Parkowanie na przejściu

Ostatnio kilku naszych Czytelników skarżyło się na nadgorliwość miejskich strażników w kwestii karania za wykroczenia drogowe. Zdaniem naszych rozmówców zostali oni niesprawiedliwie ukarani mandatami za parkowanie na niedawno oddanej do użytku ul. Targowej. Konkretnie chodziło o urządzanie postoju pod pawilonem z odzieżą męską usytuowanym przy skrzyżowaniu z ul. Żeromskiego, co pokazuje zdjęcie - fot. 1.

Kiedy zjawiliśmy się na miejscu, początkowo wydawało się nam, że parkować tu można, bo znajduje się tutaj mały placyk, identyczny z tym, jaki znajduje się po drugiej stronie ulicy, pod sklepem hydraulicznym (wówczas wymagana minimalna odległość parkowania – 10 m od skrzyżowania nie ma tu zastosowania). Jednak gdy dokładniej przypatrzyliśmy się miejscu, okazało się, że nie jest to żaden placyk, a fragment chodnika, do którego wiedzie przejście dla pieszych. Co prawda nie ma na jezdni wymalowanych pasów, ale za to wyraźnie widać stosowny znak - fot. 2.

- Po chodniku, w miejscu gdzie urządzono przejście dla pieszych, samochodem jeździć nie wolno i nie wolno parkować - wyjaśnia komendant Straży Miejskiej Janusz Gutowski. Dodaje, że sprawa jest tak oczywista, że nie powinno nikogo dziwić karanie mandatami za parkowanie w tym miejscu. Ponieważ mimo wszystko kierowcy uparcie stawiają tam swoje auta, strażnicy miejscy wystąpili z wnioskiem do władz miejskich, aby postawić tutaj barierkę. Taką samą, jaka stoi po drugiej stronie ulicy (szczegół w czerwonym otoku na fot. 1). Jak zapewniają nas urzędnicy z ratusza, barierka jest już zamówiona i z nastaniem wiosny zostanie ustawiona. Także wtedy będą wymalowane na jezdni pasy dla pieszych.

ORYGINALNA ZEBRA

Oto inne miejsce w Szczytnie, gdzie stoi tabliczka z nazwą ulicy i gdzie wisi drogowskaz pokazujący kierunek do lecznicy dla zwierzaków - fot. 3.

Przedmiotom tym nic zarzucić nie można. Ot, zwykła tabliczka, jakich stoi w mieście sporo i normalny drogowskaz, ale gdy spojrzymy na te rzeczy z dalszej perspektywy, widok okaże się dość osobliwy - fot. 4. Na zdjęciu, które przedstawia fragment ul. 1 Maja, widzimy przejście dla pieszych, tym razem z wymalowanymi pasami, ale poprowadzone wprost do wylotu ul. Rafajłowicza. Takie usytuowanie zebry to bodaj ewenement w skali kraju. Widzieliśmy tam, jak samochody wyjeżdżające od strony lecznicy w kierunku ul. 1 Maja pakowały się wprost na zebrę, rozganiając przechodniów. Tymczasem taka jazda jest niedopuszczalna. Stanisław Drężek, instruktor jazdy, przypomina że nie można poruszać się samochodem wzdłuż zebry.

Z kolei poinformowani przez nas pracownicy Urzędu Miejskiego, aby ukrócić ten niedozwolony proceder obiecują, że podobnie jak przy przejściu obok targowiska, tak i tutaj zostanie ustawiona barierka blokująca ruch samochodowy. To spowoduje, że dojazd do lecznicy dla zwierząt będzie możliwy tylko od strony ul. Konopnickiej oraz marketu „Biedronka”.

ZAGADKA LINII NR 2

Przez ul. Konopnickiej, Kajki oraz Przerwy-Tetmajera wiedzie fragment linii autobusowej nr 2, który, niestety, od nieomal trzech lat jest nieczynny. Zawieszenie kursów na tym odcinku było związane z pamiętną przebudową ul. Leyka i Konopnickiej. Cóż, 10 grudnia ubiegłego roku ów ciąg komunikacyjny został oddany do użytku, ale komunikacja autobusowa nie została przywrócona. Na przystankach tego odcinka, jak wisiały, tak wiszą takie oto tabliczki - fot. 5. Dziwi to i denerwuje mieszkańców tej części miasta, zwłaszcza starszych wiekiem.

Skarżą się oni „Kurkowi”, że nie zawsze mają siły na piesze wędrówki do centrum po zakupy, czy do lekarza. Z kolei na jazdy taksówkami ich nie stać. Cóż, jak wyjaśnia nam wiceburmistrz miasta Krzysztof Kaczmarczyk, samo oddanie do użytku przebudowanej ul. Konopnickiej nie wystarczy, aby skierować tam miejskie autobusy. Do tego potrzebne jest specjalne zezwolenie na wykonywanie transportu publicznego, które wydaje Starostwo Powiatowe. Wiąże się to ze sporządzeniem całej góry rozmaitych dokumentów. Między innymi trzeba wykonać szczegółowe, co do minuty rozpiski jazdy autobusów na tym odcinku, podać ich liczbę, itp. Ponieważ takie same dokumenty szykowane są akurat na wszystkie linie obsługiwane prze Miejski Zakład Komunikacji, bo planowana jest wiosenna zmiana całego rozkładu jazdy, komunikacja na opisywanym wyżej odcinku zostanie przywrócona z dniem 1 kwietnia. Tak zapewnia szef MZK Jan Lis.

HARCE W KOŃCÓWCE FERII

Zimowe ferie powoli się kończą (gdy to piszemy jest 4 lutego), a wraz z nimi odchodzi bodaj i zima, bo meteorolodzy zapowiadają dłuższą odwilż.

My jednak postanowiliśmy sprawdzić jak te ostatnie dni wolne od nauki spędzają miejscowi uczniowie. Czy siedzą w domach, czy może zobaczymy ich na świeżym powietrzu.

Ku naszemu zdziwieniu, na lodowisku za halą sportową im. Wagnera, na którego taflę narzekaliśmy w poprzednim „Kurku”, przebywała spora grupka dzieci i młodzieży. Wśród niej wyróżniały się aktywnością i humorem trzy dziewczynki, które jak powiedziały „Kurkowi” przychodzą na lodowisko praktycznie codziennie i świetnie się bawią - fot. 6 (pierwszy plan, od lewej 7-letnia Martynka, Natalia (8) i Patrycja (9). Kawałek dalej na naturalnym stoku rozciągającym się między ul. Konopnickiej, a brzegiem małego jeziora zastaliśmy jeszcze liczniejszą grupkę amatorów aktywnego spędzania zimy.

Tam niestrudzony prezes TKKF-u Zbigniew Dobkowski przeprowadzał zawody biegowe i saneczkarskie dla dzieci w ramach akcji „Zima w mieście”. Uczestnicy tych zmagań, czego byliśmy świadkiem, bawili się doskonale, a mimo to, nie całkiem syci wrażeń po wielogodzinnej sportowej rywalizacji postanowili zademonstrować „Kurkowi” coś specjalnego, czyli zjazd szalonej gąsienicy. Aby przekonać się co to takiego, wystarczy spojrzeć na kolejne zdjęcie - fot. 7. Na tym nadjeziornym stoku poznaliśmy także najmłodszą chyba w Szczytnie narciareczkę, 7-letnią Kingę, uczennicę I klasy SP nr 6. Między kijkami wbitymi w strome zbocze urządzała ona sobie zjazdy slalomowe, a techniki jazdy mógłby pozazdrościć jej niejeden dorosły - fot. 8. Kinga próbuje jazdy na nartach już prawie od roku. Jej tata Paweł Łebkowski uważa, że dzieci powinny uczyć się jazdy na deskach skończywszy 6 lat, zresztą i on sam zaczynał właśnie w tym wieku. Na naturalnym stoku za boiskiem Szkoły Podstawowej nr 6 prowadził coś w rodzaju narciarskiej szkółki, w której nauki pobierało sporo dzieci. Zajęcia odbywały się codziennie w okresie ferii w godz. 11.00 - 13.00.

Szkoda, że dowiedzieliśmy się o tym w momencie, gdy zimowa przerwa w szkolnych zajęciach akurat dobiegała końca, bo moglibyśmy wcześniej poinformować o tym naszych Czytelników. Jakby jednak nie było, zaobserwowane wyżej scenki przeczą obiegowej opinii, że tak to już się porobiło we współczesnych czasach, że dzieci tylko cięgiem siedzą przed komputerami lub telewizorami i nie wygoni się ich nawet siłą na świeże powietrze. Jak widać, gdy milusińskim zorganizuje się odpowiednie miejsce, np. lodowisko lub wykorzystując naturalne warunki wymyśli ciekawe zawody albo nawet szkółkę jazdy na nartach, chętnie i gromadnie w tym wszystkim uczestniczą. Wymaga to jedynie nieco wysiłku z naszej strony, czyli dorosłych i to wszystko.