Gdy smutna wiadomość o śmierci wybitnego profesora Zbigniewa Religi dotarła i do mnie, natychmiast przypomniałam sobie, że miałam okazję poznać osobiście i rozmawiać z tym niezwykłym człowiekiem. Było to 28 sierpnia 2005 roku podczas XXVIII Miodobrania w
Zawodziu koło Myszyńca.
Wraz z grupą Rowerową „Kręcioły” udałam się na Kurpie, by po raz kolejny uczestniczyć w folklorystycznym święcie zwanym „Miodobraniem Kurpiowskim”. Wielki festyn uświetnili wówczas swoją obecnością politycy, wykorzystując tę największą imprezę w regionie na przedwyborczą kampanię. Jako łowca ciekawych zdjęć gromadzonych w kręciołowej kronice postanowiłam namówić Profesora, by stanął do wspólnej z nami fotki. Nie było to łatwe, bowiem przed baldachimem namiotu, w którym przed sierpniowym żarem skrył się polityk, kłębił się wielki tłum, każdy chciały dotknąć Profesora lub zamienić z nim kilka słów. Wreszcie mogłam i ja spojrzeć w oczy temu niezwykle skromnemu, o łagodnym usposobieniu człowiekowi. I jednym tchem wypowiedziałam swoją prośbę: „Panie Profesorze, drużyna rowerowa ze Szczytna przejechała 50 km, by z Panem zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Czy byłby Pan tak uprzejmy stanąć z nami do wspólnej fotki?”. Wszyscy, którzy stali obok z politowaniem spojrzeli na mnie i z zaciekawieniem na Profesora. A Profesor poderwał się ze swojego dyżurnego krzesełka i zakrzyknął: „Z rowerzystami, którzy prowadzą aktywny i zdrowy tryb życia chętnie się sfotografuję. Rower to wyśmienity środek lokomocji, to zrobiliście 50 km, by tu być?”… dziwił się jeszcze bardziej i radował, gdy wyjaśniliśmy, że 50 km w jedną stronę. Obfotografowaliśmy się wówczas z Profesorem, ku jego i naszej radości. Dziś wszyscy, którzy pamiętnego dnia byli blisko tego wielkiego i jednocześnie skromnego kardiochirurga-polityka szczycą się tym i z dumą wspominają.
Grażyna Saj-Klocek