Już nie 350 jak dotychczas, a 495 zł będzie wynosiła miesięczna dieta radnego w Pasymiu. Podwyżka przegłosowana na ostatniej sesji spowoduje dodatkowe, nieplanowane wcześniej obciążenie budżetu w wysokości 30 tys. zł.
ŚMIESZNIE NISKA DIETA
Kryzys gospodarzy sprawił, że w części samorządów coraz częściej pojawiają się propozycje obniżenia diet radnych. Tymczasem radni miasta i gminy Pasym postanowili zafundować sobie … podwyżkę. Na tym ich oryginalność się nie kończy. Podczas gdy w opisywanych do tej pory przez nas przypadkach domagającymi się obniżek diet byli radni opozycji, to w Pasymiu przekonywał do konieczności ich podniesienia główny oponent burmistrza – Wiesław Nosowicz.
- Nasze diety są śmiesznie małe – uzasadniał w imieniu komisji budżetowej zgłoszony projekt radny Nosowicz. Przypominał, że diety powinny stanowić rekompensatę częściowo utraconych zarobków i kosztów poniesionych w związku z pełnionym mandatem. - Te koszty znacznie wzrosły – zauważał. Przyznawał jednocześnie, że podejmowanie uchwał w sprawie podnoszenia diet jest krępujące dla radnych. Dlatego przygotowany projekt zakłada, że nie trzeba będzie już często do tematu wracać. Wysokość diet została w nim bowiem uzależniona od minimalnej płacy w kraju, którą ustala minister finansów.
- Rośnie inflacja, wszystko drożeje, a wartość pieniądza maleje –wtórował Nosowiczowi radny Mieczysław Żyra. Podawał, że w drugim mieście powiatowym Szczytnie diety są znacznie wyższe.
Przeciwny przyjęciu uchwały był wiceprzewodniczący rady Romuald Małkiewicz. Przypominał, że jeszcze niedawno, bo na początku roku zgłoszono wniosek o podniesienie diet sołtysom. Wtedy jednak komisja budżetowa była przeciw tłumacząc, że w samorządowej kasie nie ma na to pieniędzy.
- Teraz nagle znalazło się 30 tys. zł na diety radnych – dziwił się wiceprzewodniczący. Ostrzegał, że skutkować to będzie okrojeniem wydatków miasta i trudnościami w realizacji budżetu przez burmistrza. To nie przekonało Nosowicza. Według niego burmistrz trwoni pieniądze samorządowe na „drobiazgi”, a od radnych oczekuje się zaciskania pasa. – Burmistrz nie zaproponował zmniejszenia sobie wynagrodzenia, za to szuka oszczędności w oświacie, pomocy społecznej, tylko nie u siebie - wypominał lider opozycji.
Ostatecznie, głosami 8 za i 6 przeciw, uchwała przeszła.
Zwykły radny będzie otrzymywał teraz co miesiąc 33% minimalnego wynagrodzenia, czyli 495 zł (dotychczas 350 zł), przewodniczący komisji stałych 42% - 630 zł (400 zł), wiceprzewodniczący rady – 37% - 555 zł (400 zł), a przewodnicząca rady 80% - 1200 zł (900 zł). Jeśli radny będzie uczestniczył w posiedzeniu komisji doraźnej, otrzyma dodatkowo 100 zł za każde posiedzenie.
Za nieobecność na posiedzeniu komisji, bądź rady radnemu będzie potrącane 25%. Nie dotknie to tych, którzy wykażą, że powodem ich absencji były ważne przyczyny losowe, bądź przedstawią zwolnienie lekarskie.
Radni zadecydowali też o wzroście diet sołtysów. Za udział w posiedzeniu Rady Miejskiej, bądź naradzie sołtysów otrzymają 120 zł, czyli o 20 zł więcej niż dotychczas.
SKĄD WZIĄĆ TERAZ 300 TYSIĘCY?
W tegorocznym budżecie Pasymia na diety radnych zarezerwowano 74 tys. zł. Po podwyżce kwota ta wzrosła do 104 tys. zł, czyli o ponad 40%.
Burmistrz Mius, który w czasie dyskusji głosu nie zabierał, kręci głową. Przypomina, że niedawno radni nie zgodzili się na podniesienie stawki podatku rolnego w zaproponowanej przez niego wysokości, podobnej jak w pozostałych gminach powiatu. To zmniejszyło już wpływy do budżetu o ponad 270 tys. zł. Teraz nieplanowana wcześniej podwyżka diet radnych skutkować będzie dodatkowymi kosztami w wysokości 30 tys. zł.
- Dla takiego budżetu jak nasz 300 tys. zł to są bardzo duże pieniądze – przyznaje burmistrz. Przypomnijmy, że obok gminy Rozogi, samorząd pasymski należy do najbardziej zadłużonych w powiecie szczycieńskim.
Andrzej Olszewski