Na Pasymskiej...
O leżącej nad Jeziorem Domowym Dużym działce, na której inwestor z Łomży chce wybudować duży kompleks hotelowy, pisaliśmy w „Kurku” wielokrotnie. Właściciel terenu najpierw toczył spór dotyczący zjazdów z posesji z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad, a potem nie mógł dojść do porozumienia z miastem. Jego władze miały wątpliwości co do budowy nad jeziorem planowanej przez inwestora stacji paliw. Wreszcie udało się wyjaśnić sporne kwestie z GDDKiA oraz samorządem miejskim, który jednak nie wykluczył, że w razie dalszego zwlekania z rozpoczęciem budowy gotów jest wykupić teren na ul. Pasymskiej. Na ten cel zarezerwował nawet ok. 700 tys. złotych w tegorocznym budżecie. Jesienią inwestor z Łomży ogrodził działkę, co zapowiadało rychłe przystąpienie do prac. Na razie jednak na placu przyszłej budowy nic się nie dzieje, przynajmniej jeśli chodzi o wznoszenie murów hotelu. Działka zyskała za to zupełnie nową, choć zdecydowanie niepożądaną funkcję. W żaden sposób niezabezpieczony i nieogrodzony od strony jeziora teren stał się dużym, dzikim wysypiskiem śmieci. Od strony ogródków działkowych zalegają na nim sterty worków z rozmaitymi nieczystościami, gruz, rozbite szkło, puszki po konserwach, a nawet meble i zużyty sprzęt AGD. Zresztą śmieci walają się po całym terenie przyszłej budowy. Widok, który tu się roztacza, na pewno nie przynosi chluby ani właścicielowi działki, ani miastu, ani też jego mieszkańcom. Bo co tu dużo mówić - wprawdzie niepilnowany, pozbawiony jakiegokolwiek dozoru obszar jest zachętą do znoszenia tu wszelkich odpadów, ale nie może to tłumaczyć nieeleganckiego zachowania ludzi, którzy wykorzystują sposobność, by za darmo pozbyć się śmieci. Przy tej okazji jeszcze jedna uwaga. Bardzo często naszą redakcję odwiedzają osoby, które informują nas o tym, że tu i ówdzie walają się różnego rodzaju nieczystości. Wyrażają przy tym niejednokrotnie krytyczne uwagi pod adresem służb odpowiedzialnych za utrzymanie porządku w mieście. Tymczasem gdyby wszyscy, albo prawie wszyscy mieszkańcy czuli odpowiedzialność za wygląd najbliższego otoczenia, a nie zwalali wszystkiego na służby, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej.
O nadjeziornym wysypisku poinformowaliśmy wiceburmistrza Krzysztofa Kaczmarczyka, który przyznał, że nic o nim nie wie. Obiecał nam jednak, że o sprawie powiadomi straż miejską, a ta z kolei wystąpi do właściciela działki o uprzątnięcie śmieci.
... i nad wodą
Niestety, wysypisko na Pasymskiej nie jest jedynym odrażającym widokiem w tej okolicy. Nieopodal, w trzcinach, tuż nad wodami dużego jeziora leży ogromna sterta styropianu oraz folii do pakowania np. sprzętu RTV i AGD. Wiejące ostatnio dość silne wiatry roznoszą wszystko to dookoła, przez co wrażenie niechlujstwa i zupełnego zaniedbania tego terenu jeszcze bardziej się pogłębia. Wiceburmistrz Krzysztof Kaczmarczyk w środę 27 lutego zapewnił nas, że i w tej sprawie podejmie stosowne kroki.
PS.
Dwa dni później, w piątek 29 lutego sprawdziliśmy, czy zastępca burmistrza spełnił obietnicę. Faktycznie, sterta styropianu i folii zniknęła z trzcinowiska. Interwencja „Kurka” po raz kolejny okazała się skuteczna, choć do pełnej satysfakcji jeszcze nam daleko, bo na działce na ul. Pasymskiej od środy nic się nie zmieniło. Worki ze śmieciami jak leżały, tak leżą. Wygląda więc na to, że do tematu wrócimy już wkrótce.
Szalet za darmochę
To nie koniec smętnych widoków znad dużego jeziora. Kilka lat temu pisaliśmy o zlokalizowanej tam, od dawna nieczynnej przepompowni ścieków należącej niegdyś do „Lenpolu”. Dziś obiekt ten, całkowicie zrujnowany, prezentuje się nader obskurnie. Niektóre okna zabite deskami, inne powybijane, a całość odrapana i zniszczona rękami wandali. Obok, już poza prowizorycznym ogrodzeniem z siatki, nad samym brzegiem stoi sobie mała budka z czerwonej cegły. Bez okien i drzwi, upstrzona rozmaitymi napisami stanowi kompletną ruinę zawaloną śmieciami i nie tylko. W środku urządzono bowiem darmowy szalet miejski, o czym świadczy fetor dobywający się z zewnątrz. Teraz, kiedy jest jeszcze stosunkowo chłodno, nie jest on być może aż tak dokuczliwy, strach jednak pomyśleć, co będzie, gdy nadejdzie lato, a wraz z nim wysokie temperatury...
Zwiastuny wiosny
A teraz coś optymistycznego. Wiosna zbliża się wielkimi krokami, o czym można się przekonać wychodząc nawet na krótki spacer, do czego zresztą „Kurek” gorąco zachęca wszystkich swoich Czytelników. Pierwsze zwiastuny tej najpiękniejszej pory roku widać choćby w przydomowych ogrodach. Tu i tam wyrosły już przebiśniegi, a w przyredakcyjnym ogródku pojawiły się także maleńkie krokusy.
Nad brzegami dużego jeziora widać już pierwsze, dość dobrze rozwinięte bazie. Co prawda synoptycy zapowiadają, że ten tydzień ma być jeszcze dość chłodny i niewykluczone, że na kilka dni powróci do nas zima, ale mimo to nic już raczej nie zatrzyma pochodu wiosny przez naszą mazurską krainę.
Pod okiem kamery
Nie tak dawno pisaliśmy o żartownisiach-wandalach, którzy z upodobaniem przekręcają tarcze znaków drogowych, powodując tym nierzadko niebezpieczeństwo w ruchu. Praktyki tego typu to rzeczywiście niemal plaga na szczycieńskich ulicach.
Od jakiegoś tygodnia, a może nawet dłużej, przy wjeździe do komendy straży pożarnej i na boisko Gimnazjum nr 1, pod znakiem zakazu wjazdu nie widać tablicy wyłączającej z niego pojazdy strażackie oraz zaopatrzenia i służb miejskich. Formalnie tablica jest, tylko że nie w takim ustawieniu, w jakim być powinna. Jacyś niesforni żartownisie przekręcili ją w ten sposób, że jest widoczna nie przy wjeździe, lecz w kierunku ul. Kasprowicza. Nie stanowi to oczywiście jakiegoś wielkiego zagrożenia w ruchu, ale zastanawia jedna rzecz. Sprawcy dokonali tego czynu pod okiem kamery znajdującej się nad przejściem dla pieszych na ul. Kościuszki. Czyżby wszystkowidzące urządzenie na moment zatraciło swoje zdolności?