Jerzy Zwierko i Waldemar Baranowski ze Szczecina zostali zwycięzcami III Mistrzostw Polski Oldbojów. W finale pokonali ubiegłorocznych mistrzów. Jedyny biorący udział w zawodach siatkarz ze Szczytna - Krzysztof Trzaska i jego partner Cezary Wtulich z Mławy okazali się prawdziwą rewelacją turnieju, zajmując 4 miejsce.
Siatkarskie gwiazdy
Przez trzy dni 18-20 czerwca podszczycieńskie Piece były miejscem rywalizacji najlepszych polskich par oldbojów w plażowej piłce siatkowej. Nie zabrakło utytułowanych gwiazd, jak chociażby wielokrotnego reprezentanta Polski Grzegorza Wagnera. Przyjechało wielu zawodników mających za sobą długoletni staż w drużynach pierwszo- i drugoligowych. Znany z występów w Szczytnie w Serii B Arkadiusz Wiśniewski grał w parze z Piotrem Koczanem, do niedawna trenerem reprezentacji Polski w plażowej piłce siatkowej.
Do turnieju zgłoszono ostatecznie 26 par, spośród których najlepszą okazał się duet ze Szczecina Jerzy Zwierko i Waldemar Baranowski.
Ten pierwszy ma za sobą 23 lata występów w Serii A, grał w STALI STOCZNIA Szczecin, WIFAMIE Łódź, STILONIE Gorzów, MORZU Szczecin zdobywając łącznie 6 medali Mistrzostw Polski i Puchar Polski. Obecnie występuje w JOKERZE Piła (Seria B).
- Naszym celem było zakwalifikowanie się do pierwszej czwórki, o zwycięstwie raczej nie myśleliśmy, bo faworytami byli ubiegłoroczni mistrzowie - powiedział "Kurkowi" Jerzy Zwierko.
Broniący tytułu Jacek Adamski i Ireneusz Strzycki z Kielc znakomicie sobie radzący z kolejnymi przeciwnikami, w finale musieli uznać jednak wyższość rywali ze Szczecina. Przychodziło im to z niemałym trudem i w pewnym momencie wydawało się, że finał będzie przerwany. Kwestionując decyzję sędziny ubiegłoroczni mistrzowie zeszli na znak protestu z boiska. Długie namowy pozostałych sędziów skłoniły ich jednak do powrotu. Spotkanie zakończyło się wyraźnym zwycięstwem pary ze Szczecina 2:0.
Prawdziwa rewelacja
Prawdziwą rewelacją Mistrzostw Polski okazała się para Krzysztof Trzaska (Szczytno) i Cezary Wtulich (Mława). Turniej rozpoczął się dla nich fatalnie. Zawodnik z Mławy, który jest na co dzień prawnikiem, spóźnił się do Pieców, bo uczestniczył w rozprawie. Miał do tego pecha, gdyż sędziowie okazali się dla niego bezduszni - ten w Mławie nie chcąc przesunąć sprawy na inny termin, a ten w Piecach nie godząc się na przesunięcie spotkania o kilkadziesiąt minut. Podłamani zawodnicy musieli więc pierwszy pojedynek oddać walkowerem, co jednocześnie zepchnęło ich do grupy drużyn, które, by utrzymać się w turnieju, nie mogły już żadnego spotkania przegrać. Będąca, wydawało się, na straconej pozycji para nie załamała się jednak, odprawiając z kwitkiem kolejnych bardziej znanych z siatkarskich plaż rywali. W ten sposób trafiła do półfinału, gdzie czekali na nią niepokonani do tej pory ubiegłoroczni Mistrzowie Polski. Tu już jednak sensacji nie było, podobnie jak i w pojedynku o trzecie miejsce, w którym para Trzaska-Wtulich uległa Robertowi Kamińskiemu (Warszawa) i Zdzisławowi Jabłońskiemu (Bielsko-Biała). Czwarte miejsce i tak jednak jest znakomitym wynikiem, który wzbudził uznanie największych, goszczących w Piecach, siatkarskich autorytetów.
Organizator przeprasza
Nie wszyscy jednak mieli powody do radości.
Nieusatysfakcjonowani występem wyjeżdżali z Pieców do Bielska Grzegorz Wagner i jego partner Wiesław Popik. Jedni z głównych faworytów turnieju zajęli dopiero szóste miejsce.
- Mieliśmy słabszy dzień - tłumaczył kiepski wynik były reprezentant Polski. Jego partner przyznał, że przyczyną tego mogło być zbyt późne pójście do łóżka spowodowane "wielką gościnnością Pieców".
Rozczarowana była też olsztyńska para Piotr Koczan - Arkadiusz Wiśniewski, którą ostatecznie sklasyfikowano na miejscach 9-12.
Wśród niepocieszonych był również szef powiatowego centrum sportu Jerzy Cimoszyński, jeden z organizatorów zawodów. Podczas oficjalnego zakończenia przepraszał za niedociągnięcia, które powstały, mimo - co podkreslał - wcześniejszych wskazówek udzielanych przez znanych siatkarskich fachowców Macieja Nowaka i Piotra Koczana.
- Obiecujemy, że za rok się poprawimy - bił się w piersi szef powiatowego centrum sportu.
Sukces gospodarza
Nie musiał się natomiast rumienić gospodarz zawodów Andrzej Dańkowski. Wszyscy zapytani przez "Kurka" sportowcy byli pod wrażeniem jego gościnności.
- Z jego strony zawody zostały przygotowane rewelacyjnie. Gdyby nie on, Mistrzostwa Polski zakończyłyby się klapą - podkreślał Krzysztof Trzaska.
- Do pełni szczęścia Piecom potrzeba tylko plaży - wtórował mu Grzegorz Wagner.
Pięknym położeniem boisk oczarowany był przyglądający się siatkarskim zmaganiom aktualny wicemistrz Polski w siatkówce halowej Mariusz Sordyl z AZS-u Olsztyn.
- Są tu znakomite warunki do uprawiania siatkówki plażowej, a także niebywała gościnność właściciela gospodarstwa agroturystycznego. Cóż więcej trzeba - nie krył zachwytu znany siatkarz zapewniając, że przy okazji wpadnie do Pieców pograć sobie w plażową "siatkę".
Andrzej Olszewski
2004.06.23