Zmuszająca do refleksji rysunkowa satyra i kunsztowna muzyka to strawa duchowa, którą Muzeum Mazurskie w Szczytnie i władze miasta zapewniły z okazji inauguracji roku kulturalnego.
Humor i satyra
Wernisaż kolejnej wystawy, który odbył się w piątek 3 października, sprowadził do szczycieńskiego muzeum wyjątkowo liczną rzeszę gości, wśród których sporo było przedstawicieli olsztyńskiego środowiska kulturalnego. I nic dziwnego, skoro głównym bohaterem wieczoru był Aleksander Wołos, z wykształcenia doktor habilitowany nauk rolniczych, a z zamiłowania - satyryk - rysownik.
Wśród licznie wystawionych prac znaleźć można i szkice, które powstały w latach 50., gdy ich autor dopiero wkraczał na artystyczną drogę, a do których inspirację czerpał w ... szczycieńskim muzeum.
W tutejszym szpitalu urodził się bowiem jego pierwszy syn (drugi obecnie w Szczytnie pracuje). To właśnie po powitaniu swego pierwszego potomka, w latach 50., ubiegłego stulecia Aleksander Wołos odwiedził także muzeum, w którym najbardziej "w oko" wpadły mu słynne już mazurskie kafle.
- A że zawsze miałem ze sobą szkicownik, więc je rysowałem - opowiadał artysta dodając, że również inne wydarzenia w jego życiu sprowadzały go do Szczytna. W 1957 roku, krótko po ślubie, wraz z żoną pracował w Pasymiu. Któregoś pięknego popołudnia nie wsiedli jednak do właściwego pociągu i zamiast do Olsztyna, dojechali do Szczytna. Pora była już wieczorna i żadnej szansy na powrót do domu.
- Poszliśmy do hotelu, ale nie chciano nam udostępnić pokoju, bo... nie mieliśmy w dowodzie osobistym wpisu o zawartym małżeństwie. Przyszło nam nocować na dworcu - wspominał rysownik życiowe perypetie. - Tak to kiedyś komunistyczne władze dbały o moralność - podsumował.
To, że w Aleksandrze Wołosie tkwi humor i konieczne u satyryka patrzenie na świat "przymrużonym okiem" widać w jego twórczości, którą dotychczas prezentował podczas 27 wystaw indywidualnych. Brał też udział w 28 wystawach zbiorowych w kraju i w 73 zagranicznych. Jego rysunki od dziesiątków lat zdobią szpalty wielu tytułów prasowych. Jest też laureatem licznych nagród, przyznanych mu zarówno przez jurorów polskich, jak i zagranicznych.
Kulturalna inauguracja
Gdy już muzealni goście zapoznali się z twórczością olsztynianina, mieli okazję dowiedzieć się o dokonaniach i osiągnięciach rodzimych działaczy kultury. Mówiła o tym przewodnicząca Rady Miejskiej Monika Hausman-Pniewska, wskazując między innymi na rosnącą aktywność różnorodnych stowarzyszeń i organizacji.
- Nie dla każdej z nich organizowanie imprez kulturalnych jest celem statutowym, ale mimo to podejmują się działań, dzięki którym życie kulturalne naszego miasta nabiera barw, nie tylko pastelowych - mówiła przewodnicząca, odwołując się do tytułu satyrycznej wystawy "Pastelowy humor". Długo wymieniała tych wszystkich, którzy w kształtowanie miejscowej kultury wnieśli widomy wkład zastrzegając, że lista nie jest pełna. A gdy już przewodnicząca oddała hołd animatorom lokalnej kultury przyszła pora na jej "zagranicznych" przedstawicieli. Do głosu, a raczej do instrumentów zostali dopuszczeni Antoni Czajkowski i Czesław Roszkowski. Pierwszy na keyboardzie, drugi na puzonie, wprowadzili słuchaczy w czarowny świat broadwayowskich musicali, klasycznego jazzu i muzyki filmowej. Dawka duchowej strawy była duża jeśli uwzględnić na przykład fakt, że Czesław Roszkowski swą muzyczną wirtuozerię szlifował pod okiem Stefana Rachonia i z prowadzoną przez niego byłą Wielką Orkiestrą PR i TV "zaliczył" największe sceny krajowe i europejskie.
Halina Bielawska
2003.10.08