Nieszczęśliwie zakończyły się wakacje dla trzynastoletniego Adama Długołęckiego. Na podwórku mieszkającego po sąsiedzku kolegi, przy ul. Broniewskiego, zaatakował go zerwany z uwięzi pies. Dziecko musi przyjmować zastrzyki, bo właściciel nie zaszczepił zwierzęcia. Czy poniesie za to konsekwencje?

Oczko postrach ulicy

Zerwał się i pogryzł

- Zaszedłem po kolegę i jak na niego czekałem, pies zerwał się z łańcucha. Krzyczałem, ale zanim kolega zdążył go odciągnąć, pies rzucił się na mnie - Adam Długołęcki niechętnie wspomina wydarzenia z 28 sierpnia.

Pies wabiący się "Oczko", średniej wielkosci kundel, jak mówi rodzina poszkodowanego, należy do Dariusza Ś. zwykle jest uwiązany przy budzie i przebywa na terenie odgrodzonym siatką. Takie środki ostrożnosci miały chronić przed agresywnym zwierzęciem dzieci bawiące się na podwórku. "Oczko", z racji tego, że wciąż szczeka i warczy, budzi lęk w okolicznych mieszkańcach, a nawet domownikach.

Sąsiad nie zaszczepił

Pogryziony chłopiec trafił do szpitalnej izby przyjęć, gdzie lekarz opatrzył jego prawą nogę i rękę. I na tym skończyłaby się jego "przygoda", gdyby pies był szczepiony. Ale czy był... nikt nie wiedział.

- Dariusz Ś. przekonywał nas, że pies był szczepiony i chłopcu nic nie grozi. Tyle tylko, że nie miał świadectwa ani książeczki psa, więc Adam musiał profilaktycznie rozpocząć przyjmowanie szczepionki przeciw wściekliźnie - mówi babcia chłopca.

Koniec końców okazało się jednak, że "Oczko" w tym roku szczepiony nie był. Przez najbliższy czas będzie przebywał na obserwacji.

Mimo usilnych prób "Kurkowi" nie udało się zamienić słowa z Dariuszem Ś. Przez kilka dni był nieuchwytny w domu ani rano, ani w południe, ani wieczorem. Mieszkająca z nimi matka Anna K., włascicielka posesji i domu, początkowo złorzeczyła na "Oczko" i jego niebezpieczne skłonności, ale im dłużej upieraliśmy się przy rozmowie z synem, tym bardziej stawała się nieprzychylna, ostatecznie stwierdzając, że pies jest jej i to ona bierze na siebie wszelką odpowiedzialność.

- Może byście się zainteresowali tymi psami, co na ulicy ludzi za łydki łapią, a nie tych z podwórków. A dzieciaki niech nie łażą tam gdzie nie trzeba - podsumowała na koniec.

Wykroczenie bez konsekwencji

Niedopełnienie obowiązku szczepienia psa jest wykroczeniem, za które odpowiada się przed sądem grodzkim. Jednak żadna z instytucji, zaangażowanych w sprawę (szpital, sanepid, weterynaria), nie uznała za stosowne powiadomić o tym fakcie np. straży miejskiej czy policji.

- Zwykle takie zawiadomienia wpływają od osób poszkodowanych - mówi komendant KPP Jarosław Markun. - W drugiej kolejności powinien zrobić to szpital - dodaje informując "Kurka", że praktycznie każde źródło informacji o naruszeniu przepisów stanowić może podstawę do wszczęcia policyjnego postępowania z urzędu. - Także notatka prasowa - podkreśla.

Z realizacją obowiązku szczepienia jest coraz gorzej. Według szacunkowych, weterynaryjnych danych, obecnie około 50% psów corocznie otrzymuje stosowny zastrzyk.

- Kiedy koszty zabiegu były pokrywane z budżetu miasta, wówczas szczepienia były masowe. Podlegało im co najmniej 80% zwierząt w Szczytnie - mówi Maciej Kandulski, zastępca powiatowego inspektora weterynarii.

Rodzina Długołęckich nie zamierza składać oficjalnych zawiadomień. Nie chce psuć sąsiedzkich relacji i burzyć przyjaźni między Adamem, a synem właściciela psa.

- Ja bym chciała, żebyście tylko zaapelowali do wszystkich: niech szczepią zwierzęta, bo jak zdarzy się nieszczęście, to dzieci niepotrzebnie bardziej cierpią - mówi Apolonia Długołęcka, babcia pogryzionego chłopca.

Katarzyna Mikulak

Halina Bielawska

2003.09.10