- Rękami Polaków likwiduje się polskie szkolnictwo - komentuje postawę władz Jedwabna ks. Ireneusz Trochimowicz, proboszcz parafii w Nowym Dworze. Radni zadecydowali, że szkoła podstawowa w tej miejscowości ograniczy działalność tylko do klas 0-3.

Ograniczona szkoła

Radni Jedwabna zadecydowali, że od nowego roku szkolnego dotychczasowa samodzielna szkoła podstawowa w Nowym Dworze stanie się filią Zespołu Szkół w Jedwabnie, a liczba klas z dotychczasowych 0-6 zostanie zredukowana do oddziałów 0-3. Decyzja zapadła na sesji 26 maja.

Nieubłagane prognozy

Prognozy demograficzne są nieubłagane. Z roku na rok do szkół, w tym i tej w Nowym Dworze, uczęszcza coraz mniej dzieci. Do klasy czwartej i piątej chodzi po siedmioro uczniów, w klasie szóstej jest ich dwanaścioro.

Władze Jedwabna po kilkuletnich przymiarkach uznały, że w takim kształcie szkoła dalej nie może funkcjonować. Postanowiono więc, że dzieci z Nowego Dworu z klas IV-VI będą dowożone do Jedwabna, dzięki czemu uda się zbić koszty utrzymania placówki w Nowym Dworze o 180 tys. zł. Wzrosną za to, ale tylko o 14,5 tys. zł, koszty transportu.

- Subwencja, którą otrzymujemy z budżetu państwa pokrywa nam tylko 70% wszystkich wydatków na oświatę - tłumaczył konieczność szukania oszczędności wójt Włodzimierz Budny.

Wielki kocioł

Argumenty władz wcale nie przekonują mieszkańców Nowego Dworu. Przeniesienie ich dzieci do Jedwabna oznaczać będzie, że liczba dzieci w poszczególnych oddziałach tej szkoły wzrośnie do 30. To na pewno nauki nie ułatwi.

- W krajach unijnych stawia się na małe szkoły, a tu będziemy mieli wielki kocioł - wyrażali swoje obawy rodzice. Ich słowami obruszył się przewodniczący rady Cezary Lichtensztejn, określając je jako nieeleganckie. Za chwilę jednak wrażliwość przewodniczącego została wystawiona na zdecydowanie większą próbę, bo głos zabrał ks. Ireneusz Trochimowicz, proboszcz parafii w Nowym Dworze.

- To początek likwidacji szkolnictwa - komentował politykę samorządowców ks. proboszcz, prorokując że za kilka lat, kierując się względami ekonomicznymi, radni być może zlikwidują także szkołę w Jedwabnie. Ksiądz proboszcz nie wahał się porównać decyzji samorządowców do działań okupantów, którzy walkę z polskim narodem zaczynali od unicestwiania ludzi najbardziej wykształconych.

- Czy musimy ruszać to, co dobre, to co służy narodowi? Czy nie możemy przetrwać trudnego okresu i utrzymać tego, co służy Polakom tak, żeby potem nikt nie zarzucił, że rękami Polaków likwiduje się polskie szkolnictwo? - pytał samorzadowców ksiądz. Jego słowa nie spodobały się wójtowi i przewodniczącemu rady. Ten drugi odrzucił zarzut, że działania gminy zmierzają do odtrącania ludzi wykształconych.

- Ja jestem skromnym tego przykładem - oznajmił zgromadzonym Lichtensztejn zdradzając, że gmina Jedwabno pozyskała go "pewnymi zachętami".

Decyzji samorządu bronił też wójt.

- Nie można zmiany organizacyjnej szkoły porównywać do holocaustu - odpierał zarzuty Budny. - Nikomu nawet na myśl nie przyszło, żeby likwidować szkołę. Musimy po prostu strukturę organizacyjną dopasować do istniejących warunków i możliwości.

Według zapowiedzi liczba etatów pedagogicznych w Nowym Dworze zmniejszy się z 11 do 4. Wójt zapewniał, że każdy ze zwolnionych nauczycieli będzie mógł uczyć w Jedwabnie.

- Nauczycielom krzywda się nie stanie. Będą tylko pracować w innych, na pewno trudniejszych warunkach - przepowiadał najbliższą przyszłość pedagogom z Nowego Dworu, Budny.

Rodzice dzieci, pogodzeni już z decyzją, że ich szkoła będzie tylko filią Zespołu Szkół w Jedwabnie, próbowali jeszcze przekonać radnych, aby nie redukowali liczby klas. Tu jednak zaoponował wójt, a jego zdanie podzieliła zdecydowana większość radnych. Tylko jeden, Szczepan Worobiej, głosował przeciwko projektowi uchwały.

Andrzej Olszewski

2004.06.02