Ponad pół wieku w kapłaństwie i prawie 30 lat na stanowisku szczycieńskiego dziekana – takim stażem może pochwalić się ksiądz Józef Drążek, który z końcem czerwca odchodzi na emeryturę. Funkcję proboszcza parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny przejmie ksiądz Andrzej Preuss, dotychczas sprawujący swoją posługę w Barcianach.
KSIĄDZ REKORDZISTA
- Jestem unikatem w diecezji. Nie ma już żadnego księdza, który by tyle lat był na jednej parafii - tłumaczy swoją decyzję o rezygnacji z pełnionych funkcji ks. Drążek.
Odejście na księżowską emeryturę wiąże się jednak przede wszystkim z osiągnięciem wieku 75 lat.
Jego następcą będzie ks. Andrzej Preuss, proboszcz parafii Niepokalanego Serca NMP w Barcianach z dekanatu kętrzyńskiego.
- Na razie będzie pełnił tylko obowiązki proboszcza. Po jakimś czasie zostanie prawdopodobnie dziekanem – mówi ks. Drążek. Przy okazji zdradza nam, że sugerował swoim zwierzchnikom, by jego następcą został „ktoś z miejscowych”. Decyzja była jednak inna.
Dziekan nie zna osobiście ks. Preussa. Wie tylko, że to kolega z roku ks. Jacka Bacewicza, obecnego proboszcza parafii w Szymanach.
PRZYSTANEK SZCZYTNO
Szczytno jest najdłuższym przystankiem na kapłańskiej drodze księdza Józefa Drążka. W naszym mieście pojawił się w roku 1980, po 13 latach spędzonych w Świątkach k. Dobrego Miasta. Do przyjścia do Szczytna zachęcił go ówczesny biskup warmiński Józef Glemp. Jak przyznaje ks. Drążek, nie był jedyną osobą, której proponowano posługę w Szczytnie. Ksiądz, któremu zamierzano powierzyć tutaj przejęcie obowiązków dziekana wystraszył się.
- Mówiło się, że jest tu 27 tysięcy świeckich i 5 tysięcy milicjantów – wspomina ksiądz dziekan. - Ja powiedziałem sobie: pójdę tam, głowy mi przecież nie urwą.
Dodatkowym wyzwaniem dla ks. Drążka był fakt, że opuszczał parafię niewielką, 2-tysięczną, a przed nim było zarządzanie 30-tysięczną. W roku 1980 parafia WNMP była w Szczytnie jedyną.
Choć sprawowanie posługi w naszym mieście zaczynał w czasach dla Kościoła niełatwych, nie przypomina sobie szczególnie przykrych sytuacji. Relacje z „aparatem nacisku” układały się całkiem dobrze. - Miałem dużo sympatii ze strony milicjantów. Udzielałem im „po cichu” ślubów, bez wymaganych zapowiedzi. Specjalne zezwolenie w tej sprawie wydał biskup Glemp.
Ksiądz Drążek nieźle wspomina kontakty z władzami miejskimi sprzed 1989 r., ceni sobie również współpracę z burmistrzami, którzy sprawowali swój urząd już po przemianach ustrojowych w Polsce. To samo dotyczy osób duchownych.
- Wszystkich księży, z którymi współpracowałem, oceniam bardzo dobrze– zapewnia szczycieński dziekan.
Za jego „kadencji” w parafii WNMP w Szczytnie posługę pełniło łącznie 21 wikariuszy. Zapytany o to, kogo najmilej wspomina, odpowiada, że nie chce nikogo wyróżniać. - Wtedy by inni ucierpieli – tłumaczy. Wyszczególnia za to jednego ze swoich profesorów, mającego dziś ponad 90 lat arcybiskupa Ignacego Tokarczuka. - Mocno byłem też zżyty z księdzem biskupem Wilczyńskim (dziś patronem jednej z olsztyńskich ulic – przyp. aut.) - dodaje. - On mnie święcił na kapłana. To był prawdziwy ojciec diecezji.
NIE TYLKO DOBRE CHWILE
Podczas sprawowania przez księdza Drążka urzędu w dekanacie doszło do kilku przypadków tzw. porzucenia sutanny, czyli odejścia ze stanu kapłańskiego.
- Kapłaństwo styka się z rzeczywistością. Czasami nie jest to tak, jak się myślało. Nie potępiam tych księży, którzy poodchodzili - mówi szczycieński dziekan. - Zachowują wiarę, bardzo często proszą, aby Ojciec Święty pomógł uregulować im życie.
Ks. Drążek ostrożnie podchodzi do pomysłów poważniejszych zmian w Kościele, choćby kwestii zniesienia celibatu.
- Wydaje mi się, że tak, jak jest, jest najlepiej. Ci, którzy porzucają kapłaństwo, potem chcą często wrócić. Przyłożysz rękę do pługa, to się nie oglądaj wstecz – przywołuje biblijną myśl.
ZNAK CZASÓW
Choć Polska to dla wielu symbol katolicyzmu, ksiądz Drążek zauważa zmniejszenie religijności społeczeństwa, inne podejście do obowiązków związanych z wymogami wiary.
- Starsi „trzymają się”, ale młodsi, zmęczeni weekendem, „dyspensują się” - mówi o kwestii uczestniczenia w niedzielnej mszy.
Dostrzega również odmienne niż przed laty podejście dzieci i młodzieży do lekcji religii. - Kiedyś prawie wszyscy przychodzili na zajęcia do sali katechetycznej. A teraz ksiądz do szkoły idzie, a frekwencja mimo to jest mniejsza - ubolewa kapłan.
SPOSÓB NA KONDYCJĘ
Mimo nie najmłodszego już przecież wieku, ks. Drążek wciąż zachowuje dobrą kondycję. Sam ma tego świadomość. - Niektóre parafianki mówią: Już ksiądz odchodzi? Młodo wygląda... - przywołuje fragmenty rozmów z wiernymi. Jak zapewnia, raczej nie ma słabości. Unika alkoholu („wyjątkowo lampka koniaku”), słodyczy, nie słodzi nawet herbaty. - Kiedyś paliłem – zwierza się. Jego pasją pozostaje motoryzacja. Na rozmaite rozrywki brakuje mu czasu – z tej przyczyny nie ogląda np. seriali. Interesuje się sportem: boksem i piłką nożną. Starsi czytelnicy pamiętają być może rozpoczynanie futbolowych turniejów z udziałem m.in. księży od honorowego kopnięcia właśnie przez dziekana Drążka.
EMERYTURA, ALE NIE DO KOŃCA
Przejście na emeryturę nie oznacza „zniknięcia” z życia Kościoła.
- Ksiądz, dopóki chodzić może, musi spełniać posługę – tłumaczy kapłan. Przez dwa najbliższe lata planuje zostać w Szczytnie, choć zamieszka już poza plebanią. - Później przeniosę się do Olsztyna, do Konwiktu Kapłanów Warmińskich – zapowiada.
W najbliższą niedzielę 28 czerwca (godz. 13.00) w kościele WNMP w Szczytnie zostanie odprawiona msza dziękczynna w intencji ks. dziekana Józefa Drążka.
Grzegorz Pietrzyk, (o)