- Wielka ferma norek w Szymanach to zagrożenie dla całej okolicy. Smród dotknie nawet mieszkańców Szczytna - ostrzegają mieszkańcy Szyman, którzy zamierzają ostro protestować przeciwko planowanej inwestycji.

Norki zniszczą Mazury

Przypomnijmy. Kanadyjska firma Maldenal zamierza w okolicy Szyman (a dokładniej na zapleczu wsi), w obszarze specjalnej strefy ekonomicznej, zbudować fermę hodowli norki amerykańskiej. W okolicy Szczytna miałaby też powstać "kuchnia" - czyli zakład produkcji paszy z odpadów oraz garbarnia. W liście intencyjnym, który firma skierowała do władz spółki zawiadującej strefą ekonomiczną czytamy, że z ferm (bo budowa drugiej podobnej jest planowana na terenie byłego poligonu w Muszakach - powiat nidzicki) rocznie będzie pozyskiwane 300 tysięcy skór. Inwestor deklaruje, że w całym przedsięwzięciu pracę znajdzie około 160 ludzi, a w porywach (sezonowo) nawet o 50 więcej.

Strefa ekonomiczna bardzo jest zainteresowana realizacją inwestycji i popiera zamierzenie na wszystkich możliwych "frontach". Negatywnie usposobiony jest m.in. prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska Adam Krzyśków, z kolei wójt gminy Szczytno Sławomir Wojciechowski, od którego decyzji zależy de facto, czy przedsięwzięcie powstanie, waha się.

Obiecanki-cacanki

W wielkość zatrudnienia i jakiekolwiek korzyści płynące z istnienia takiej fermy w "bramie Mazur" nie wierzy Modest Sokalski, emerytowany pracownik nieistniejącego już Kombinatu Rolnego "Mazury", a wcześniej inspektor ds. rolnictwa w dawnym starostwie powiatowym.

Jest natomiast przekonany o tym, że nie tylko najbliższe okolice Szyman, ale i te dalsze czeka marny los.

- Smród, jaki się będzie z fermy dobywał, dojdzie nie tylko do Szyman, ale także do obu Sasków, Małego i Wielkiego, a nawet i do Szczytna. Duży obszar naszego powiatu straci wszelkie turystyczne walory - przestrzega Modest Sokalski, który wraz z dwoma innymi mieszkańcami Szyman: leśniczym Stanisławem Prusikiem i emerytowanym żołnierzem Janem Wielgoszem, zamierza prowadzić intensywną kampanię protestacyjną. Mają zamiar zacząć od przekonania każdego mieszkańca Szyman co do tego, że inwestycja przyniesie więcej szkód niż pożytku.

- Będziemy chodzić od domu do domu i tłumaczyć ludziom, co to dla nas tak naprawdę oznacza - informuje "Kurka". Przeciwnicy zamierzają też aktywnie uczestniczyć w spotkaniu wiejskiej społeczności, które organizuje wójt Sławomir Wojciechowski w poniedziałek 24 listopada. - To zebranie jest po to, by mieszkańcy Szyman zajęli stanowisko w kwestii fermy. Mam nadzieję, że się sprzeciwią. Czy to jednak wystarczy, by utrącić inwestycyjny projekt w zarodku? - zastanawia się pan Modest i planuje "wciągnięcie" w konflikt także wszelkich możliwych organizacji ekologicznych.

Dlaczego norki są groźne?

Norka amerykańska jest niewielkim zwierzęciem łasicowatym. Samce ważą 0,8-1,8 kg, samice - nie więcej niż kilogram. Co roku norki mogą mieć od pięciu do ośmiu młodych. Znakomicie pływają i wspinają się. Na dobę zjadają około 150 gramów pokarmu, a nie są wybredne - mogą jeść ptaki i ich jaja, płazy, ryby oraz drobne ssaki.

Według naukowców, wypowiadających się przy okazji projektów budowy podobnych ferm w innych obszarach Polski (a już sporo ich powstało), takie hodowle stanowią największe zagrożenie dla przyrody. Na początku ubiegłego roku trwała batalia o powstanie (bądź nie) podobnej fermy w niedalekiej odległości od Parku Narodowego Ujście Warty.

Każda nowa ferma - zdaniem znawców przedmiotu - to poważne zagrożenie ucieczek zwierząt z hodowli, a przed tym nie istnieją absolutnie gwarantowane zabezpieczenia.

Naukowcy byli przeciwni fermie, zbyt dużo bowiem szkód spowodowało niewiele zwierząt, które w różny sposób już na teren parku trafiły. Gwałtownie np. zaczęła tam spadać populacja dzikiej gęsi, dla której park stanowi jedną z dwóch najważniejszych ostoi w Polsce. Przed pojawieniem się norek gęsi traciły rocznie od 12 do 15% swych lęgów, a gdy te "miłe" łasicowate wzięły się "do roboty", straty sięgały już nawet 70% lęgów.

Norka amerykańska pojawiła się w polskich lasach prawdopodobnie na początku lat 50. Występowała sporadycznie, w nielicznych ilościach. Jej "triumfalny" marsz przez kraj odnotowuje się od połowy lat 80. Obecnie prawie nie ma rejonów (bodaj tylko Bieszczady), gdzie nie występuje i nie czyni nieodwracalnych szkód w populacji innych zwierząt i ptaków żyjących w lasach i wodach. Na Mazurach norka amerykańska np. sprawiła, że gatunkiem na wyginięciu stała się kuna.

Polska - raj dla norek

Brytyjczycy obarczają norkę winą za wymieranie niewielkiego gryzonia wodnego - karczownika. Z jej powodu zginęło też na angielskich wyspach 13 z 19 zaledwie kolonii rybitwy popielatej. We wszystkich 13 fermach, które istniały jeszcze w 2002 roku w Wielkiej Brytanii, hodowało się łącznie zaledwie 10 tysięcy norek.

W Polsce fermy norek zaczęły szybko powstawać na początku lat 90. i ich "rozwój" nieustannie trwa. Dlaczego nasz kraj jest potęgą akurat pod tym względem? Decyduje niska cena dzierżawy gruntów oraz tania siła robocza - ale nie tylko. Powodem jest i to, że niektóre kraje Unii Europejskiej zakazują hodowli norek. Na przykład w Wielkiej Brytanii już w 2000 roku weszła w życie ustawa, która bezwzględnie zakazuje prowadzenia ferm od 2003 roku. Podobnie ma być w Holandii, a to hodowcy z tego kraju głównie dokonali "fermowej" ekspansji na teren Polski. Do wprowadzenia zakazu szykują się też Szwedzi. W Austrii przepisy są tak rygorystyczne, że istnieje tam zaledwie kilka niewielkich ferm. Tylko w Polsce powstają molochy, w których hodowane jest po kilkaset tysięcy sztuk zwierząt.

* * *

Czy powiat szczycieński przyjmie drapieżną norkę? Czy władze gminy i strefowi decydenci złapią się na lep dwustu, niepewnych miejsc pracy i pogrążą i tak już ledwo dychające, a wciąż unikatowe mazurskie środowisko? Niebawem się już okaże.

Halina Bielawska

Z ostatniej chwili

Wobec protestów mieszkańców gminy Szczytno firma kanadyjska wycofała się z zamiaru budowy fermy norek w Szymanach - poinformował w poniedziałek wójt Sławomir Wojciechowski.

2003.11.26