W Jedwabnie wciąż nie cichnie spór o ogrodzenie okalające miejscowy kościół. Dziś mija termin, w którym ksiądz Misiak powinien złożyć wniosek o zamianę gruntu, na którym stoi mur. Wójt Budny zapowiadał wcześniej, że jeśli proboszcz tego nie zrobi, sprawa trafi do sądu.
DAROWIZNA ZAMIAST ZAMIANY
Batalia o przykościelny mur w Jedwabnie ciągnie się już od kilku miesięcy. Przypomnijmy, że w czerwcu wójt Włodzimierz Budny skierował do miejscowego proboszcza księdza Józefa Misiaka pismo, w którym wezwał go do rozebrania ogrodzenia zajmującego część działki należącej do gminy, tłumacząc to względami bezpieczeństwa. Według włodarza, istniejąca sytuacja utrudnia korzystanie z drogi prowadzącej na cmentarz i naraża jej użytkowników na ryzyko wypadków. Jako alternatywne rozwiązanie wskazuje zamianę gruntu z ogrodzeniem na teren będący własnością parafii leżący naprzeciw drogi gminnej. W przypadku braku reakcji ze strony księdza, grozi skierowaniem sprawy do sądu. Proboszcz zwrócił się z prośbą o pomoc w polubownym rozwiązaniu problemu do radnych. Przypomina, że parafia wybudowała mur w dobrej wierze, poprawiając tym samym estetykę otoczenia oraz zapewniając bezpieczeństwo wiernym uczestniczącym w nabożeństwach. Podkreśla także, że naruszenie granic było nieświadome, a nowe ogrodzenie powstało na fundamentach starego. Odpowiedzią na prośbę proboszcza była zwołana w lipcu wspólna komisja z udziałem członków rady parafialnej. Radni zastanawiali się, jakie rozwiązanie konfliktu byłoby najlepsze. Padły dwie propozycje. Pierwsza to zaakceptowanie warunków wójta i zamiana gruntów. Druga, zgłoszona przez Elżbietę Miścierewicz – Otulakowską zakłada nieodpłatne przekazanie przez gminę na rzecz parafii działki, na której stoi mur. Zdaniem radnej byłoby to znacznie tańsze rozwiązanie. Sugerowana przez wójta zamiana wiązałaby się z licznymi wydatkami, wynikającymi m.in. konieczności wytyczenia dwóch działek, opłat notarialnych oraz sądowych. Koszty te spadłyby na mieszkańców gminy. Więcej zwolenników zyskała druga koncepcja.
WÓJT SIĘ NIE ZGADZA
Propozycję wysuniętą podczas komisji zaakceptował także proboszcz i rada parafialna, choć ten pierwszy, na skutek nacisków kurii dążącej do jak najszybszego załagodzenia konfliktu, był już skłonny przystać na sugestie wójta. Z wizytą do kurii udała się także delegacja radnych i parafian, by przedstawić stanowisko wypracowane podczas komisji. Z kolei wójt Włodzimierz Budny nie godzi się na nieodpłatne przekazanie działki. Swój sprzeciw tłumaczy brakiem możliwości prawnych dokonania darowizny i nadal jako sposób na załatwienie sprawy wskazuje zamianę gruntów. Termin na złożenie przez parafię wniosku w tej kwestii wyznaczył na 30 września.
O KROK OD ŚMIESZNOŚCI
Pomysł nieodpłatnego przekazania działki nie zyskuje też aprobaty wszystkich radnych. Sceptycznie do niego podchodzi m.in. Szczepan Worobiej. - Byłoby to bardzo dobre rozwiązanie pod warunkiem, że wójt wykazałby dobrą wolę, a przecież wszyscy wiemy, że on jej nie ma – twierdzi radny, określając koncepcję darowizny mianem nierealnej. Na razie wszystko wskazuje więc na to, że spór nie zostanie rozwiązany. - Będzie dalsze nękanie i straszenie księdza sądem przez wójta – przewiduje Elżbieta Miścierewicz – Otulakowska. Według niej Włodzimierz Budny nie skieruje jednak sprawy na drogę sądową.
- Sam ośmieszyłby się w ten sposób, bo sąd zapytałby go od razu, dlaczego dopiero teraz zauważył naruszenie gminnej działki, skoro mur stoi na niej już parę ładnych lat. To ewidentne zaniedbanie ze strony gminy – twierdzi radna, dodając, że sprawa i tak się przedawniła. W tej sytuacji sądzenie się gminy z parafią, naraziłoby tylko mieszkańców na niepotrzebne koszty.
KAPLICA W TLE
Wielu obserwatorów lokalnej sceny uważa, że upór wójta podyktowany jest jego niechęcią wobec planów budowy kaplicy przy kościele. Wątpliwości co do tego nie ma Szczepan Worobiej. - Cały ten temat został przez wójta podjęty sztucznie. Z tego, co wiem, zależy mu na storpedowaniu planów budowy kaplicy – twierdzi radny. Podobnego zdania jest także Elżbieta Miścierewicz – Otulakowska, która wskazuje jeszcze inny motyw. - Docierają do mnie głosy mieszkańców, że to zemsta wójta za to, że rada nie zgodziła się wiosną na zamianę działek, o którą się starał – mówi.
O ustosunkowanie się do tych zarzutów chcieliśmy poprosić wójta Budnego. Niestety, mimo wielu prób skontaktowania się z nim w czwartek i piątek, pozostawał nieuchwytny.
Ewa Kułakowska/fot. A. Olszewski