Podarowane osiem lat temu miastu obrazy Very Macht, mieszkającej przed wojną w Szczytnie malarki, zostaną zabrane z Muzeum Mazurskiego. Tak zdecydowała ich autorka, tłumacząc swoją decyzję tym, że kolekcja, wbrew zawartej umowie, nie jest stale dostępna publiczności.

Odwołana darowizna

NIESPEŁNIONY WARUNEK

Vera Macht, urodzona w 1920 roku pod Piszem malarka, od siódmego roku życia mieszkała w Szczytnie, gdzie spędziła szkolne lata. Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Królewcu, a od 1945 roku działa w Rzymie. Osiem lat temu, z inicjatywy stowarzyszenia byłych mieszkańców powiatu szczycieńskiego, w Muzeum Mazurskim odbyła się wystawa jej obrazów olejnych z cyklu „Malarstwo wspomnień”. Wtedy też ich autorka zdecydowała, by przekazać prace samorządowi miejskiemu. Miasto z kolei liczącą 24 obrazy kolekcję powierzyło na mocy umowy depozytowej Muzeum Mazurskiemu, które zobowiązało się do ich publicznego udostępnienia zwiedzającym. Sposób, w jaki to do tej pory robiło, nie odpowiada jednak autorce. W ubiegłym tygodniu do burmistrz Danuty Górskiej wpłynęło pismo, w którym Vera Macht odwołuje poczynioną w 2002 roku darowiznę. Swoją decyzję tłumaczy tym, że obdarowane miasto nie wypełnia zapisów umowy zobowiązujących je do zapewnienia dostępności kolekcji szerokiej publiczności. „Zarówno z obserwacji własnych podczas pobytów w Szczytnie oraz informacji innych osób stwierdzam, iż warunek ten jest niewypełniony. Wobec tego, iż darowizna nie spełniła celu, jaki w niej pokładano, zmuszona jestem do jej odwołania” - czytamy w piśmie Very Macht.

CZY BYŁ TO DAR SERCA

Wiceburmistrz Szczytna Krzysztof Kaczmarczyk zapewnia, że urząd wcześniej nie miał żadnych sygnałów ze strony malarki dotyczących niewypełniania warunków umowy. Decyzję o cofnięciu darowizny przyjmuje bez emocji. - Obrazy są własnością pani Macht i liczyliśmy się z tym, że nie dostaliśmy ich na zawsze. Jeśli chce, to może je zabrać, nie ma żadnego problemu – mówi wiceburmistrz. Z kolei kierownik muzeum Monika Ostaszewska – Symonowicz zapewnia, że zarówno jej placówka, jak i miasto, warunków umowy dotrzymały. - Zobowiązywała nas ona do zapewnienia dostępności obrazów szerokiej publiczności i z tego się wywiązywaliśmy – tłumaczy, dodając, że żaden zapis nie obligował do permanentnego wystawiania kolekcji. Muzeum miało za to prawo do zabezpieczenia i zabiegów konserwatorskich, co zresztą wykonywało. Przypomina, że cykl obrazów Very Macht przez kilka lat wisiał w ogólnodostępnych górnych salach muzeum, a potem został przeniesiony do recepcji, co nie spodobało się autorce, która chciała, by były eksponowane stale w jednym miejscu. Przyznaje, że incydentalnie prace zdejmowano na okres 2-3 miesięcy, ale wymaga tego praktyka muzealna. - Żeby zachować je w dobrym stanie, należy raz na jakiś czas przenieść do magazynu i oczyścić z kurzu – tłumaczy kierownik. Dziwi się przy tym, że w swoim piśmie Vera Macht powołuje się na sygnały innych osób, które informowały ją, jakoby obrazy nie były udostępniane szerszej publiczności. - Co roku goszczą u nas członkowie stowarzyszenia skupiającego byłych mieszkańców powiatu, inicjatorzy wystawy. Nigdy nie słyszeliśmy od nich żadnych uwag. Stanowisko malarki przyjmuje z żalem. - Okazuje się, że ten dar chyba jednak nie był darem serca – mówi.

TRUDNA DECYZJA

Vera Macht w rozmowie z „Kurkiem” przyznała, że decyzja o zabraniu obrazów była dla niej bardzo bolesna i trudna, ale wobec niedotrzymywania warunków umowy konieczna. - Nie można sobie wyobrazić, jak bardzo mi przykro z tego powodu. To był gest przyjaźni wobec mojego dawnego miasta. Chciałam, by te obrazy mogli oglądać mieszkańcy Szczytna oraz ludzie z całej Polski i zagranicy – mówi malarka. Dodaje, że sygnały o tym, że jej prace nie są dostępne przez cały czas, przekazywali jej m. in. goszczący w Szczytnie znajomi z Francji, Niemiec i Włoch. Tłumaczenia kierownictwa muzeum o konieczności wykonywania drobnych zabiegów konserwatorskich nazywa wymówkami. - To są obrazy olejne i nie ma takiej potrzeby – uważa.

Ewa Kułakowska