Obniżenie poborów poprzedniemu burmistrzowi Szczytna Pawłowi Bielinowiczowi było niezgodne z prawem - wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego podzielił także Okręgowy Sąd Pracy. Wypłata zaległego wynagrodzenia, łącznie z odsetkami i kosztami procesów sądowych pochłonie 32,7 tys. zł z budżetu miasta.
SPÓR O MĄDROŚĆ
Na kilka miesięcy przed końcem ubiegłej kadencji władz samorządowych radni w Szczytnie obniżyli pobory ówczesnemu burmistrzowi Pawłowi Bielinowiczowi. Burmistrz odwołał się od tej decyzji do sądów administracyjnego i pracy. W czerwcu tego roku Wojewódzki Sąd Administracyjny stwierdził, że uchwała Rady Miejskiej była niezgodna z prawem. Podobny, korzystny dla byłego burmistrza, wyrok zapadł w ubiegłym tygodniu przed Sądem Okręgowym w Olsztynie.
To oznacza konieczność wypłacenia z kasy miejskiej nie tylko należnego burmistrzowi wynagrodzenia, pochodnych i odsetek, ale także pokrycia kosztów sądowych. Łącznie, jak wyliczyła skarbnik miasta, wyniesie to 32,7 tys. zł.
Do wypłacenia tej kwoty potrzebna była korekta budżetu. Tą sprawą zajęli się radni podczas obrad Rady Miejskiej (28 sierpnia br.). Głosy samorządowców były podzielone.
Henryk Żuchowski, lider opozycji, która pod koniec 2005 roku przegłosowała obniżenie poborów burmistrza, apelował do rady, żeby odwołała się od wyroku WSA do wyższej instancji (prawomocny wyrok Okręgowego Sądu Pracy nie był jeszcze znany). Przypomniał, że w innej sprawie dotyczącej roszczeń mieszkanki Szczytna za utracone oko podczas sylwestrowego pokazu sztucznych ogni na placu Juranda, miasto broniło się przed wypłatą odszkodowania do końca (całość zasądzonych prawomocnym wyrokiem zobowiązań przejęła na siebie firma ubezpieczeniowa - red.).
Zwolennicy poddania się wyrokowi WSA powoływali się z kolei na inne roztrzygnięcia sądów również niekorzystne dla samorządów.
- Nie stać nas na ponoszenie kosztów kolejnych rozprawy sądowych - mówił w imieniu koalicji radny Piotr Karczewski.
- Ostrzegałem, że popełniacie błąd, ale uparliście się i zrobiliście swoje - wytykał opozycjonistom radny Robert Siudak.
Atakowani nie zamierzali wcale przyznawać się do błędu.
- Myśmy decyzję podjęli nie z sufitu, tylko oparliśmy się na orzeczeniach sądów mówiących, że Rada Miejska może obniżyć burmistrzowi wynagrodzenie - broniła swego stanowiska Ewa Czerw. Zirytowały ją wypowiedzi radnych koalicji, którzy w dyskusji powoływali się na kwestie prawne. Zarzuciła im niekompetencję.
- Uśmiecham się pod nosem, ponieważ mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że na ten temat wiem więcej aniżeli każdy z was - zwracała się do koalicjantów radna, przypominając im, że jest z wykształcenia cywilistką. - W orzeczeniach grzebałam przez całe lata, będąc wykładowcą w WSPol.
Wypowiedź radnej Czerw kąśliwie skomentowała wiceprzewodnicząca rady Wanda Napiwodzka: - Nikt nikomu nie ujmuje wiedzy prawniczej, ale ta wiedza nie zawsze idzie w parze z mądrością.
Czerw ripostowała: - Jak ktoś ma wiedzę, to znaczy, że już z samego tego faktu jest mądry.
Ostatecznie radni postanowili nie odwoływać się od wyroku WSA, godząc się w ten sposób na wypłacenie poprzedniemu burmistrzowi należnych mu poborów.
BEZ WIĘKSZEJ SATYSFAKCJI
Paweł Bielinowicz wyroki sądów przyjmuje bez większej satysfakcji. Nie czuje się wygrany.
- Poprzez działania opozycji został zszargany autorytet burmistrza miasta, ze szkodą dla wszystkich szczytnian - mówi. Według niego to cena, jaką trzeba było zapłacić za to, że nie uległ naciskom części radnych i mimo ich sprzeciwu przeforsował wyższe stawki podatków dla sklepów wielkopowierzchniowych.
Były burmistrz przyznaje, że agresywne działania opozycji w dużym stopniu przyczyniły się do jego porażki w ostatnich wyborach samorządowych. Zapewnia jednak, że zasłużył na pobory, które przywróciły mu sądy.
- Za mojej kadencji inwestycje sięgały 25%, zainicjowane też zostały tematy, które są realizowane przez obecne władze - podsumowuje.
(olan)