Dość dawno temu, bo jeszcze za kadencji burmistrza Pawła Bielinowicza pisaliśmy o tym, jak to elegancko wyglądały brzegi naszych miejskich jezior w czasach przedwojennych. Przypomnieliśmy, że wówczas okalały je eleganckie spacerowe alejki, po których ślad w zasadzie zaginął i czy nie warto byłoby pomyśleć o ich odbudowie. Trzeba przy tym przyznać, że w tamtym czasie nie bardzo wierzyliśmy, aby mogło się tak stać w jakiejś przewidywalnej przyszłości, a jednak... Dzisiaj mamy już nie tylko piękne alejki, ale i park nad małym jeziorem oraz pasaż nad dużym, a do tego jeszcze plażę.
Ta wygląda tak pięknie, jak nigdy dotąd, cała wysypana czystym, żółtym piaskiem, że tylko czekać lata, aby poopalać się na niej, a gdy upał stanie się nieznośny, wtedy chlup! do wody - fot. 1. Uważny Czytelnik, oglądając zdjęcie, zauważy, że na linii styku wody z piaskiem widać jakieś małe czarne kropeczki. Co to być może? Cóż, okazuje się, że choć do lata jeszcze kawałek czasu, to na plaży pojawili się już pierwsi kąpielowicze. A co to za jedni, widać na kolejnym ujęciu - fot. 2. Choć woda miała temperaturę zaledwie kilku stopni powyżej zera, pluskały się w niej w najlepsze pospolite kawki. Niektóre z nich zanurzały się nieomal aż po skrzydełka, co zdziwiło nawet „Kurka”. Kawki, jak to kawki, nie przejmują się ubiegłorocznymi ekspertyzami sanepidu, z których wynikało, że w jeziorze kąpać się wolno i robią co im się podoba.
REKULTYWACJA
Zaraz po tym, jak stopniały lody na obu jeziorach, nad brzegami pojawiły się tajemnicze, dość spore pojemniki wypełnione zagadkową płynną substancją - fot. 3. Jak zapowiadaliśmy w lutowym „KM” nr 6, miasto przystąpiło do rekultywacji wód miejskich jezior. Na fot. 3 widać pojemniki z koagulantem glinowym (chlorek poliglinu) o handlowej nazwie PAX 18. Zostanie on wlany w określonych dawkach do wód za pomocą łódek specjalnie przystosowanych do takiej roboty - fot. 4. Przez rurki widoczne w tylnej części pływającego ustrojstwa będzie precyzyjnie dawkowany ów PAX 18 w ilości, bagatela, 71 ton.
60 t pójdzie do dużego jeziora, reszta - 11 t do małego. „Kurek” otrzymał sygnały od Czytelników mówiące o tym, że i owszem koagulant oczyści wody naszych jezior, ale może być niebezpieczny dla ryb, po prostu zostaną one wytrute. Z taką opinią nie zgadza się prof. dr hab. Helena Gawrońska, autorka całego projektu. Proponowana przez nią metoda rekultywacji wód miejskich jezior dlatego właśnie polega nie na jednorazowym, a trzykrotnym wprowadzeniu koagulantu, m. in. by zachować pełne bezpieczeństwo ekologiczne.
SZCZYCIEŃSKA STREFA 51
Na razie nadjeziorne alejki nie okalają całego dużego jeziora, ale nie znaczy to, aby zwłaszcza teraz na wiosnę, gdy przyroda budzi się do życia, nie wybrać się na małą wyprawę dookoła akwenu. Są bowiem ciekawe miejsca, chociażby to, gdzie kończy się ul. Bartna Strona.
Znajduje się tam mała zatoczka parkingowa dla aut usytuowana na zaskakująco wysokiej nadjeziornej skarpie. Komuś kto nie zapuszczał się w te strony i dalej w kierunku Kamionka, wydawać by się mogło, że brzegi jeziora są wszędzie raczej niskie, gdy tymczasem wcale tak nie jest. W takim właśnie miejscu, gdzie brzegi są wysokie, a kończą się tereny miejskie, „Kurek” zauważył dość osobliwie oznaczony obszar - fot. 5.
Kto powiesił tu taką tabliczkę - nie wiadomo. Dość zaznaczyć, że zaraz zapachniało nam czymś w rodzaju amerykańskiej „Strefy 51”, więc zaczęliśmy ostrożnie się skradać w nadziei spotkania ufoludka lub jego pojazdu, ale nic z tego. W głębi obszaru za osobliwą tabliczką nie zastaliśmy, niestety, nic kosmicznego, a jedynie tradycyjne, swojskie widoki, czyli góry śmieci - fot. 6. Widoczna zaś w centrum zdjęcia budowla to nie resztki kosmodromu, a pozostałości po niegdysiejszej bazie wodnej LOK-u, która funkcjonowała tu jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku.
UPADAJĄCA LATARNIA
Przy ul. Chrobrego, w miejscu gdzie krzyżuje się ona z ul. 3 Maja stoi sobie stara latarnia. Właściwie to nie stoi, a pochyla się do tyłu, co widać na fot. 7.
O tym fakcie poinformował nas jeden z Czytelników, zaniepokojony tym, że przecież słup może upaść i wtedy dopiero będzie nieszczęście. Ponadto niepokojące jest jeszcze i to, że obrywa się górna część latarni, czyli metalowy wysięgnik, na którym zamontowany został klosz z żarówką. Zauważyć to można na powiększeniu - fot. 8 (czerwony otok). No tak, niebezpieczeństwo wydaje się duże, bo jak nie wywróci się cały słup, to może urwać się ów metalowy wysięgnik z kloszem i, odpukać, spaść komuś na głowę. Dodajmy jeszcze, że inna uliczna lampa pochyla się tuż obok Apteki Lwowskiej.
Ile takich przypadków jest jeszcze w naszym mieście nie wiadomo - mogłaby to wykazać tylko jakaś szczegółowa kontrola.W ratuszu zapewniają nas, że latarnia się nie przewróci, że przypadek ten znany jest miejskim służbom. Słup planowano wymieć jeszcze w zeszłym roku, ale nie znaleziono wówczas na ten cel funduszy. W tym roku powinno się udać. Dodajmy jeszcze, że wyprostowanie nie wchodzi w rachubę, gdyż żelbetowa konstrukcja jest zbyt nadgryziona zębem czasu.