Po miejskich radnych i urzędnikach - kolej na powiatowych. W ich stanie posiadania też nieco się zmieniło, najczęściej na lepsze. Nawet jak się komu zmniejszyły dochody, to w nędzę i tak nikt nie popadł, a i konta rosną.
Ruchy na kontach
Ruch w interesie musi być - z takiego zapewne założenia wychodzą powiatowi radni, na których kontach dokonało się sporo zmian. Oto na przykład Zbigniew Kudrzycki rozdysponował w ciągu roku kwotę 40 tysięcy. Najprawdopodobniej wydał pieniądze na budowę domu, bo choć nadal nigdzie nie mieszka (tak wynika z oświadczenia), to na pustej jeszcze w 2002 roku działce przez kolejne 12 miesięcy powstał dom w stanie surowym. Za 40 tysięcy budynku wznieść chyba się nie da, w każdym razie radny - członek zarządu wspomógł się jeszcze kredytem w takiej samej wysokości.
Także radna Krystyna Płachcińska musiała sporo inwestować (w co - tego nie podaje), stan posiadania zmniejszył jej się bowiem w ciągu roku z 85 tysięcy do 20 tysięcy złotych.
Dwóch innych radnych z kolei wykazuje podziwu godne umiejętności oszczędzania. Kazimierz Oleszkiewicz mocno stracił na poborach, przesiadając się z fotela wicestarosty na siedzisko sekretarza gminy Pasym. Zmiana ta kosztowała go w skali roku blisko 43 tysiące złotych, bo o tyle mniej pieniędzy zarobił. Przy uzyskanych dochodach na poziomie 76 884 66 (wynagrodzenie plus dieta radnego) umiał zwiększyć stan posiadania z 5 tysięcy w 2002 roku do 60 tysięcy w 2003. Podobnie zapobiegliwy jest radny Krzysztof Pawłowicz. W 2003 r. otrzymał zasiłek dla bezrobotnych w wysokości 5860,6 zł oraz dietę - 16 944 zł. Przy tak mizernych dochodach zdołał w ciągu roku powiększyć stan konta o 12 tysięcy złotych, wykazał bowiem oszczędności rzędu 64 tysięcy.
Wątpliwe diety
Tylko radni Zbigniew Kudrzycki i Krystyna Płachcińska nie wpisali do oświadczeń wysokości pobranych diet. Za to Andrzej Lipiński zapomniał, że pełni funkcję wiceprzewodniczącego rady i przypisał sobie dietę taką, jaką otrzymuje "szeregowy" radny. Nikt w ciągu roku nie chorował, nikt nie był na urlopie, nikt z jakiegokolwiek innego powodu nie opuścił żadnego posiedzenia, bo żadnych potrąceń w dietach nie było. W ten sposób z powiatowego budżetu wypłacono radnym 263 040 zł. Nieźle - w porównaniu z miastem (206 832 zł), a trzeba pamiętać, że powiatowych radnych jest o dwóch mniej niż miejskich. A tajemnicą poliszynela jest, że powiatowi radni ze szczególnym upodobaniem omijają np. posiedzenia komisji, w wielu przypadkach podpisując jedynie listę obecności. Przewodniczący rady Krzysztof Mańkowski, który sam pod tym względem solidnością nie grzeszy (przy diecie rocznej - 24 tysiące złotych), skrzętnie nieobecności usprawiedliwia, co sprawia, że radnym kasa za społeczną pracę płynie bez przeszkód.
Jak dobrze być lekarzem
Podobnie jak w roku ubiegłym, pod względem rocznych dochodów prym wiodą medycy. Wśród nich szczególnie wyróżnia się Marek Kasprowicz. Dochody ogółem ma najwyższe wśród wszystkich radnych - 107 908,76 zł. Wyprzedził "lepszego" w poprzednim okresie rozliczeniowym Andrzeja Lipińskiego, któremu dochód spadł z 95,5 tysiąca złotych do niespełna 89 tysięcy. Przewagę Kasprowicza powoduje między innymi istotny wzrost szpitalnego wynagrodzenia. W 2002 roku pobory radnego wynosiły blisko 57,7 tysišca złotych, a w 2003 sięgnęły już 95,2 tysięcy. Może więc sobie radny - medyk "odpuścić" prywatne pacjentki i zapewne tak czyni, albowiem z tytułu prowadzenia indywidualnej praktyki lekarskiej uzyskał dochód zaledwie w wysokości 1153,7 zł, czyli około 10% tego, co w 2002 roku. Pozostali medycy w prywatnych gabinetach pracują znacznie intensywniej. Ot, radna Krystyna Płachcińska "wyciągnęła" ponad 80 tysięcy złotych, a Włodzimierz Tarasiuk - 29 587,27 zł, przy czym ten ostatni ma źródeł dochodu kilka. Z tytułu zatrudnienia w "Eskulapie", którego jest udziałowcem uzyskał 37 185 zł, a z innych źródeł dalsze ponad 6 tysięcy.
Leczenie czworonogów nie jest tak dochodowe jak kurowanie dwunogów. Marek Sochalski, radny - weterynarz, na usługach zawodowych zarobił "tylko" 55.220 zł.
Dyrektorskie gaże
Jeśli warto być dyrektorem, to z pewnością szkoły i do tego w gminie Rozogi. Z tytułu pełnionej funkcji zawodowej radny Zbigniew Kudrzycki otrzymał w 2003 roku pobory w wysokości ponad 60 tysięcy złotych. Oświatowi dyrektorzy wielbarscy - dużo mniej: Jarosław Matłach - 36 016,15 zł, a Jerzy Szczepanek - 38 991,28 zł.
Zarabiają więc ci dwaj dyrektorzy mniej więcej tyle samo, co naczelnicy starostowych wydziałów, bo powiatowi dyrektorzy od oświaty, z poborami średnio w granicach 40 tysięcy mają się nieco lepiej. Najlepiej - Marian Wasilewski z ZS nr 1, ale tylko dzięki temu, że dodatkowo prowadzi szkołę niepubliczną dla dorosłych, która przyniosła mu w 2003 roku dochód w wysokości 141 213 zł, o 4 tysiące więcej niż rok wcześniej.
Powiatowi dyrektorzy i radni miejscy w jednej osobie czyli Jerzy Cimoszyński i Henryk Wilga w obu jednostkach złożyli oświadczenia. Ten pierwszy przedłożył identyczny dokument - różnic nie ma nijakich. Ten drugi - na potrzeby powiatu - ma bardziej dochodowe gospodarstwo rolne. W oświadczeniu "miejskim" przyniosło mu ono 3,5 tysiąca złotych, a w "powiatowym" - o tysiąc więcej.
Polepszyło się sekretarzowi powiatu Ryszardowi Dzwonkowskiemu, który w 2003 roku uzyskał dochód w wysokości 57 754,26 zł, czyli o 24 tysiące więcej niż rok wcześniej. Oszczędny jest przy tym sekretarz, bo prawie całą różnicę zdeponował na koncie, dzięki czemu jego zasoby wzrosły z 30 do 50 tysięcy złotych.
Także skarbnik powiatu Henryk Samborski skrzętnie gromadzi złotówki na koncie, w ciągu roku niemal je podwajając: jego zasoby wzrosły z 8,5 tysiąca do 15 tysięcy złotych. Nie zmienił się stan posiadania walorów obcych (8400 $). Umiejętność oszczędzania skarbnik sobie poprawił, bo wynagrodzenie w starostwie aż tak bardzo nie wzrosło: z 78 978,3 zł do 83 112,47 zł.
Najbardziej polepszyło się jednak wicestaroście. Wiesław Szubka w 2002 r., jeszcze jako sekretarz gminy w Pasymiu "wyciągnął" 56 341 zł, a w starostwie już 92 425,53 zł. Mimo to, jak nie oszczędzał wcześniej, tak i nie oszczędza obecnie, bo "zaskórniaków" na koncie nie wykazuje. Spłaca jedynie kredyt zaciągnięty na zakup mieszkania, przy czym w ciągu 2003 roku udało mu się zmniejszyć zadłużenie zalewie o 2 tysiące złotych.
Oświadczenia starosty i przewodniczącego rady na razie jeszcze spoczywają u wojewody.
Halina Bielawska
2004.06.23