Większość z nas raczej nie tęskni za zbyt częstymi kontaktami ze stróżami prawa. Mimo to wielu mieszkańców, zwłaszcza mniejszych miejscowości narzeka, że policji u nich prawie wcale nie widać, a swojego dzielnicowego nie znają nawet z nazwiska. Niektórzy obawiają się, że przeprowadzone niedawno zmiany organizacyjne na posterunkach gminnych na terenie powiatu wcale nie poprawią tego stanu rzeczy.

Policjanci na cenzurowanym

JEDEN KIEROWNIK NA DWIE GMINY

Widok patrolu policyjnego lub przejeżdżającego radiowozu zwykle budzi w mieszkańcach poczucie bezpieczeństwa. Nic więc dziwnego, że coraz więcej osób chce, by policjantów na ulicach miast, miasteczek czy wsi dało się dostrzec częściej niż ma to miejsce obecnie. Podobnie jest też w naszym powiecie. Niektórzy obawiają się jednak, że stróżów prawa zamiast przybywać, będzie ubywać. Wraz z początkiem listopada komendant powiatowy policji mł. insp. Sławomir Olewiński wprowadził zmiany w organizacji gminnych posterunków. Obecnie na terenie powiatu funkcjonują trzy takie placówki obejmujące swoim zasięgiem po dwie gminy. Posterunek w Wielbarku został połączony z Jedwabnem, w Rozogach ze Świętajnem, a pasymski z Dźwierzutami. Z sześciu kierowników teraz pozostało więc tylko trzech.

ŁATWIEJ PLANOWAĆ I ORGANIZOWAĆ

Komendant Olewiński tłumaczy, że wprowadzona reorganizacja usprawni działanie policji w terenie. Do tej pory na posterunku pracowało pięciu policjantów - kierownik, dzielnicowy, jeden funkcjonariusz ds. kryminalnych i dwóch ds. prewencji. Po zmianie obsada wzrosła do dziesięciu osób. Tworzą ją kierownik, trzech policjantów zajmujących się przestępstwami kryminalnymi i sześciu policjantów ds. prewencji (w tym dwóch dzielnicowych).

- Kiedy na posterunku pracowało tylko pięciu funkcjonariuszy, w momencie, gdy któryś z nich zachorował lub szedł na urlop, pojawiały się kłopoty. Trzeba było wtedy uzupełniać załogę policjantami z komendy w Szczytnie - mówi Sławomir Olewiński. Dodaje, że na kierowników spadał wówczas szereg dodatkowych obowiązków.

- Przy zastosowanym obecnie rozwiązaniu łatwiej planować służbę i organizować pracę posterunku - uzasadnia inspektor Olewiński. W gminach, gdzie nie ma już kierowników, nie przestaną funkcjonować posterunki.

- Policjanci zostali w swoich dotychczasowych siedzibach. Na przykład w Jedwabnie służbę pełni nadal dzielnicowy oraz funkcjonariusz do spraw kryminalnych, więc mieszkańcy w razie potrzeby nie muszą wcale dojeżdżać do Wielbarka - uspokaja komendant.

REAKCJA NA WYPADKI

To nie koniec zmian w szczycieńskiej policji. Od stycznia zwiększy się w liczba policjantów ruchu drogowego. Do ośmiu pełniących tę służbę funkcjonariuszy dołączy trzech kolejnych, w tym jeden, który weźmie na siebie działalność prewencyjną związaną m.in. z pracą wśród dzieci i młodzieży oraz obsługą fotoradaru.

- Zmiana ta jest podyktowana sytuacją na drogach powiatu, gdzie dochodzi do wielu tragicznych w skutkach wypadków - wyjaśnia komendant Olewiński.

Zwiększenie liczy funkcjonariuszy na drogach pociągnie jednak za sobą konieczność zmniejszenia obsady zespołu patrolowo-interwencyjnego. To właśnie jego członkowie wspomogą kolegów z drogówki.

OBCY DZIELNICOWY

Od kilku lat słychać też narzekania na zbyt małą liczbę dzielnicowych. W mającym ponad 26 tysięcy mieszkańców Szczytnie jest ich zaledwie czterech, na terenie gminy Szczytno - dwóch. Nietrudno policzyć, że na jednego dzielnicowego w powiecie przypada średnio po 5-6 tysięcy ludzi. Tymczasem zakres zadań, za które odpowiadają, jest ogromny. Do ich obowiązków należy m.in. prowadzenie działań prewencyjnych, przeciwdziałanie przemocy w rodzinie, praca z nieletnimi zagrożonymi demoralizacją oraz wszystko to, co wiąże się z utrzymaniem ładu i porządku na danym terenie. Codzienność pokazuje, że policjanci pełniący tę służbę są na ogół słabo znani mieszkańcom. Komendant Olewiński nie widzi w tym nic złego, tłumacząc, że kontakty z dzielnicowymi utrzymywane są w miarę potrzeb. Jako dowód przytacza wyniki przeprowadzonych na początku tego roku badań opinii publicznej, z których wynika, że Polacy po prostu nie chcą się spotykać ze swoimi dzielnicowymi. Mimo to wielu mieszkańców, zwłaszcza mniejszych miejscowości, narzeka, że kontakty ze stróżami prawa nie są wystarczające.

- Nie znam swojego dzielnicowego. Zmieniają się tak często, że nawet nie wiem, czy poznanie go miałoby większy sens - mówi Renata Karwacka, sołtys Spychowa. Nie podoba się jej również to, że służbę na terenie jej miejscowości pełnią zwykle osoby w żaden sposób z nią niezwiązane, a tym samym niezbyt interesujące się problemami lokalnej wspólnoty.

- Dzielnicowy powiniem być stąd. Wtedy łatwiej byłoby mu dotrzeć do tego środowiska i zdobyć zaufanie mieszkańców, a obcemu to nawet nikt nic nie powie - uważa sołtys.

Jej zdaniem w Spychowie policjanci są mało widoczni.

- Jest ich jak na lekarstwo - narzeka Renata Karwacka. Podobnego zdania jest sołtys Witówka Teresa Łukaszewska. Jak mówi, swojego dzielnicowego zna, ale tylko dlatego, że podczas jednej z sesji Rady Gminy Jedwabno sama poprosiła go o podanie nazwiska i numeru telefonu. Kilka razy zwracała się do niego z prośbą o interwencję m.in. w kwestii utrzymania czystości we wsi. Jak mówi, funkcjonariusz zawsze wtedy pojawiał się w Witówku, ale efekty jego działania nie do końca spełniły oczekiwania.

- Owszem, przyjechał tu, zwrócił uwagę i na tym się kończyło. Tak naprawdę nie widzę większego zainteresowania ze strony policji naszymi sprawami - twierdzi sołtys Łukaszewska.

TRZEBA POKAZAĆ PALCEM

Współpraca ze stróżami prawa nie satysfakcjonuje także wójta gminy Świętajno Janusza Pabicha. Jak mówi, na ocenę wprowadzonych właśnie zmian w gminnych posterunkach jest jeszcze za wcześnie, ale sam zauważył już jeden negatywny ich aspekt.

- Zaprosiłem na ostatnią sesję rady kierownika posterunku, ale nie przyjechał, tłumcząc się nawałem obowiązków, podczas gdy radni dopytywali się o wprowadzone zmiany - relacjonuje wójt.

Janusz Pabich wytyka również policji brak samodzielności jeśli chodzi o działania prewencyjne.

- Jeżeli się im nie pokaże konkretnie palcem istniejących nieprawidłowości, to na ogół nie wykazują własnej inicjatywy - narzeka Janusz Pabich.

Największy żal do stróżów prawa ma o to, że nie reagują stanowczo na zgłaszane przez niego wielokrotnie przypadki nielegalnego pozbywania się przez niektórych mieszkańców i turystów śmieci.

Na relacje ze stróżami prawa w swojej gminie nie narzeka za to wójt Dźwierzut Tadeusz Frączek. Dzięki dobrej współpracy z policją udało się m.in. rozwiązać problem gromadzącej się w pobliżu dźwierzuckiego GOKSiR-u młodzieży, która śmieciła i niszczyła ściany pobliskich budynków.

- Kiedy na naszą prośbę zaczął się tam pojawiać patrol, sytuacja się uspokoiła - mówi wójt.

TRUDY WSPÓŁPRACY

Komendant Olewiński nie zgadza się z zarzutami, że policja w naszym powiecie jest mało widoczna.

- Funkcjonariusze często biorą udział w działaniach prewencyjnych na terenie różnych gmin, nierzadko też w porach i w miejscach, gdzie niekoniecznie muszą rzucać się w oczy, np. przy patrolowaniu okolic domków letniskowych - tłumaczy.

Jego zdaniem liczba dzielnicowych w powiecie jest wystarczająca, a częste zmiany na tych stanowiskach to zwykła kolej rzeczy.

- Niektórzy z nich awansują i przechodzą na inne funkcje. Z kolei ci, którzy się nie sprawdzają, są zastępowani innymi - wyjaśnia komendant. Podkreśla także, że bardzo mu zależy na współpracy z lokalnymi środowiskami. Kierownicy posterunków oraz komendant i jego zastępca często biorą udział w sesjach gminnych, podczas których zachęcają radnych i sołtysów do zgłaszania im bieżących problemów. Jak się jednak okazuje, ci nie zawsze korzystają z tej sposobności.

- Kiedy latem podczas sesji gminy Szczytno wyraziłem gotowość spotykania się z mieszkańcami w celu zbierania od nich różnych sygnałów, chęć do rozmowy wyrazili przedstawiciele tylko jednej miejscowości - mówi komendant.

Ewa Kułakowska