Nadchodzą ciężkie czasy dla palaczy. Posłowie z komisji zdrowia przygotowali projekt ustawy zakazującej palenia w miejscach publicznych – na ulicach, w parkach, restauracjach, pubach, czy środkach transportu. Dla znanych w Szczytnie amatorów tytoniowego dymku to przejaw dyskryminacji i ingerencja w wolność jednostki. Co ciekawe, wątpliwości mają też osoby niepalące.
ZAPALĄ TYLKO W DOMU
Projekt ustawy przygotowany przez sejmową komisję zdrowia zakłada całkowity zakaz palenia w miejscach publicznych. Po jego wprowadzeniu nie będzie można zaciągnąć się papierosowym dymem na ulicy, na dworcu, przystanku autobusowym, w parkach, restauracjach, dyskotekach czy pubach. Znikną też przedziały dla palących w wagonach kolejowych – zakaz obejmie również środki transportu, w tym taksówki. Papierosa nie zapalimy w obiektach kultury i wypoczynku. Jednym słowem, palacze będą się czuli bezpieczni tylko w swoich domach. Za złamanie przepisów grozić ma kara grzywny do 500 złotych. Ograniczenia palenia, choć nie tak restrykcyjne obowiązują w Polsce już od połowy lat 90. Palić nie wolno obecnie w placówki opieki zdrowotnej, szkołach, uczelniach oraz zakładach pracy. W niektórych dużych miastach władze samorządowe zakazały palenia na przystankach komunikacji miejskiej.
Projekt ustawy, która ma wejść w życie w najbliższym czasie, budzi szereg kontrowersji. Tymczasem przyjęte w nim rozwiązania nie różnią się wiele od tych, jakie
- Goście indywidualni palą u nas przy kominku. Jest tam dobra wentylacja – mówi Andrzej Albrecht, prowadzący wraz z żoną Grażyną restaurację. Za to klienci, którzy uczestniczą w zbiorowych imprezach, na papierosa wychodzą do holu lub na zewnątrz. Mimo to zdarza się, że któryś i tak zapali. Właściciele „Zacisza” nie obawiają się, że zakaz palenia wpłynie na spadek liczby gości.
- Nie jesteśmy pubem piwnym, lecz miejscem, gdzie ludzie przychodzą coś zjeść. Raczej nie odczujemy tego zakazu – przewiduje Andrzej Albrecht.
Podobnego zdania jest właściciel restauracji Filip’s Dariusz Lipka. W jego lokalu od samego początku obowiązuje zakaz palenia. Ci, którzy palą albo wychodzą na zewnątrz, albo w ogóle tu nie zaglądają.
obowiązują już w dwunastu krajach Unii Europejskiej. Tendencja do przeganiania palaczy z miejsc publicznych wiąże się z propagowanym dziś zdrowym stylem życia oraz badaniami wskazującymi na szkody, jakie w ludzkim organizmie czyni dym nikotynowy. Palenie stało się niemodne, wręcz wstydliwe. Najlepszym tego przykładem jest fakt, że tylko nieliczni z naszych rozmówców-palaczy, zgodzili się nam pozować do zdjęć z papierosem. Jednak jeszcze za czasów PRL był to jeden z podstawowych atrybutów, bez którego trudno sobie wyobrazić spotkania towarzyskie czy to w domowym zaciszu, czy też lokalach gastronomicznych. Wtedy palenie było modne i nikomu specjalnie nie przeszkadzało, że ktoś zaciąga się dymem na ulicy, w zakładzie pracy czy parku. Świadectwem zmian, jakie zaszły pod tym względem w ostatnim czasie, jest także kultura masowa. Jeszcze jakieś 30 czy 40 lat temu bohaterowie filmów pokazywali się na szklanym ekranie w oparach tytoniowego dymu. Dziś takie obrazki należą już do rzadkości.
ZABROŃMY TEŻ PICIA
„Kurek” postanowił sprawdzić, co o projekcie ustawy antynikotynowej sądzą znani ze swojego upodobania do papierosów mieszkańcy powiatu. Były komendant powiatowy policji, dziś wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Pro Publico Bono Arkadiusz Niewiński pomysł parlamentarzystów określa krótko: - To zupełna bzdura. Jak mówi, paląc papierosa na ulicy nikogo nie truje. Irytuje go także inicjatywa zakazu palenia w restauracjach czy pubach.
- Idźmy w takim razie dalej i zabrońmy spożywania w takich miejscach alkoholu – proponuje. Jego zdaniem, zamiast wprowadzać zakazy i nakazy, należy pracować nad świadomością ludzi. Ma też wątpliwości dotyczące egzekwowania antynikotynowych przepisów.
- Będą to kolejne martwe rozwiązania – przewiduje. Jedną z intencji ustawodawcy jest, by palacze, zmuszeni sytuacją, zdecydowali się wyjść z nałogu. Arkadiusz Niewiński nie wierzy, by odniosło to skutek.
- Palę trzydzieści lat i jeśli się komuś wydaje, że tego typu rozwiązaniami przymusi mnie do rzucenia palenia, to jest w błędzie. Z kolei Ryszard Jerosz, zastępca naczelnika Wydziału Gospodarki Przestrzennej Urzędu Miejskiego w Szczytnie uważa pomysł za niepoważny.
- To mi przypomina czasy licealne, kiedy uczniowie palący papierosy chowali się w ubikacji – mówi. Dodaje, że kiedy pali na zewnątrz, stara się zawsze robić to z dala od innych, tak by nie czuli oni dymu.
NIECH SIĘ ZAJMĄ CZYMŚ POWAŻNYM
Ostrych słów pod adresem autorów projektu ustawy nie szczędzi też kierownik Muzeum Mazurskiego w Szczytnie Monika Ostaszewska-Symonowicz.
- To wymysł ludzi, którzy powinni zajmować się ważniejszymi problemami, a nie ingerować w sfery należące do osobistego wyboru każdego człowieka – mówi. Jej zdaniem wiele zależy od kultury osób palących.
- Każdy dobrze wychowany palacz wie, że w towarzystwie niepalących albo powstrzymuje się przed sięgnięciem po papierosa, albo wychodzi do innego pomieszczenia. To kwestia kindersztuby – zauważa Monika Ostaszewska-Symonowicz. Według niej przygotowany projekt dyskryminuje palaczy i przyczyni się do zmniejszenia ruchu w lokalach gastronomicznych.
- Ludzie, zamiast spotykać się np. w restauracjach, będą siedzieć w domu – mówi. Wątpliwości dotyczące proponowanych regulacji prawnych mają także osoby niepalące oraz te, które już zerwały z nałogiem. W gronie tych ostatnich jest radna miejska Zofia Żarnoch. Jeszcze do niedawna trudno jej było powstrzymać się od sięgnięcia po papierosa. Jednak z powodów zdrowotnych postanowiła rzucić palenie. W październiku minął już rok, odkąd nie wzięła do ust papierosa.
- Jeśli chodzi o zakaz w miejscach takich jak restauracje czy puby, to mogę się zgodzić. Ale zabranianie palenia na wolnym powietrzu to absurd – uważa. Podobnie jak Arkadiusz Niewiński nie wierzy w skuteczne egzekwowanie przepisów.
- To marzenia ściętej głowy. Nałogowiec jest zdolny do wszystkiego, żeby zapalić i żadne zakazy go od tego nie odwiodą – twierdzi Zofia Żarnoch.
SPOKOJNI RESTAURATORZY
Byliśmy ciekawi, jak na pomysł zakazu palenia w miejscach publicznych zareagowali szczycieńscy restauratorzy. W większości tych lokali na terenie miasta i tak nie wolno palić. Wyjątkiem jest „Zacisze”, gdzie palacze mogą liczyć na zrozumienie właścicieli.
- Nie wyobrażam sobie, żeby w restauracji ktoś palił, a obok siedzieli rodzice z dziećmi jedzącymi deser. To niedopuszczalne – uważa Dariusz Lipka.
Jednak zakaz używania tytoniu np. w ogródkach piwnych także i on określa mianem przesady. Jego zdaniem skutki wprowadzenia ustawy antynikotynowej najbardziej odczują właściciele pubów. Tak samo uważa też Andrzej Albrecht. - Piwo bez dymku trudno sobie wyobrazić – mówi.
Ewa Kułakowska/fot. M.Nowak, E. Kułakowska, archiwum