O tym, że żadna, choćby nawet najlepiej skonstruowana maszyna nie jest niezawodna, przekonała się niedawno burmistrz Szczytna. Jej nowy, służbowy samochód zepsuł się podczas podróży służbowej.
Zaskakująca przygoda spotkała Danutę Górską podczas służbowego wyjazdu do Warszawy. Kiedy burmistrz zbierała się już do powrotu, urzędowe auto odmówiło posłuszeństwa. Ponieważ miejscowi mechanicy orzekli, że usunięcie usterki zajmie dużo czasu, przedstawiciel producenta podstawił do Warszawy zastępczy pojazd. Pechowa skoda na lawecie pojechała do autoryzowanego salonu w Ełku. Na miejscu okazało się, że awaria jest naprawdę drobna.
- Po prostu zsunął się wężyk przy pedale sprzęgła. Wystarczyło ponownie włożyć go na miejsce, co mechanikom z Ełku zajęło zaledwie pół godziny - relacjonuje naczelnik wydziału administracyjno-technicznego UM Jan Czemeres. Nowy samochód służy władzom miejskim od kilku tygodni. Czy to, że dopiero co kupiona, warta przeszło 80 tys. zł skoda superb już na początku użytkowania spłatała przykrego figla nie jest rzeczą niepokojącą?
- Gdyby doszło do awarii silnika, byłby powód do niepokoju. Ta usterka to zupełny przypadek. Nawet w salonie nie potrafiono wyjaśnić, jak to się mogło stać - mówi wiceburmistrz Krzysztof Kaczmarczyk. Naprawa znajdującego się na gwarancji auta nie kosztowała miasta ani złotówki.
(wk/Fot. A. Olszewski)