Choć chwalić się nie wypada, ale tak się składa, że jestem najstarszą stażem współpracownicą „Kurka Mazurskiego”. Moja 18-letnia przygoda z lokalną gazetą zaczęła się od debiutu w „Kąciku Literackim” - wspomina Grażyna Saj-Klocek
Choć chwalić się nie wypada, ale tak się składa, że jestem najstarszą stażem współpracownicą „Kurka Mazurskiego”. Moja 18-letnia przygoda z lokalną gazetą zaczęła się od debiutu w „Kąciku Literackim”.
W 1992 r. zareagowałam na apel o nadsyłanie próbek literackich i wysłałam na adres redakcji swoje opowiadania. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, wizytę złożył mi osobiście redaktor Marek Plitt. Przyszedł zapytać, czy wyrażam zgodę na publikację opowiadań, bo teksty choć ciepłe i kobiece, to takie... odważne. Cóż, pisałam o… erotyce, ale tak nieśmiało, niewinnie, trochę z humorem. Tak mi się przynajmniej wydawało. Nie widziałam więc powodów, by się tego wstydzić. Myliłam się. Gdy kolejno ukazały się moje opowieści noszące tytuły: „Gorączka”, „Wesołych świąt”, „RumJanek” - rozpętała się wojna. Do redakcji napłynęły uwagi od czytelników. Zabawne: „chciałbym być lekiem na przeziębienie autorki „RumJanku” – proszę podać adres”; złośliwe: wysyłające mnie po poradę do seksuologa. Samo życie, więc o tych życiowych perypetiach zaczęłam opowiadać w krótkich felietonikach „Między nami kobietami”.
Z czasem, kiedy Naczelny dowiedział się, że jestem miłośniczką przyrody i znam wiele urokliwych zakątków, zaproponował redagowanie rubryki noszącej kolejno nazwy: „Co pokazać naszym gościom w Szczytnie i okolicach”, „Tajemnice mazurskiej przyrody”, „W świecie Kręciołów ‘’. I tak od erotyki trafiłam do rowerowej i pieszej turystyki.
Pojawiając się z tekstami w siedzibie redakcji, zaprzyjaźniłam się ze wszystkimi i chętnie włączałam do współpracy. Naczelny stawiał przede mną coraz to nowsze wyzwania. Wysyłał na koncerty, uroczystości, na wywiady do ciekawych ludzi. Nigdy nie zapomnę jak w pewien piękny, letni wieczór z bukietem kwiatów, z aparatem zostałam oddelegowana do klubu seniora na uroczystości aktywnego Koła Emerytów i Rencistów. Tam imieniny świętowała Janina Siemieniuk – królowa wszelkich spotkań. Myślałam, że sobie spokojnie posiedzę, porozmawiam z solenizantką. A tam zabawa na całego, tańce, swawole. Moi wiekowi partnerzy nawet nie chcieli słuchać, że ja służbowo. Porwali mnie do tańca i musiałam pląsać, najpierw troszkę zła, ale za chwile szczęśliwa, bo partnerzy byli wyborni. Pani Siemieniuk była tak uradowana z tekstu, że do redakcji przyniosła olbrzymie pudło dziękczynnych czekoladek.
Przez te wszystkie lata poznałam wielu wspaniałych ludzi zarówno pracujących w „Kurku”, jak i tych, którzy pomagali redakcji realizować różnorodne akcje i pomysły. Warto w tym miejscu wspomnieć niezapomniany konkurs „Najpiękniej ukwiecone balkony i okna”, który pozwolił mi doświadczyć serdeczności i życzliwości wrażliwej na piękno rodziny Państwa Rygielskich. Czy też wielkie przedsięwzięcie Eko Kurek 2, wkładkę ekologiczną, do której latem 2006 r. przygotowywałam teksty wspierana przez Ewę Kułakowską i jej brata Wojtka oraz niezawodną Tamarę Karolkiewicz.
Moja współpraca z gazetą opiera się na dobrowolności i daje mi moc satysfakcji, bo mimo że pracuję zawodowo (od 30 lat w „Społem” PSS w Szczytnie a obecnie w Olsztynie), to mogę realizować swoje marzenia i po prostu pisać. Sprawa to zaszczytna być mieszkanką Szczytna i w ciekawej gazecie pisać o lokalnym świecie.
Grażyna Saj-Klocek