PASYMSKA ATRAKCJA
W Pasymiu przy nadjeziormym bulwarze są aż dwa mola. Jedno potężne z daszkami stoi w pobliżu zabytkowego kościoła ewangelickiego. Drugie, usytuowane niedaleko dawnego kina, choć znacznie mniejsze, jest o tyle ciekawe, że nie ma zakotwiczenia w dnie. Unosi się na wodzie niczym statek i jak statek potrafi też bujać. Nie można tego jednak poczytywać za wadę, a odwrotnie za zaletę – to taka dodatkowa atrakcja. Ba, ostatnio trudno na nie wejść, gdyż znikło sporo żwirowej podsypki u jego progu. Mniej sprawne, a właściwie mniej skoczne osoby mają teraz pewien kłopot z dostaniem się na tę ciekawą konstrukcję.
TRAMWAJ W SZCZYTNIE?
Pozostańmy jeszcze na chwilę w Pasymiu w związku z pewną inną wodną atrakcją, która pojawiła się także na jeziorze Kalwa. W Dzień Dziecka, jak wcześniej pisaliśmy, zainaugurowano rejsy tramwajem wodnym. Jest to dość ciekawy sprzęt. W odróżnieniu on naszej „Jagienki”, ma napęd elektryczny, więc może poruszać się po każdych wodach, nawet takich, na których wyznaczone są strefy ciszy. Tramwaj jest w dodatku „mobilny”, to znaczy łatwo go przetransportować z jednego jeziora na drugie. Stąd powstał pomysł, by np. na „Dni i Noce Szczytna” urządzić nim rejsy na małym jeziorze. Atrakcja byłaby zapewne niemała, no i byłaby wtedy okazja przyjrzeć się z bliska fontannie i może dać się nieco w niej spryskać.
BRAK KOMUNIKACJI
W związku z latem, które w końcu nadeszło i jeziorami, fani kajakarstwa narzekają, że choć mamy w Szczytnie dwa jeziora, które spina kanał, nie ma między nimi komunikacji. - Nie można z dużego domowego dostać się kajakiem na małe, bo na przeszkodzie stoi okropna rura - skarży się pan Zbigniew, zapalony kajakarz. Pamięta on czasy, kiedy rury nie było, co umożliwiało przepłynięcie z jednego akwenu na drugi. Złożywszy maszt, można było nawet przepłynąć kanał żaglówką. Małego mostku dla pieszych i rowerzystów wtedy jeszcze nie było, tylko most pod ulicami Sienkiewicza/Mickiewicza.
POSTRACH ŁABĘDZI
Pan Zbigniew opowiada nam jeszcze inną historyjkę. Jak wiadomo, co roku w Szczytnie rozgrywane są zawody w narciarstwie wodnym. Zawodników holują szybkie motorówki, które wytwarzają spory hałas i niemałą falę. Choć przejazd narciarza wodnego wygląda efektownie, nie zachwyca wszystkich, a zwłaszcza łabędzi. Fala i hałas do tego stopnia zirytowała rodzinkę tych pięknych ptaków, że postanowiła ewakuować się na małe jezioro. Cóż, na przeszkodzie stanęła wspomniana rura. Łabędzie wyszły więc z wody na strome zbocze kanału, by dalej udać się pieszo. Dorosłe ptaki szybko wdrapały się na stromy brzeg kanału, ale małe ciągle zsuwały się ze skarpy i na powrót wpadały do wody. Gdy pan Zbigniew obserwował te nieudane próby, aż ściskało go serce. Finał okazał się jednak szczęśliwy. Młodym w końcu udało się dostać na szczyt skarpy i dołączyć do rodziców. Chwilę potem ptaki przeszły przez jezdnię i plusk! - już były w małym jeziorze.
PS.
Jak nam mówi wiceburmistrz Krzysztof Kaczmarczyk, szans na to, by rura znikła raczej nie ma. Są co prawda plany jej przełożenia pod wodą, ale realizacja takiej inwestycji byłaby zbyt kosztowna jak na obecne zasoby miejskiej kasy.
SCHODKI NA SKARPIE?
Skarpa zamkowej fosy od strony plaży została obsadzona dzikim winem, no i teraz w miarę ładnie wygląda, ale niestety, ma też i łyse miejsca. Pierwsze oznaczone strzałką, to sprawka młodych adeptów sztuki ekstremalnej jazdy na rowerze. „Kurek” był świadkiem takiego zdarzenia, ale nim wydobył aparat, śmiałkowie zdążyli już zjechać w karkołomny sposób. Obok, jak każdy wie ścieżkę wydeptali piesi. Naszym zdaniem rowerzystów powinno się zastopować - może postawić na szczycie barierkę. Z pieszymi natomiast walczyć nie ma sensu. Tak czy siak będą schodzić lub wchodzić w tym miejscu, więc warto byłoby zastanowić się nad tym, czy aby nie zbudować tutaj po prostu schodków w średniowiecznym stylu.
NARESZCIE FINAŁ
Już się obawialiśmy, ale jednak udało się pomalować molo jeszcze przed sobótką. No i na pomoście pojawił się opisywany wcześniej przez nas amorek. Rzeźba wygląda na solidną, nie byle jaką , która rozpuszczałaby się na deszczu i miejmy nadzieję zagrzeje miejsce na daszku dłuż niż poprzednia.
ALE BYŁO FAJNIE!
Brazylijski mundial coraz bardzie się rozkręca. Fani piłki nożnej z napięciem oglądają w domach kolejne mecze, przypomnijmy więc zbiorowe piłkarskie święto, które dwa lata temu z okazji „Euro 2012” nie ominęło i Szczytna. Na placu Juranda powstała strefa kibica i przeżywaliśmy wówczas naprawdę emocjonujące chwile. Pisaliśmy o tym tak: Blisko tysiąc osób kibicowało polskim piłkarzom na placu Juranda, oglądając transmisję piątkowego meczu otwarcia Piłkarskich Mistrzostw Europy „Euro 2012” Polska - Grecja. Zjawiły się całe rodziny przystrojone w narodowe barwy z trąbkami i innymi sportowymi gadżetami. Nikt jednak nie spodziewał się, że w trakcie meczu nastąpią tak niebywale dramatyczne wydarzenia. Jak widać na archiwalnym zdjęciu, wśród kibiców reprezentowane były rzeczywiście wszystkie pokolenia, począwszy od dzieci, po młodzież, osoby starsze i te w całkiem poważnym wieku. Choć wiele nie zwojowaliśmy, były chwile radości, a w trakcie meczów zjawiały się nawet pary młode biorące ślub w ratuszu. Przybyła też któregoś dnia m .in. grupa kibiców z Pasymia zaopatrzona w instrumenty dęte i perkusyjne, itp., itd. A gdyby tak powtórzyć to teraz z racji mundialu? Zwłaszcza, że transmisja kosztowała miasto zaledwie parę tysięcy złotych. W tym roku strefy kibica jednak nie ma. - Polacy nie grają, więc przyszłaby tylko garstka fanów futbolu – tłumaczy wiceburmistrz. A może, jak nie cały mundial, to choćby pokazać na placu finał? Odbędzie się on 13 lipca w Rio de Janeiro, transmisja planowana jest na godz. 21.00 - pora w sam raz. Można byłoby wówczas spędzić miły wieczór na powietrzu, a nie kisić się w domach przed szklanymi, no teraz to właściwie przed plastikowymi ekranami.
WZOROWANE OŚWIETLENIE I MINIOGRÓDEK
Niedawno spółdzielnia mieszkaniowa „Odrodzenie” zainstalowała przed wejściami do niektórych swoich budynków podświetlane numery bloków. Źródłem światła są oszczędne diody LED, no i teraz wieczorem lub nocą można bez trudu trafić pod szukany adres (szczegół w górnym białym otoku). Wiemy jak to u nas w mieście jest z tymi numerami i jakie kłopoty mają z dotarciem na miejsce wezwania służby ratunkowe - pogotowie, czy straż pożarna. Poza tym spółdzielnia zainstalowała nowe zamki elektroniczne (szczegół w dolnym otoku).
Teraz nawet jak drzwi się zatrzasną, nie trzeba do nikogo dzwonić, bo wystarczy wklepać kod i po sprawie. Jeszcze jedno - w opisywanym przypadku wejście jest obudowana wiatrochronem zwieńczonym daszkiem. Ba, ten, dawno nieczyszczony, przemienił się w miniogródek botaniczny.