Zmysł spostrzegawczości wyraźnie wzrasta wśród naszych Czytelników i już prześcigają się oni w obserwacjach dotyczących rozmaitych dziwów.
Niedawno pisaliśmy o znakach - drogowskazach, z których wynikało, iż Olsztyn wraz z pokonywanym dystansem, zamiast zbliżać się do Szczytna, oddala się. Dziś kolejne dostarczone przez naszych Czytelników ciekawostki.
WIEJSKI PRZYSTANEK MIEJSKI
Oto wskutek modernizacji części szosy olsztyńskiej przystanek PKS z Korpel przeniesiono do Szczytna. Ten stan rzeczy trwa nie od dziś, ale jakoś wcześniej nikt tego nie zauważył.
A przecież przystanek, choć mieści się w obrębie granic administracyjnych miasta, to nazywa się "KORPELE" - fot. 1.
- Wobec tego korpelanie powinni płacić burmistrzowi Bielinowiczowi dzierżawne - żartuje Czytelnik, który dostarczył nam tę informację.
Ja sam pomyślałem tak - skoro rzecz przeniesiono do miasta, ergo dystans się zmniejszył, to może teraz bilet ze Szczytna do Korpel będzie tańszy?
Niestety, nic z tego. PKS, a dokładnie BUS-KOM Szczytno ma tak ustawiony cennik, że najkrótszy możliwy dystans autobusowej przejażdżki to 5 km. Taka przyjemność kosztuje 2,50. Taniej się nie da, nawet jeśli przejedziemy tylko 3 km.
PRZEPEŁNIONY PARKING
Oto widok, jaki pod przychodnią zdrowia położoną przy ul. Kościuszki można obserwować niemal codziennie - fot. 2.
Parking jest przepełniony, stoi tu mnóstwo samochodów i to nie tylko przed budynkiem, bo ten i ów zatrzymuje się nawet w ogródku przyległej posesji nr 19 i 19 A, a także na tyłach ośrodka zdrowia od strony jeziora.
Dochodzi nawet do tego, że niektórzy kierowcy z powodu ciasnoty parkują w miejscach zakazanych, przeznaczonych dla pojazdów specjalnych, ratujących ludzkie życie - fot. 3.
Ryzykują odwiezienie lawetą, ale mimo to zatrzymują się. Cóż, wydaje się, że innego wyjścia nie ma.
Ale czy na pewno?
Rozejrzyjmy się zatem uważnie po całym parkingu. Wówczas zobaczymy, że między kioskiem a budynkiem przychodni jest zjazd na plac, który przylega do ronda Grota-Roweckiego i piwnego ogródka. Został on wykonany latem ubiegłego roku, po to właśnie, aby można było parkować na dodatkowej powierzchni. Teraz zjazd, zamaskowany częściowo śniegiem, stał się mniej widoczny i niewielu kierowców o nim wie. A jakby tego było mało, to jest jeszcze tarasowany przez źle zaparkowane pojazdy - fot. 4.
No i masz babo placek. Niby wolna przestrzeń jest, ale praktycznie pozostaje niedostępna.
- Brakuje jakiejkolwiek informacji, że i tam można postawić samochód, więc wszyscy, w tym i ja tłoczymy się przed frontem budynku przychodni - mówi Zbigniew Dzwolak, kierowca jednego z parkujących tutaj aut.
Wniosek stąd prosty - cały wysiłek włożony w zbudowanie zjazdu poszedł w zasadzie na marne.
I jeszcze jedno. Znak zakazu zatrzymywania się i postoju pojazdów specjalnych przed zatoczką został ustawiony tak, że wydaje się, iż dotyczy on również opisywanego zjazdu i placu - fot. 5.
Kierowcy uważają bowiem, iż zakaz rozciąga się dalej w głąb terenu, czyli na ów poszerzony parking.
PIESKIE ŻYCIE NIE JEST ZŁE
Ostatnio, zapędziwszy się w okolice schroniska dla zwierząt, a było to wieczorową porą, zauważyłem, że w głębi posesji pałają jakieś ogniki.
- Czy to aby nie zarzewie pożogi? - pomyślałem.
Skąd tu jednak pożar? Pieski stroniące od zapałek oraz zapalniczek i nie używające w jakikolwiek inny sposób otwartego ognia nie mogłyby go przecież rozniecić.
Chyba, że to sprawka jakiegoś podpalacza, zapalczywego wroga czworonogów.
Nie było wyjścia, musiałem sprawdzić w czym rzecz. Od frontu bramę zastałem zamkniętą, więc zacząłem obchodzić schronisko dookoła i wściubiać nos w ogrodzenie od strony Kanału Domowego. Wtedy odkryłem powód dziwnego blasku.
Brał się on nie z pożaru, ale z lampek świecących na choince, którą dla piesków i kotków pięknie ustroiła opiekunka schroniska.
Nazajutrz, zjawiwszy się tutaj już z nieco innych powodów, wykonałem zdjęcie - fot. 6.
Tyle, że w dzień i dlatego blasku wokół drzewka nie widać. Trochę się przechyliło, bo niektóre czworonogi biegające luzem po posesji, zaciekawione choinką, szturchają ją nosem albo łapkami.
Jednym z takich piesków żyjących tu na specjalnych prawach, biegającym luzem, jest imć rezydent Burek, który ma własną i osobną budkę.
Tak sobie umiłował obejście, że jego przywiązanie do miejsca nie zna granic. Już cztery razy był brany przez różnych ludzi, którzy zapewniali mu wręcz superkomfortowe warunki, ale nie dbając o to, uciekał i zawsze powracał na swoje stare śmieci. Uważa bowiem schronisko za swój dom i basta - fot. 7.
No, bo gdzie lepiej, jak nie we własnym domku, choćby ten był tylko skromną psią budką.
STRZELECKI TRENING
W poprzednim numerze "Kurka" pisaliśmy o wyczynach Haliny Biziuk na nartach. Jak wiadomo, przygotowuje się ona do biathlonu, konkurencji, która polega nie tylko na bieganiu, ale i strzelaniu, więc niezbędny jest i trening z pukawką czy inną tego typu bronią pneumatyczną.
Sporo było z tym zachodu, ale udało się! Nasza sportsmenka musiała najpierw odbyć wycieczkę do MDK-u, gdzie siedzibę ma miejscowe koło LOK-u, potem na policję, by ta użyczyła broni, a z policji na strzelnicę, która leży na przeciwnym krańcu miasta.
W nieogrzewanej hali było piekielnie zimno. Grażynka Saj-Klocek z "Kręciołów" (była tam dla towarzystwa) oddała tylko dwa strzały i miała już dość, bo zgrabiały jej palce. Ale nie Halina. Jak przystało na byłą łowczynię, strzelała dużo i celnie. "Kurek" dostał na pamiątkę jedną z tarcz, którą podziurawiła, jak widać, we właściwych miejscach - fot. 8.
2005.02.02