W pierwszą marcową niedzielę dała znać o sobie łagodna dotąd zima. Obfite opady śniegu i zawierucha sprawiły, że w poniedziałkowy poranek część dróg była nieprzejezdna. Ludzie mieli problemy z dojazdem do szkół i pracy.
Odwołane kursy
Najgorzej było na drogach w okolicach Dźwierzut oraz Świętajna, ale nie tylko.
- Musieliśmy odwołać wiele kursów, np. do Lesin, Lipowca czy Trelkowa - mówi Mirosław Parda, kierownik dworca PKS w Szczytnie. Kierowcy z powodu zasypanych dróg nie byli w stanie dotrzeć do wszystkich miejscowości, niektórzy zawracali z trasy, inni je sobie skracali. Kilka autobusów utknęło w zaspach.
- Na naszych drogach pracuje 11 jednostek, ale nie jesteśmy w stanie nadążyć z odśnieżaniem - przyznawał w poniedziałkowe popołudnie Klemens Dzierżanowski, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych. Z niepokojem słucha komunikatów pogodowych, z których wynika, że taka aura utrzyma się do końca tygodnia, co oznaczać będzie koniecznosć sięgnięcia po środki finansowe przeznaczone wcześniej na łatanie dziur w jezdniach.
Góry śniegu
Dużo lepiej wyglada sytuacja w Szczytnie, choć i tu było wiele utyskiwań.
- Nie mielismy większych problemów z dotarciem do naszych przystanków - zapewniał kierownik ZKM Jan Lis. Szczycieńscy taksówkarze, narzekający na niespodziewany atak zimy, przyznawali, że drogi w mieście, oprócz osiedlowych, są jednak przejezdne.
- Trzeba tylko uważać na mijankach - radził dyrektor ZUK Andrzej Pleskot. Według uzyskanych od niego informacji, najgorsza do opanowania była sytuacja na ulicach Mławskiej, Nowej i Partyzantów, ze względu na bliskość lasu i silne podmuchy wiatru. Pracownicy ZUK, mający do dyspozycji 3 pługi i równiarkę, robili jednak co mogli, aby drogi były przejezdne. Problemy pojawiły się także na ulicach Robotniczej i Traugutta. Są one wąskie i w bezpiecznym poruszaniu się po nich przeszkadzają zwały śniegu.
- Trzeba by je wywieźć, ale nie ma na to środków i sprzętu - mówi dyrektor i liczy na to, że problem wkrótce sam się rozwiąże dzięki plusowej temperaturze.
Zalegający snieg jest przekleństwem także dla pieszych. Wiele chodników było do poniedziałkowego popołudnia nieodśnieżonych.
- W takich miejscach, aby dotrzeć do celu, muszę chodzić jak kaczka - żalił się nasz listonosz Waldemar Krzykalski, dodając, że spowalnia to znacznie efekty jego pracy.
(jak, o)
2005.03.09