Małe zainteresowanie towarzyszy tegorocznemu naborowi ławników sądowych. W trzech samorządach powiatu szczycieńskiego liczba zgłoszonych kandydatów jest mniejsza od złożonego przez prezesa Sądu Okręgowego zapotrzebowania.

Poszukiwani ławnicy

MAŁE ZAINTERESOWANIE

Z wyborem ławników sądowych na najbliższą czteroletnią kadencję mogą być kłopoty. Brakuje chętnych. W Pasymiu, gdzie do obsadzenia są cztery miejsca, wpłynęła tylko jedna oferta.

- Trzy zgłoszenia nadeszły już po wyznaczonym na 30 czerwca terminie. Wystąpiliśmy z wnioskiem do prezesa Sądu Okręgowego o jego przesunięcie - mówi sekretarz miasta Jarosław Milewski.

Także tylko jeden kandydat zgłoszony został w Dźwierzutach, które otrzymały trzy miejsca. Z kolei w Rozogach dysponujących takim samym limitem kandydatów jest dwóch.

- I tak się cieszymy, że w ogóle ktoś się zgłosił - mówi sekretarz gminy Lucja Litwińczyk, zapewniając, że przyczyną małego zainteresowania nie jest na pewno brak informacji.

Najgorzej sytuacja przedstawia się w Świętajnie. Do tamtejszego urzędu nie wpłynęła ani jedna kandydatura.

- Wysłaliśmy informacje do zakładów pracy, do sołtysów, do wszystkich, którzy są uprawnieni do zgłaszania kandydatów na ławników, a mimo to nie ma żadnej reakcji. Jestem bardzo zdziwiona - słyszymy od inspektor ds. organizacyjnych UG Barbary Skoniecznej.

Lepsze nastroje panują w samorządach Wielbarka, Jedwabna i gm. Szczytno. Tam liczba zgłoszonych kandydatów jest równa przypadającym limitom lub nieznacznie je przekracza. Najlepiej sytuacja przedstawia się w Szczytnie. Do Urzędu Miejskiego wpłynęło 39 zgłoszeń, podczas gdy prezes Sądu Okręgowego złożył tu zapotrzebowanie na 19 miejsc.

KOSZTOWNE FORMALNOŚCI

Cztery lata temu, kiedy wyłaniano ławników na kończącą się właśnie kadencję, chętnych było w bród, a miejsc czterokrotnie więcej. Co jest zatem przyczyną tak zdecydowanego spadku zainteresowania?

- Kandydaci, zgodnie z nowymi wymaganiami, muszą załatwiać dodatkowe formalności, które są dość kosztowne - informuje Grażyna Dzbeńska, naczelnik biura rady w UM w Szczytnie. Każdy, kto chce zostać ławnikiem musi dostarczyć zaświadczenie o niekaralności, zaświadczenie lekarskie i trzy fotografie, a to wydatek rzędu 150 zł. Tymczasem za jeden dzień pracy ławnik otrzymuje ok. 50 zł. Uwzględniając, że w ciągu roku będą mogli uczestniczyć tylko w 12 rozprawach, potencjalni kandydaci uznali, że nie jest to zbyt opłacalne.

TO MOJA PASJA

Przy okazji wyborów ławników powraca temat ich przydatności w rozstrzyganiu spraw. Wątpliwości zgłaszają nie tylko prawnicy.

- Często śpią oni na rozprawach - dzieli się swoimi spostrzeżeniami sekretarz Szczytna Lucjan Wołos. Zwraca też uwagę na inny aspekt. - Jako osoby zaufania społecznego, często nie mają żadnego przygotowania do pełnienia tej funkcji. Jakie zatem widzi wyjście z tej sytuacji?

- Potrzebny jest czynnik społeczny w rozstrzyganiu spraw, ale muszą to być fachowcy, do tego solidnie wynagradzani. W przeciwnym razie będziemy mieli do czynienia z fikcją.

Na potrzebę odpowiedniej selekcji kandydatów na ławników zwraca też uwagę Kazimierz Wasielewski, przewodniczący Rady Ławniczej przy Sądzie Rejonowym w Szczytnie. - To zadanie powinno należeć do radnych, którzy przecież decydują o tym, komu powierzyć tę funkcję - mówi Wasielewski, dodając, że rola ławników jest nie do przecenienia.

Podobnie uważa Helena Jasiukiewicz, inspektor UM w Szczytnie, która ukończyła prawo administracyjne. Od czterech lat orzeka w sprawach karnych, w tym roku ubiegać się będzie o ponowny wybór na ławnika. - Sędziom potrzebny jest głos doradczy, który często ma wpływ na końcowy wyrok - mówi Helena Jasiukiewicz, zdradzając, że zazwyczaj przed jego wydaniem zwraca uwagę na argumenty przemawiające na korzyść oskarżonego. - Pełnienie tej funkcji daje mi sporo satysfakcji, to moja pasja - dodaje.

(olan)