Dzisiejszy felietonik powinien mieć zmieniony tytuł cyklu z „Gawędy z niskiej grzędy” na „Gadułki z wyższej półki”. A to dlatego, że oto zamierzam wspiąć się aż na Jasną Górę, aby wspomnieć częstochowskich ojców paulinów. Na przełomie lat 70. – 80. łączyła mnie współpraca z klasztorem, a kilka zabawnych anegdot zachowałem w pamięci do dziś. Zanim opowiem jak to się dla mnie zaczęło, kilka ogólnych informacji o zakonie.
Czytelnicy „Kurka” zapewne wiedzą, że klasztor na Jasnej Górze to miejsce pobytu Generała Paulinów, jest to zatem główny klasztor zakonu, czyli klasztor generalski. Ojciec Generał zarządza wszystkimi paulinami na świecie, a jest ich obecnie około pięciuset, mieszkających w niewiele ponad pięćdziesięciu klasztorach. Częstochowskim klasztorem zarządza, oczywiście, Przeor kierując pracą mieszkających tam zakonników. W czasach, o jakich chcę napisać, ojców paulinów żyło w klasztorze bodaj siedemnastu. Obowiązującą zasadą przyjęcia kandydata do ścisłego grona zawsze była jego przydatność dla wspólnoty. Toteż w klasztorze na Jasnej Górze poznałem ludzi fantastycznie wykształconych. Każdy z ojców to wybitny specjalista, przydatny Zakonowi w którejś ze świeckich dziedzin. Z zasady pogodni i życzliwi, o wszechstronnych zainteresowaniach, stanowią swoisty klub inteligencji.
Pod koniec lat siedemdziesiątych kierowałem pracownią wystawienniczą w macierzystej firmie, w Warszawie.
Pewnego bardzo wczesnego poranka do mojego gabinetu ktoś zapukał. Był to znakomity projektant-wystawiennik Jan Kosiński, z racji charakterystycznej urody przezywany Frankensztajnem. Upewniwszy się, że już jestem w pracy, cofnął się spod drzwi i zawołał w głąb korytarza:
- Ojcze! Niech ojciec tu pozwoli, pan inżynier już jest.
Mocno zdziwiłem się dlaczego dorosły człowiek wybrał się do mnie z ojcem. Ponadto zaciekawiło mnie jakiej też urody może być ojciec słynnego Frankensztajna…
I oto wszedł do gabinetu człowiek jeszcze młody, rumiany i uśmiechnięty, zdecydowanie młodszy od pana Kosińskiego i nijak nie pasujący urodą do tego, który nazwał go ojcem.
Okazało się, że był to paulin z Jasnej Góry po cywilnemu. Kustosz jasnogórskich zbiorów – ojciec Jan Golonka. Przyjechał z Częstochowy, aby zlecić firmie „Pracownie Sztuk Plastycznych” realizację ekspozycji w zbrojowni na Jasnej Górze. Według projektów Jana Kosińskiego. I tak zaczęła się nasza współpraca i częste wizyty w klasztorze.
Projekt ekspozycji przewidywał namalowanie na wybranych ścianach kompozycji graficznych według starych sztychów z epoki najazdu Szwedów. Podjął się tej pracy znany malarz Tadeusz Żołdak. Tadeusz przez tydzień mieszkał w klasztorze i pracowicie malował. Pewnego dnia do zbrojowni wszedł Ojciec Generał. Tadeusz akurat malował dolne partie ściany, robił to więc na kolanach. Ojciec Generał przyjrzał mu się uważnie i pyta?
- Czy palisz papieroski synu?
- W ogóle to palę, ale tu nie wolno – odpowiedział grzecznie i na kolanach Tadzio.
- Mnie wolno – powiedział Generał - a że ty synu pracujesz tak ciężko i do tego na kolanach udzielam ci jednorazowej dyspensy i … zapalmy sobie po papierosku.
Tu Ojciec Generał, namiętny palacz, poczęstował Tadzia, podkreślając, że jest on pierwszą świecką osobą, która dostąpiła takiego zaszczytu!
Za to w sprawach zasadniczych respektowanie hierarchii, czyli przestrzeganie drogi służbowej obowiązywało w klasztorze bez żadnej taryfy ulgowej.
Do jasnogórskiego klasztoru przyjechała komisja rzeczoznawców Ministra Kultury, aby ocenić dotychczasowy postęp prac. Komisję powitała pełna reprezentacja władz zakonu. W pewnym momencie Ojciec Generał zaproponował zwiedzenie zamkniętego skarbca. Potrzebny był zatem klucz. Ojciec Generał poprosił o klucz Ojca Przeora. Ten natychmiast zwrócił się do kustosza - Ojcze Golonka, proszę o klucz. Kustosz odwrócił się do swojego asystenta- Bracie Marku, klucz! Ów spojrzał w stronę drzwi, gdzie stała posługująca siostra. Okrzyk: - Siostro, klucze! – poderwał siostrę do biegu.
Po chwili klucz został wręczony bratu Markowi, ten podał go Ojcu Kustoszowi, onże Przeorowi, a Przeor uroczyście przekazał klucz w ręce Ojca Generała. Zgodnie z zasadą drogi służbowej.
Ojca Jana Golonkę oglądałem stosunkowo niedawno w telewizji. Minęły lata, zmienił się. Dowiedziałem się, że od roku 1992, poza pełnionymi funkcjami opiekuna zbiorów, jest także kapelanem wojskowym, a rok temu został awansowany do stopnia pułkownika.
Warto na koniec dodać, że Zakon Paulinów istnieje od roku 1308. Obecnie obchodzone jest 700-lecie jego powstania.
Andrzej Symonowicz