Prawo i Sprawiedliwość to jedyny jak do tej pory komitet wyborczy, który zdecydował się na zorganizowanie otwartego spotkania z mieszkańcami Szczytna. Uczestniczący w nim minister obrony narodowej Aleksander Szczygło odpowiadał m.in. na pytania związane z dalszym losem lotniska w Szymanach.
W minioną niedzielę, w ramach kampanii wyborczej, z mieszkańcami powiatu szczycieńskiego spotkał się Aleksander Szczygło, minister obrony narodowej, kandydat na posła z okręgu olsztyńskiego. W wypełnionej tylko do połowy sali MDK-u można było zauważyć m.in. burmistrz i wiceburmistrza Szczytna, wicekomendanta WSPol., a także prezesa Portów Lotniczych Mazury Szczytno. Właśnie sprawy dotyczące lotniska w Szymanach najbardziej interesowały przybyłą publiczność. Według ministra, było ono do tej pory traktowane po macoszemu.
- Można je nazwać nieszczęsnym - przyznawał rację jednemu z uczestników. Od lat wiele się bowiem o nim mówi, ale brak jest konkretnych działań. Dotyczy to nie tylko samego lotniska, ale związanej z nim infrastruktury. Jako przykład minister wymienił fatalny stan drogi prowadzącej z Olsztyna do Szczytna.
- Nadaje się ona do rajdów, i to w sportach ekstremalnych, a nie do przewozu pasażerów na lotnisko - zauważał.
Aktywność polityków, według niego, ograniczała się do zgłaszania poprawek budżetowych, aby wyrwać z kasy państwa i samorządu 1 czy 2 mln zł dla lotniska.
- Te pieniądze szły tylko po to, żeby pewna grupa ludzi mogła w zarządzie spółki funkcjonować i wymyślać co jakiś czas nowe koncepcje - mówił minister. Tymczasem aby lotnisko ruszyło jako regionalne potrzeba na nie ok. 100 mln zł.
- Mnie nie interesuje zabawa w kotka i myszkę. Potrzebny jest konkret, czyli odpowiedzialny inwestor - deklarował minister.
Prezes Portów Lotniczych w Szymanach Jarosław Jurczenko informował go, że taki inwestor właśnie się pojawił. Potrzebna jest tylko zgoda podległej ministrowi Agencji Mienia Wojskowego na wydzierżawienie lotniska na 30 lat, bo tylko w takim przypadku przedsięwzięcie będzie opłacalne.
- Mamy niezaprzeczalną szansę na to, żeby lotnisko wreszcie ruszyło. Panie ministrze, decyzja jest w pana rękach - zachęcał Szczygłę do bardziej dynamicznego działania Jurczenko, żaląc się, że Agencja ma podjąć decyzję dopiero 5 listopada.
- Muszę być pewny, że spółka, która chce przejąć większość udziałów na lotnisku, jest wiarygodna - tłumaczył się minister, zapowiadając podjęcie zdecydowanych kroków, ale po
wyborach.
Szczygło jest pewien, że PiS dalej będzie rządził w Polsce. Najlepiej, jak podkreślał, gdyby
czynił to samodzielnie.
- Oddanie odpowiedzialności za rządzenie krajem jednej partii byłoby najlepszym rozwiązaniem. Później można ją łatwo rozliczać - przekonywał zgromadzonych.
Wśród nich pokaźną grupę stanowili mieszkańcy gmin Rozogi i Jedwabno. Przyjechali, by przekonać ministra do zmiany ordynacji wyborczej, tak by wzorem wyborów prezydenckich ograniczona była kadencyjność wójtów i burmistrzów.
- Rok temu były wybory samorządowe i istniała możliwość wymiany osób, do których są zastrzeżenia - odpowiadał minister nie kryjąc, że sceptycznie podchodzi do zgłoszonej propozycji. - W wolnych wyborach, które mamy w Polsce, od państwa zależy kto i gdzie funkcjonuje w samorządzie. To nie przekonało jednak mieszkańców obu gmin.
- Wójtowie tak już się wyszkolili w lawirowaniu, że demokracja nie ma do nich dojścia. Potrzebne są radykalne działania z zewnątrz - domagał się jeden z nich. - Po trzech kadencjach stają się oni wielkim oligarchami - dodawał drugi.
Minister bronił swego stanowiska, ale przyznawał, że przydałaby się lepsza kontrola samorządów przez instytucje zewnętrzne. Regionalne Izby Obrachunkowe, według niego, nie spełniają swojej roli.
- Traktują one kontrole na zasadzie bardzo dużego automatyzmu, szkoda na ich funkcjonowanie pieniędzy - mówił minister.
Później zebrani już w mniejszej grupie przenieśli się na górny hol, gdzie przy kawie i ciasteczkach mieli okazję porozmawiać z ministrem już w mniej oficjalnej formie.
(o)