsztyn 2:3 (-12, 19, 20, -28, -12).

stan rywalizacji: 0 - 3

(o, gp)

2005.02.23