TRZY POŻARY
W ciągu minionego tygodnia doszło na terenie Szczytna do trzech pożarów.
* W poniedziałek 13 listopada około godziny 13.30 na ulicy Barcza w budynku wielorodzinnym pojawił się ogień w jednym z lokali. W pokoju zamieszkiwanym przez Marka S. zapaliła się kołdra. Pożar ugasili sąsiedzi mężczyzny jeszcze przed przybyciem straży pożarnej. Przyczyną było najprawdopodobniej zaprószenie ognia.
* W czwartek 16 listopada wieczorem w budynku wielorodzinnym na ulicy 1 Maja wybuchł pożar w mieszkaniu zajmowanym przez 81-letnią Walerię B. Strażacy, którzy przybyli na miejsce ewakuowali nieprzytomną kobietę, podali jej tlen i przekazali załodze karetki pogotowia. Wnętrze budynku było silnie zadymione, ratownicy musieli walczyć z żywiołem w aparatach chroniących drogi oddechowe. Ogień strawił część wyposażenia mieszkania - wersalkę, dwa fotele, ubrania i pościel.
* W piątek 17 listopada na terenie ogródków działkowych na ul. Pasymskiej spłonęła murowana altana.
CZUJNY OJCIEC
Coraz częściej w ostatnim czasie dochodzi do przestępstw z udziałem nieletnich. Rzadziej natomiast zdarza się, by o występkach dzieci informowali policję zaniepokojeni tym rodzice. Do takiego zdarzenia doszło w niedzielę 19 listopada. Ojciec zgłosił policji, że w pokoju swojego 17-letniego syna Sebastiana znalazł przedmioty mogące pochodzić z kradzieży. Na miejscu funkcjonariusze zabezpieczyli 17 pojemników z płynami służącymi do obsługi samochodów. Jak ustalono, Sebastian R. wykonywał różne prace na terenie posesji, na której znajdował się magazyn towarów. Chłopak wiedział, jak się do niego dostać i wspólnie z nieletnim kolegą dokonał kradzieży. Zabrane przez nastolatków artykuły właściciel wycenił na ok. 730 złotych. Sebastiana R. zatrzymano, przyznał się do kradzieży. Jego młodszy kolega odpowie za swój czyn przed sądem rodzinnym.
WĄTPLIWY BOHATER
W niedzielę 19 listopada wieczorem policjanci patrolujący ulicę Władysława IV w Szczytnie zauważyli fiata 126p jadącego bez wymaganego oświetlenia. Kierowca zlekceważył wysyłane przez funkcjonariusza sygnały dźwiękowe wzywające go do zatrzymania pojazdu. Zamiast poddać się kontroli, przyspieszył i zaczął uciekać w kierunku Zabiel. W trakcie pościgu skręcił w leśną drogę i w miejscowości Małdaniec wjechał na teren jednej z posesji. Kiedy zorientował się, że nie umknie stróżom prawa autem, usiłował zbiec pieszo. Próba się nie udała. Podczas zatrzymania mężczyzna stawiał opór, policjanci musieli więc użyć wobec niego siły fizycznej i założyć mu kajdanki. Całe zdarzenie wywołało spore zainteresowanie miejscowej społeczności. Obserwujący interwencję policji mieszkańcy wykazali się jednak mało chwalebnš postawą, głośno domagając się... uwolnienia kierowcy. Samochód, którym jechał wątpliwy bohater zajścia, nie był ubezpieczony i nie miał ważnych badań technicznych. W dodatku kierowca, 20-letni Sebastian M. w ogóle nie posiada uprawnień do prowadzenia pojazdów. Po badaniu stanu trzeźwości okazało się, że mężczyzna miał w wydychanym powietrzu 1,13 promila alkoholu. Sebastian M. trafił do aresztu. Odpowie za kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości, prowadzenie bez uprawnień oraz wymaganych dokumentów.
"PRZESILONY" AGRESJĄ
Nadmiar alkoholu i całkowity brak rozsądku stały się przyczyną aktu wandalizmu, do którego doszło w sobotni wieczór 18 listopada na ulicy Odrodzenia. Nietrzeźwy 20-latek postanowił zużytkować nadmiar energii, wybijajšc szybę na przystanku komunikacji miejskiej. Krewki młodzieniec miał we krwi 1,34 promila alkoholu. Jak wyznał policjantom, wybił szybę, ponieważ był... "przesilony" agresją, wywołanš mocnym trunkiem. Towarzysząca mu 16-latka również znajdowała się w stanie upojenia, stwierdzono u niej 1,54 promila. Policja ustala, kto sprzedał dziewczynie alkohol. Dwudziestolatek odpowie za zniszczenie mienia przed Sądem Grodzkim.
PODPROWADZIŁA BUTY
W ubiegłym tygodniu z klatki schodowej bloku na Kamionku zginęła para butów damskich o wartości 100 złotych. W niedzielę 19 listopada podczas legitymowania 48-letniej Grażyny S. policjanci zauważyli na jej nogach obuwie podobne do opisanego przez pokrzywdzoną. Kobieta przyznała się do kradzieży. Za popełnione wykroczenie odpowie przed Sądem Grodzkim. Buty wróciły do właścicielki.
oprac.: (łuk)
2006.11.22