Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) nałożyło na Konrada Bukowieckiego „publiczną reprymendę”. To oznacza, że anulowany został pobity przez niego rekord świata oraz odebrany tytuł mistrza świata juniorów w pchnięciu kulą.
Wydawać by się mogło, że zamieszanie z ubiegłoroczną tzw. aferą dopingową z udziałem Konrada Bukowieckiego zakończy się bez bardziej nieprzyjemnych konsekwencji – a jednak...
Podczas lipcowych MŚ Juniorów w Bydgoszczy w organizmie Konrada Bukowieckiego, kulomiota ze Szczytna, wykryto higenaminę, niedozwolony (ale dopiero od stycznia br.) stymulant. Polska Komisja do Zwalczania Dopingu w Sporcie przyznała później, że Bukowiecki nieświadomie przyjął substancję i ukarała go naganą. Higenamina znajdowała się w jednej z odżywek, którą zażywał Bukowiecki, przygotowując się do zawodów w Bydgoszczy. Odżywka posiadała oznaczenie „Doping Free”, a w jej składzie nie było wymienionej higenaminy. Teraz Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) nałożyło na Bukowieckiego „publiczną reprymendę”. Jednocześnie anulowane zostały wyniki, jakie uzyskał w dniach 19-24 lipca 2016 roku. Wtedy właśnie odbywały się juniorskie MŚ, w których Bukowiecki z rekordem globu (23, 34 m kulą 6 kg) zdobył w pchnięciu kulą złoty medal.
Decyzją o odebraniu Konradowi tytułu mistrza i rekordu świata zbulwersowany jest jego trener i ojciec Ireneusz Bukowiecki. - To jest żenujące. Okazało się, że polska komisja, oprócz tego, że dała mu naganę, wystąpiła do IAAF o unieważnienie wyników mistrzostw świata – powiedział podczas rozmowy z „Kurkiem”.
Trener Bukowiecki powołuje się na znany z mediów przykład jednego z piłkarzy Liverpoolu – ten higenaminę (niebędącą wówczas oficjalnie zakazaną) zażył świadomie i został uniewinniony. W przypadku Konrada, który tej świadomości nie miał, podobnie nie postąpiono. - Jak może prawo działać inaczej w stosunku do różnych ludzi? Tego nie mogę zrozumieć – dziwi się szkoleniowiec.
Ireneusz Bukowiecki poinformował nas, że firmę, która wypuściła feralne odżywki, podał już do sądu. Razem z synem nie planują – mimo rozżalenia - wnosić apelacji w sprawie orzeczenia IAAF, będącego powieleniem osądu polskiej komisji antydopingowej.
Ubiegłotygodniowa decyzja, bardzo przykra nie tylko dla rodziny Bukowieckich, zmienia w sposób istotny kolejność ubiegłorocznych MŚ Juniorów. Przypomnijmy, że bardzo szybko po tamtym konkursie odebrano srebrny medal Rumunowi Toaderowi, którego przyłapano na dopingu stosowanym podczas nieco wcześniejszych mistrzostw kraju.
(o), (gp)