Powoli miasto nabiera świątecznego wystroju. Wieszane są sznury lampek i stawiane choinki, choć jako pierwsza, w dodatku już ze światełkami, pojawiła się nie ta na rondzie, a inna pod drzwiami ratusza - fot. 1. - Dekoracja świąteczna to rzecz ważna – zauważa jeden z pracowników zawieszających lampki i dodaje, że nie chodzi tylko o estetykę, ale i stworzenie odpowiedniego nastroju. Natura ludzka wówczas łagodnieje, precz idą wszelkie smutki czy pretensje. Cóż, czy aby na pewno obywatele łagodnieją? Pytanie to wiąże się ze złośliwym, a krążącym pokątnie (jak w czasach komunistycznej cenzury) utworem poetyckim pt. „Hymn starostów”. Wieść niesie, że anonimowy autor inspirował się niedawną aferą działkową w wydziale geodezji („KM” nr 48/12). Do kogo jeszcze dzieło to nie dotarło, niechaj zapozna się z pierwszą zwrotką:
Nie rzucim żłobu, to nasz cel,
wykurzyć się nie damy.
Z udziałem naszych rąk i nóg
tych żłobów się trzymamy.
Niech się nie łudzi powiatowy lud
Nie jest to jednak oryginalna satyra na nasze władze powiatowe. Internetowi szperacze znają bowiem właściwie identyczny tekst, który od dawna krąży po różnych forach. W wersji pierwotnej „poświęcony” był posłom Rzeczypospolitej, dlatego piąty wers brzmi tak: Niech się nie łudzi polski lud.
Poza tym rzecz w oryginale ma ciekawie pisany tytuł: „(p)Ośli Hymn”. Jednak tak, czy siak, trzeba przyznać, jest ów utwór w zasadzie uniwersalny i odnosić się może do każdej władzy, także rajców miejskich.
POSTRACH WANDALI
Powracając zaś do świątecznego wystroju miasta, to na głównym rondzie także mamy choinkę, choć na razie (9 grudnia) jeszcze nie udekorowaną - fot. 2. Cieszy jednak to, że jest kształtna i wysoka, a nie jakiś karłowaty drapak, jak bywało to w minionych latach.
Z ozdobami na pewno będzie prezentowała się pięknie. Jak łatwo zauważyć (fot. 2 – biały otok), tuż obok czubka choinki na słupie energetycznym wisi kamera. Rzecz dobrze znana wszystkim, bo zamontowano ją tam już dobrych kilka lat temu, tworząc sieć monitorującą miasto. Choć ładnie to brzmi, wiadomo o co chodzi, o podglądanie mieszkańców. Cóż, coś za coś, więc godzimy się na monitoring, gdyż hamuje on zapędy rozmaitych rzezimieszków, wandali, czy wręcz bandytów. A nawet jeśli nie zawsze skutecznie, to przynajmniej dzięki kamerom podczas nocnych spacerów ulicami miasta towarzyszy nam zwiększone poczucie bezpieczeństwa. Teraz to odczucie powinno jeszcze wzrosnąć, bo miasto przyszykowało kolejną niespodziankę, czyli dodatkową a kamerę do monitoringu, ale tu uwaga, mobilną.
Coś na kształt takiego oto sprzętu - fot. 3. Dokładnego wizerunku urządzenia, które miasto otrzymało w ramach e-Projektu (osobny artykuł w innym miejscu) nie publikujemy, gdyż jest ono... tajne! Rzecz bowiem w tym, że kamera uwolniona od zbędnych przewodów może być przemieszczana w dowolne miejsce w bardzo krótkim czasie. Dzięki temu będzie siała dezorientację w szeregach złoczyńców, wandali itp., którzy rozrabiając w dowolnym punkcie miasta już nie będą mogli mieć żadnej pewności, czy aby nie są obserwowani. - Rozmaite miejsca, w których na jakiś czas pojawi się kamera będzie wyznaczać miejscowa policja - informuje wiceburmistrz Krzysztof Kaczmarczyk.
SZYBCIEJ - TANIEJ
Od jakiegoś już czasu media straszą, że ceny świątecznych karpi, a przecież bez nich trudno wyobrazić sobie Wigilię, pójdą znacznie w górę. Spowodowane to ma być chorobami, jakie w tym sezonie dotknęły całą karpiową populację.
Przewidywana cena detaliczna to 15 - 17 zł za kg, przy hurtowej, wynoszącej 10 - 11zł/kg.
Choć w hurcie już płaci się 10 – 11 zł, to na miejskiej targowicy karpie oferowane są za jedyne 13,50, czyli tyle samo jak w ubiegłym roku (mimo inflacji!) - fot. 4.
Jest to swoista zagadka, a polega na tym, że podaż kształtuje popyt. Teraz jeszcze nie ma wielu kupujących, więc cena jest niska, ale tuż przed świętami, gdy na targowisko rzuci się cała chmara klientów, cena zapewne podskoczy. Zatem lepiej zaopatrzyć się w rybę możliwie najwcześniej.
KARPIA DOLA
Karp przyrządzany na święta, niezależnie pod jaką postacią, jest nie tylko smakowity, ale jak każda ryba dostarcza wielu niezbędnych dla ludzkiego organizmu substancji - kwasów tłuszczowych, witamin, itp. Dlatego też ryb powinniśmy konsumować jak najwięcej, no ale na przeszkodzie stoją słone jak śledź ceny. Mimo to, jak podaje PAP, rocznie w Polsce odławia się ze stawów hodowlanych ok. 20 tys. ton karpia.
Ta sucha liczba niewiele mówi, ale jeśli założymy, że przeciętna sztuka waży 1,2 kg, wtedy wychodzi nam ok. 17,5 miliona karpi, a to ilość już nie byle jaka. Tyle też ryb idzie pod nóż, mordowanych w mniej lub bardziej „humanitarny” sposób, jeśli pojęcie to ma w tym przypadku jakiś sens. W związku z tym, organizowane były w kraju różne w formie protesty rozmaitych grup społecznych (głównie wegetarian oraz wegan). Momentami wyglądały one dość dziwacznie, jak choćby ten z grudnia 2010 r. zorganizowany przez czołowego polskiego wegetarianina Michała Piroga. On i kilka wspierających go dziewcząt przyodzianych jedynie w przeźroczystą folię spożywczą demonstrowało przeciwko pakowaniu właśnie w torebki foliowe żywych karpi pod jednym z marketów - fot. 5.
Cóż, widoczne na zdjęciu zainteresowanie licznych mediów wywołało komentarze, że powodem owej akcji nie tyle była chęć ulżenia karpiom, ile parcie na szkło, czyli telewizyjny ekran.
Dodajmy jeszcze tyle, że sejm RP już w 2009 r. wprowadził poprawki do ustawy o ochronie zwierząt. Jednak mało kto o tym wie, a już prawie nikt nie orientuje się, że w rezultacie tych zmian ustawowych karpie muszą być obecnie traktowane jak inne kręgowce, np. psy czy koty. Oznacza to, że żywe ryby oferowane do konsumpcji powinny pływać w nie za małych basenach, a sprzedawcy nie mogą pakować ich do foliowych reklamówek. Zabronione jest także przewożenie i przenoszenie karpi bez wody do domu - należy je targać we wiaderku. Z kolei uśmiercanie może się odbywać tylko przez uderzenie w głowę - fot. 6. Ponadto czynu tego, jak określa ustawa, mogą dokonywać jedynie osoby dorosłe, posiadające co najmniej wykształcenie zasadnicze zawodowe i bez obecności dzieci.Niby prawo jest prawem, ale jak sprzedaż karpi oraz ich sprawianie będzie wyglądało w trzecim roku od wprowadzenia zmian w ustawie, wkrótce przekonamy się sami.
ZAMIESZANIE NA UL. 1 MAJA
Rzecz powtarza się regularnie. Niedawno pisaliśmy o poprawianej nawierzchni asfaltowej wokół wlotów do studzienek kanalizacyjnych na niedawno oddanych do użytku ul. Konopnickiej i Leyka, teraz to samo dzieje się na ul. 1 Maja.
Choć różni byli wykonawcy robót - efekt jest w zasadzie identyczny - nawierzchnie się zapadły. Nie wdając się w ekspertyzy techniczne, skupmy się tym razem na organizacji robót naprawczych. Oto pierwszego dnia postawiono barierki wokół newralgicznych miejsc, ale żadnego robotnika nie było widać - fot. 7. Obraz zmienił się dopiero dnia następnego. Robota niby ruszyła, ale jakoś tak niemrawo, na stojaka. Poza tym, choć jeden z pasów był w zasadzie wyłączony z użytkowania, nikt nie kierował choćby ręcznie ruchem, wskutek czego samochody jeździły, jak chciały. Nawet po przeciwnych pasach, ratując się przed kolizją wjeżdżaniem środkową, brukowaną cześć awaryjną - fot. 8.
Słowem naprawy prowadzono nie dość profesjonalnie, stąd do redakcji napłynęło kilka skarg.