Wiele rodzin w gminie Pasym ma fatalne warunki mieszkaniowe. Podejmowane dotąd przez samorząd próby uzdrowienia sytuacji nie przynoszą rezultatów. Dlatego burmistrz Bernard Mius opowiada się za budową obiektu komunalnego. Na zakup dokumentacji na ten cel
próbował zarezerwować w tegorocznym budżecie 20 tys. złotych, ale na to nie zgodzili się radni. - Naszej gminy w żadnym razie nie stać na podjęcie takiej inwestycji - argumentuje Marianna Tańska.
TRZEBA BUDOWAĆ
O tym, że w gminie Pasym problem mieszkaniowy jest poważny, świadczy przykład rodziny Małgorzaty Piotrowskiej. Matka czworga dzieci, w tym jednego niepełnosprawnego, zajmuje ciasny lokal niespełniający jakichkolwiek standardów. Od kilkunastu lat bezskutecznie walczy o godne warunki, ale mimo obietnic kolejnych władz miasta, nie może doczekać się mieszkania, w którym mogłaby normalnie żyć. Rodzin w podobnej sytuacji na terenie gminy jest więcej. Podejmowane do tej pory przez samorząd próby ulżenia im poprzez np. zamiany, nie przynoszą rezultatów. Dlatego burmistrz Bernard Mius uznał, że najlepszym rozwiązaniem byłaby budowa obiektu komunalnego dla minimum czterech rodzin.
- Długo zastanawiałem się, w jaki sposób zaspokoić ten ogromny głód mieszkaniowy. Jest kilka jeśli nie kilkanaście rodzin, które tego problemu same nie dźwigną - uzasadniał swoje stanowisko burmistrz podczas ostatniej sesji Rady Miasta i Gminy. Pierwszym krokiem w kierunku budowy miał być zakup dokumentacji technicznej. Na ten cel burmistrz chciał zarezerwować w tegorocznym budżecie 20 tys. złotytch. Przekonywał, że inwestycję można realizować stopniowo, rozkładając ją nawet na dwa, trzy lata, a jej koszty wcale nie przerosłyby możliwości samorządu. Ten ma w najbliższym czasie do zbycia wiele nieruchomości, z których dochód mógłby pokryć znaczącą część budowy nowego obiektu mieszkalnego.
- Będziemy szukać jak najtańszej dokumentacji i projektu, ale od czegoś trzeba zacząć - namawiał do poparcia swojego pomysłu Bernard Mius.
POMYLONY POMYSŁ
Propozycja burmistrza spotkała się jednak z ostrym sprzeciwem części radnych.
- To nie jest inwestycja za 100 czy 200 tysięcy, ale milionowa. Wszyscy wiedzą, że w naszej gminie nie wszyscy mają wodę i kanalizację, a pod mostem nikt nie mieszka. Uważam, że można by było z tym poczekać - protestowała radna Hanna Gryczka. Wtórowała jej Marianna Tańska.
- Naszej gminy w żadnym razie nie stać na podjęcie takiej inwestycji - argumentowała.
Według niej samorząd powinien raczej pozbywać się substancji komunalnej choćby poprzez sprzedawanie mieszkań po korzystnych cenach najemcom niż dokładać do nowych obiektów.
- W tej chwili wracamy do punktu wyjścia. Budujemy mieszkania komunalne, znowu pakujemy się koszty, żeby je potem utrzymywać. Dziś w mojej ocenie to pomylony pomysł - mówiła radna, dodając, że jest za budową, tyle że lokali socjalnych o niższym standardzie. Podobnego zdania był również przewodniczący rady Ryszard Żuk. Przypomniał, że na tego typu inwestycje można uzyskać dofinansowanie. To jednak nie do końca przekonało burmistrza. Według niego budynek socjalny nie rozwiązałby problemu tych rodzin, które potrzebują mieszkań o wyższym standardzie.
- Lokale socjalne mają inne, doraźne przeznaczenie. Czy my chcemy pomagać tylko doraźnie czy na dłuższy czas? - pytał radnych Mius.
Ostatecznie jednak zaproponował, by w projekcie zmian budżetu nie precyzować rodzaju
budynku, na który ma być wykonana dokumentacja. To z kolei nie spodobało się radnym.
Skończyło się na tym, że burmistrz zgodził się, by zdjąć z porządku obrad 20 tys. zł na
dokumentację. Zapowiedział jednak, że do tematu powróci już na najbliższej sesji.
Ewa Kułakowska/Fot. A. Olszewski