Tegoroczny Hunter Fest na pewno przejdzie do historii, i to nie tylko ze względu na gwiazdy ostrego rocka, które zagrały na miejskiej plaży. Festiwal odbył się bez przeszkód, mimo że jego odwołania domagał się prezes Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami, zarzucając organizatorom propagowanie satanizmu i obrażanie uczuć religijnych. Do żadnych tego typu ekscesów nie doszło, ale teraz i tak grozi on burmistrz Danucie Górskiej złożeniem doniesienia do prokuratury.
Tegoroczny Hunter Fest na pewno przejdzie do historii, i to nie tylko ze względu na gwiazdy ostrego rocka, które zagrały na miejskiej plaży. Festiwal odbył się bez przeszkód, mimo że jego odwołania domagał się prezes Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami, zarzucając organizatorom propagowanie satanizmu i obrażanie uczuć religijnych. Do żadnych tego typu ekscesów nie doszło, ale teraz i tak grozi on burmistrz Danucie Górskiej złożeniem doniesienia do prokuratury.
CZARNE CHMURY
Czarne chmury nad czwartą edycją festiwalu Hunter Fest (7-8 lipca) gromadziły się dosłownie i w przenośni. Organizatorom imprezy kolejny rok z rzędu nie sprzyjała pogoda. Zimny wiatr i przelotne opady deszczu mocno dawały się we znaki miłośnikom muzyki, którzy od piątku 6 lipca rozbijali namioty na stadionie na ulicy Śląskiej. Wielu z nich stosowało nawet dodatkowe zabezpieczenia, osłaniając swoje tymczasowe siedziby specjalnymi foliami.
Uczestnicy imprezy na ogół jednak nie narzekali.
- Rok temu było było jeszcze gorzej. Bieżnia stadionu zmieniła się wtedy w prawdziwą rzekę - wspominają Ania i Marcin z Brodnicy, którzy na szczycieński festiwal przyjeżdżają od początku jego istnienia. Pogoda to jednak nie największe zmartwienie organizatorów. Wszystko przez inicjatywę Ryszarda Nowaka, prezesa Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami. Zasłynął on utworzeniem tzw. czarnej listy zespołów propagujących jego zdaniem satanizm i obrażających uczucia religijne. W spisie znalazły się dwie grupy zaproszone na tegoroczny Hunter Fest - Kat i Behemoth. Na dwa dni przed rozpoczęciem imprezy Ryszard Nowak zażądał od burmistrz Danuty Górskiej odwołania festiwalu. Zagroził, że jeśli tego nie zrobi, złoży na nią doniesienie do prokuratury. Burmistrz odrzuciła ultimatum, tłumacząc to m.in. tym, że nie można w ostatniej chwili rezygnować z zaplanowanej od dawna imprezy.
- Argumentem przemawiającym za festiwalem było dla mnie również to, że nie odbywał się on po raz pierwszy, a dotychczasowe doświadczenia przekonywały, że jest naprawdę bezpieczny - mówi Danuta Górska.
Dodaje, że obserwowała poprzednie edycje Hunter Festu i nie dopatrzyła się nigdzie szatańskich akcentów. Rozmawiała jednak z organizatorem, który zapewnił ją, że żadne elementy satanistyczne nie pojawią się podczas koncertów. Danutę Górską dziwi również tryb, w jakim Ryszard Nowak przysłał jej żądanie odwołania festiwalu.
- Najpierw otrzymałam telefon z telewizji z informacją, że zaraz wpłynie takie pismo. W zasadzie dotarło ono do mnie jednocześnie z ekipą telewizyjną - opowiada burmistrz.
FAJNA BURMISTRZ
Postawa Danuty Górskiej spotkała się z aprobatą młodych fanów metalu, którzy z całej Polski zjechali do Szczytna. W rozmowie z „Kurkiem” nie kryli uznania dla władz miasta.
- Wasza burmistrz jest naprawdę fajną kobietą. Mam dla niej ogromny szacunek za to, że nie uległa presji - mówi Agnieszka z Białegostoku.
Zarówno ona, jak i jej towarzysze nie szczędzili słów krytyki autorowi czarnej listy.
- To zupełna bzdura. Nie można podczepiać muzyki pod ideologię. Byłem już na wielu koncertach metalowych, ale żadnej agitacji satanistycznej tam nie widziałem - zapewnia Michał, student informatyki. Uczestnicy festiwalu dodają, że z powodu działań komitetu dochodziło już w kraju do odwoływania koncertów grup metalowych. - To ograniczanie wolności słowa i zwykła cenzura - oceniają.
NIEPRAWOMYŚLNE AKCENTY
Festiwalowicze otwarcie przyznawali też, że nie podobają się im obecne władze państwowe. Według młodych ludzi tworzą one klimat niesprzyjający swobodnemu wyrażaniu poglądów. Takie głosy pojawiały się na Hunter Feście często, nie tylko ze strony uczestników imprezy, ale również wykonawców. Wokalista wrocławskiej grupy Hurt w dosadny sposób zasugerował ministrowi edukcji Romanowi Giertychowi, by podał się do dymisji, czym wywołał aplauz wśród publiczności. Wielu muzyków żartowało z rzekomo satanistycznego charakteru imprezy, wykpiwając pomysłodawcę czarnej listy. Podczas festiwalu nie brakowało też innych „nieprawomyślnych” akcentów. Wraz z grupą Hunter gościnnie wystąpił znany satyryk, Krzysztof Daukszewicz. Odśpiewał z muzykami piosenkę „Easy Rider”. Artysta zasłynął niedawno odmową udziału w opolskim Kabaretonie zdominowanym przez twórców sprzyjających obecnej ekipie rządzącej. Zapowiadając gościa, lider Huntera Paweł Grzegorczyk przypomniał zresztą, że Daukszewicz nie jest ostatnio ulubieńcem polityków, za co młodzi ludzie nagrodzili satyryka gromkimi brawami. Byliśmy ciekawi, czy Krzysztof Daukszewicz nie obawia się, że udział w „satanistycznym” festiwalu może mu zaszkodzić.
- No cóż, najwyżej znajdę się wraz z organizatorami na tej samej równi pochyłej - powiedział. Przyznał też, że klimat panujący na Hunter Feście bardzo mu odpowiada.
- Ta impreza mnie odmładza - zdradził „Kurkowi”.
MUZYCZNE ŚWIĘTO
Zamieszanie wokół czarnej listy nie przyćmiło muzycznej strony Hunter Festu. W tym roku fani metalu nie mieli powodów do narzekań. Zagrały największe zapowiadane wcześniej zespoły - brazylijska Sepultura, Samael ze Szwajcarii, Kreator z Niemiec czy amerykański Sick Of It All. Nie powtórzyła się więc historia z poprzedniej edycji imprezy, kiedy do Szczytna nie dotarły dwie wielkie gwiazdy, co wywołało oburzenie fanów i naraziło organizatorów na straty finansowe. Tym razem zabrakło wprawdzie dwóch zespołów, ale nie zniechęciło to zbytnio uczestników. Na miejskiej plaży zagrały też czołowe polskie grupy, w tym m.in. stali bywalcy Hunter Festu - Acid Drinkers i oczywiście gospodarze muzycznej fiesty. Fani szczycieńskiego zespołu byli jednak lekko rozczarowani tym, że grupa zagrała bardzo krótki, w porównaniu do lat ubiegłych, koncert. Wynikało to z napiętego grafiku czasowego, którego bardzo ściśle przestrzegały zagraniczne gwiazdy. Mimo to występ Huntera na pewno utkwi na długo w pamięci fanom, bo zespół przygotował dla nich kilka niespodzianek. Oprócz wspomnianego już Krzysztofa Daukszewicza, muzykom towarzyszył również chór „Kantata” pod dyrekcją Mariusza Pardo. Z kolei w koncercie budzącego kontrowersje zespołu Kat z Romanem Kostrzewskim nie sposób było dopatrzeć się jakichkolwiek akcentów związanych z obrażaniem uczuć religijnych czy upowszechnianiem satanizmu, nie zabrakło za to klimatycznej, pełnej ekspresji solidnej dawki mocnego rocka.
MNIEJ FANÓW
Mimo imponującego zestawu wykonawców, na tegoroczną edycję przybyło mniej fanów muzyki niż poprzednio. Ci, którzy przyjechali do Szczytna twierdzili, że to wina nie najlepszej pogody i wpadek organizacyjnych mających miejsce podczas poprzedniej imprezy.
- Ponieważ rok temu nie zagrały główne zespoły, bardzo się wahałam, czy znów tu przyjeżdżać - mówi Asia z Białegostoku. Młodzi ludzie na ogół nie narzekali za to na ceny biletów.
- Sto dwadzieścia złotych za tyle kapel to naprawdę niedużo - twierdzi Marcin z Brodnicy. Jego zdaniem byłoby jednak lepiej, gdyby festiwal zaczynał się w piątek, a nie w sobotę.
- W poniedziałek muszę iść do pracy, a po takim wydarzeniu niełatwo się pozbierać.
W opinii służb porządkowych Hunter Fest to bezpieczna impreza. Podczas jego trwania nie odnotowano na terenie miasta żadnych poważniejszych incydentów.
Ewa Kułakowska