...krajoznawca, miłośnik przyrody, pedagog, społecznik, czyli pan Antoni Pyd. Zawsze, gdy przechodzę obok budynku mieszkalnego zlokalizowanego na zapleczu Zespołu Szkół nr 2 przy ulicy Polskiej wspominam moją wielokrotną bytność w mieszkaniu państwa Barbary i Antoniego Pydów.

Przewodnik...
Autorka wraz z Antonim Pydem podczas ostatniej wizyty u niego w 1997 r.

Z panią Basią pracowałam, z panem Antonim spotykałam się również w pracy, ponieważ w latach 1978 - 1986 sprawował przewodnictwo Rady Nadzorczej „Społem” PSS w Szczytnie. Pani Basia odpowiadała za działalność społeczno-kulturalną prowadzoną na rzecz pracowników i członków spółdzielni. Pan Antoni, z racji pełnionej funkcji, organizował wycieczki po Polsce i okolicy, opowiadając o ich historii i walorach turystyczno-krajoznawczych. Często byłam zapraszana do domu wspaniałych pasjonatów. Wówczas na stole pojawiał się słodki deserek, a na moich kolanach lądowały albumy i dokumentujące działalność kroniki.

Gdy w 1997 r. po raz ostatni byłam w gościnnym domu miłych przyjaciół dowiedziałam się, że wyprowadzają się ze Szczytna. Pan Antoni oznajmił, że chciałby podarować mi gromadzone przez lata pamiątki. Z zachwytem popatrzyłam na ogrom wspomnień, ale jednocześnie przeraziłam – co ja z tym zrobię? Gdzie mam to przechowywać? W domu? W pracy? Wówczas podjęłam decyzję, której żałuję każdego dnia, gdy tylko sobie o tym przypomnę... W prosty sposób mogłam zostać właścicielką niezwykłych skarbów, które teraz z dumą mogłabym prezentować w Gabinecie Wspomnień. Niestety tak się nie stało, na pamiątkę zostały mi dwa zdjęcia, które ukazują, że kroniki oraz albumy w rękach trzymałam, ale ich nie przyjęłam. Na szczęście mam spisane wszystkie opowieści jakimi się ze mną dzielił pan Antoni, a najchętniej wracam do opowieści rowerowych, gdyż przygody mojego rozmówcy wyzwalały we mnie potrzebę wędrowania, a z czasem jazdy rowerem.

Przewodnik...
Barbara Pyd - druga z prawej w dolnym rzędzie

Śmiało mogę dziś powiedzieć, że zamiłowanie do zwiedzania zaszczepił mi właśnie pan Antoni. Warto więc w tym miejscu zacytować, kto zamiłowanie do turystyki zaszczepił osobie, którą wspominam. Odpowiedź jest taka: Zamiłowanie do turystyki zostało mi zaszczepione w szkole powszechnej przez nauczyciela, jednocześnie kierownika szkoły pana Wacława Bronowskiego. Nauczyciel był otwarty na potrzeby uczniów. Dla niego nie byliśmy tylko nazwiskiem w dzienniku, ale osobami, które doskonale znał i umiał nam pomóc. W ówczesnych czasach taka opieka była bardzo pożądana. Sam pochodziłem z biednej rodziny i gdyby nie serce nauczyciela i jego żony, pewnie często chodziłbym głodny. Pan Bronowski był pasjonatem turystyki. Często organizował wycieczki do różnych ciekawych miejsc. Ja, mimo wielkiej chęci wyjazdu, ze względów finansowych nie mogłem w nich uczestniczyć. Mój nauczyciel pomagał mi w zdobyciu pieniędzy poprzez wytypowanie do prac introligatorskich w szkolnej bibliotece. Za zarobione w ten sposób pieniądze i ja stałem się uczestnikiem wielu niezapomnianych wyjazdów. Bywało też i tak, że chęć poznania okolic Mławy, gdzie się urodziłem i długo mieszkałem sprawiła, iż z kolegami wędrowaliśmy by poznawać okoliczne zakątki. Natomiast w szkole średniej, jako uczeń Seminarium Nauczycielskiego, swoje zamiłowanie rozszerzyłem o wyjazdy na rowerach. Zawsze w takich wyprawach towarzyszył mi mój przyjaciel Rysio. Rowery były stare, niekiedy skręcane drutem, ale dające możliwość pokonania dłuższej trasy.

Pan Antoni przeżył wiele przygód, poznawał kraj, a pomagając w pracach polowych zarabiał pieniądze. Jego życie to także wieczna wędrówka. Po ukończeniu 5-letniego Seminarium Nauczycielskiego w 1936 roku został wcielony do wojska i służył w 13. Pułku Piechoty. Po wojsku pracował w Płocku. W 1939 r. po wakacjach miał rozpocząć pracę na etacie nauczyciela w miejscowości Mała Wieś, tam też czekało na niego bezpłatne mieszkanie. Wybuch II wojny światowej pokrzyżował te plany. Pan Antoni podzielił los innych mężczyzn i został powołany do armii. Pod Łomiankami trafił do niewoli i został przewieziony do stalagu I A koło Górowa Iławeckiego. W obozie przebywał do 1940 r., skąd został przetransportowany w głąb Niemiec. Tam we Flensburgu poznał żonę. W kwietniu 1946 r. zawarli związek małżeński. Do Szczytna przyjechali w 1955 r. W naszym mieście pan Pyd rozpoczął pracę w Liceum Pedagogicznym. Doskonale pamiętam jak rozkładał przede mną cały arsenał odznak od miniaturowych po ciężkie i zdobne. Za pracę zawodową i działalność społeczną nazbierało się tego, ale wówczas powiedział, że najważniejsze i chlubne wyróżnienie to „Złota Honorowa odznaka PTTK”. Odznaki, zdjęcia, kroniki... wszystko to widziałam i niestety nie zabrałam. Dlatego też tym felietonem chciałabym ocalić od zapomnienia ślad pana Antoniego w Szczytnie istnienia.

Na pewno wielu mieszkańców pamięta postać tego pełnego pasji pedagoga, społecznika, a przede wszystkim przewodnika. W tym miejscu chcę się pochwalić, że jeden z rajdów „Kurka Mazurskiego” prowadzący na Kobylochę swoim patronatem objął właśnie pan Antoni, a ja dostąpiłam zaszczytu zostania jego asystentką. Miał niezwykłą wiedzę, był wybitnym krajoznawcą i wychowawcą.

Grażyna Saj-Klocek