Kończący się rok upłynął pod znakiem wielu zaskakujących wydarzeń. Dla jednych były one pozytywne, innym przyniosły rozczarowanie – jak to w życiu. Największe zawirowania dotknęły instytucji, które, na pierwszy rzut oka, powinny być od nich wolne – opieki społecznej. Nie zabrakło też mniejszych czy większych afer z udziałem urzędników, ciągów dalszych procesów lustracyjnych lokalnych prominentów czy budzących kontrowersje decyzji naszych powiatowych włodarzy. Na przełomie starego i nowego roku zapraszamy Czytelników do wspomnień z lekkim przymrużeniem oka.
STYCZEŃ
• Nowy Rok zaczął się doniesieniami z frontu walki z zimą. Zasypane śniegiem drogi, trudności komunikacyjne i mróz przysporzyły mieszkańcom oraz wszelkim służbom wielu kłopotów. To jednak nic w porównaniu z epoką lodowcową panującą w Rozogach. Tam, choć od upadku komuny minęło już przeszło dwadzieścia lat, PRL wciąż ma się dobrze. Wszystko za sprawą nazw ulic, które są żywcem wzięte z minionej epoki – ul. Marcelego Nowotki, 22 Lipca, XX-lecia, Władysława Gomułki. Do zmian, mimo głosów oburzenia, mieszkańcy się jakoś nie palą. I jak to pogodzić z faktem, że w gminie Rozogi w wyborach zawsze wygrywa PiS?
• W Szczytnie na ul. Nauczycielskiej działalność rozpoczęła nowa przychodnia, „Vita-Med”, utworzona przez lekarzy związanych do tej pory z „Eskulapem”. Dla pacjentów powinna to być dobra wiadomość, bo zdrowa konkurencja, jak wszędzie, tak i w medycynie, jest pożądana. Z tym zdrowiem bywało jednak różnie, bo niemal od razu w szczycieńskim środowisku lekarskim zawrzało. Prezes „Eskulapa” oskarżył swoich niedawnych kolegów, że postępują niewłaściwie, bo chodząc po domach namawiają pacjentów do zapisywania się do nowej przychodni. Ostra, czasami aż nazbyt rywalizacja trwa bodaj do dziś, a w rolę rozjemcy wcieliła się nawet Warmińsko-Mazurska Izba Lekarska. Tylko czy pacjentom wyjdzie to na zdrowie?
• Kolejny szczycieński samorządowiec na celowniku IPN-u. Sumienie powiatu, wieczny opozycjonista w radzie, Krzysztof Pawłowicz przyznał się do współpracy ze służbami bezpieczeństwa. Co prawda tłumaczył, że przekazywane przez niego pod pseudonimem „Korsak” informacje to „duperele”, ale ten argument najwyraźniej nie przekonał sądu, który uznał, że radny skłamał w swoim oświadczeniu lustracyjnym. Na nic zdały się też wyjaśnienia, że działał jako podwójny agent. No cóż, a wydawało się, że „Korsak” to taki chytry lisek …
LUTY
• Nie lada zmartwienie ma nowy wójt gminy Jedwabno Krzysztof Otulakowski. W spadku po swoim poprzedniku, Włodzimierzu Budnym, otrzymał do dokończenia gigantyczną, jak na warunki finansowe samorządu, inwestycję – budowę hali sportowej. Jej koszt szacowany na ok. 7 mln gmina musi pokryć sama, bo wbrew zapowiedziom poprzednie władze nie pozyskały na ten cel ani złotówki. Były wójt poradził swojemu następcy, by zamiast narzekać „ruszył tyłek” i „chodził wokół tej sprawy”. Otulakowski w rewanżu odpowiedział, że zamiast tyłkiem, trzeba ruszać głową. Ot, taka prawie przyjacielska wymiana zdań dwóch samorządowców.
• Nieudany zamach burmistrza Pasymia Bernarda Miusa na szkołę w Gromie. Swoją propozycję zmierzającą w efekcie do zamknięciu placówki tłumaczył powołując się na klasyka - „nie chcę, ale muszę”. Wszystko przez dramatyczną sytuację gminnych finansów, która niepokojąco upodabnia pasymski samorząd do Grecji. Plany włodarza wzburzyły lokalną społeczność na tyle, że wywarła ona silną presję na radnych, a ci nie zgodzili się na zamknięcie szkoły. Burmistrz nie powiedział w tej sprawie jeszcze ostatniego słowa. Tymczasem niewykluczone, że placówka w Gromie przekształci się w uniwersytet dla samorządowców. Z inicjatywy miejscowego stowarzyszenia odbywają się tu dla nich specjalistyczne szkolenia. Może jest to jakiś pomysł na wypadek, gdyby podstawówkę jednak zamknięto? Oby tylko nauka nie poszła w las.
• To była dobra wiadomość w czasach kryzysu i ogólnego zaciskania pasa. Przynajmniej dla jednej osoby. W szczycieńskiej kolekturze na ul. Odrodzenia padła „szóstka” w Lotto. Szczęśliwiec wygrał tu ponad 7 mln złotych, kupując tylko jeden zakład za marne 3 złote. Była to już kolejna wygrana w naszym mieście, przed rokiem ktoś wzbogacił się w ten sposób o ponad 3 mln zł. Wcześniej szczęście uśmiechnęło się też do sołtysa Olszyn Zygmunta Rząpa, który nieustannie powtarza, że pieniądze szczęścia nie dają. Cóż, być może mówi tak dlatego, że jego wygrana nie przekroczyła miliona …
MARZEC
• Na przełomie lutego i marca powiat zelektryzowała wiadomość o odwołaniu z funkcji skarbnika nad skarbnikami, jak go jeszcze do niedawna nazywali „przyjaciele”, Henryka Samborskiego. Wszystko odbyło się w marnym stylu, bo podczas sesji Rady Powiatu, kiedy zapadała ta decyzja, nie pozwolono nawet zabrać głosu odwołanemu. Kiedy już wszedł na mównicę, większość radnych, którzy nie tak dawno prześcigali się w komplementowaniu skarbnika, opuściła salę obrad.
- To wystawia bardzo złe świadectwo naszej elicie powiatowej – komentował jeden z obserwatorów. Aż chciałoby się powiedzieć – jaka elita, takie zachowanie.
• Skoro już o skarbnikach mowa, to zmiana na tym stanowisku, choć w mniej gorącej atmosferze, nastąpiła także w gminie Dźwierzuty. Dotychczasową strażniczkę gminnej kasy, Agatę Lenkiewicz, zastąpiła inna Agata – Urbańska, która dotąd pracowała w Urzędzie Skarbowym. Złośliwcy żartowali potem, że wójt Wierzuk ma najwyraźniej słabość do pań o tym imieniu.
• To był jeden z najtragiczniejszych momentów w najnowszych dziejach gminy Wielbark. Na początku marca pożar zniszczył miejscowe gimnazjum. Spłonął cały dach i poddasze budynku, a straty oszacowano na ok. 3 mln złotych. Część uczniów przez kilka miesięcy musiała dojeżdżać do szkoły w Wesołowie. Na szczęście bardzo szybko ruszyła odbudowa. Solidarność z Wielbarkiem wyraziły niemal wszystkie samorządy powiatu, które przekazywały na ten cel swoje środki, pomagały też lokalne organizacje i stowarzyszenia. Dzięki wsparciu ich oraz władz centralnych, jesienią gimnazjum było jak nowe. Jednym słowem happy end.
• Kolejny protest w szczycieńskim szpitalu. Personel wszedł na wojenną ścieżkę z nieustannym p.o. dyrektora Markiem Michniewiczem, domagając się od niego m. in. wypłat należnych pieniędzy z funduszu socjalnego oraz podwyżek. Nieprawidłowości w funkcjonowaniu szpitala wykazała też kontrola inspekcji pracy. To jednak nie bardzo wzruszyło dyrektora, który stwierdził, że zna swoją wartość i wie, co robi. Ta pewność siebie musi mieć solidne podstawy, zważywszy, że choć ostatnio kilku lokalnych prominentów straciło posady, to akurat ten jeden trzyma się mocno.
KWIECIEŃ
• Jakoś tak cicho i bez specjalnej pompy minęła 30. rocznica śmierci Krzysztofa Klenczona. W mieście, poza skromnym koncertem jubileuszowym, znaczących obchodów nie zorganizowano. W dodatku coraz więcej osób związanych ze szczycieńską kulturą uważa, że postać muzyka nie jest wystarczająco wykorzystywana do promocji miasta. Ginie on gdzieś w gąszczu pofajdoków, kartoflaków i innych, jak to określił na łamach „Kurka” pieśniarz Jarosław Chojnacki „dziwnych rzeczy”. Szczytno najwyraźniej drugim Memphis, gdzie znajduje się muzeum Elvisa Presleya, raczej nigdy nie będzie, a szkoda.
• Oj, oberwało się wójtowi Świętajna Januszowi Pabichowi. Wszystko przez plany budowy biogazowni, o których mieszkańcy dowiedzieli się już po wydaniu decyzji o lokalizacji. Podczas zebrania w tej sprawie włodarz usłyszał wiele gorzkich słów. Na zarzuty odpowiadał, że nie wszystko musi konsultować z lokalną społecznością. Niby nie musi, ale czasem wypadałoby jednak posłuchać ludzi, ot tak, dla świętego spokoju.
• Radna miejska Ewa Czerw miała zepsutą Wielkanoc. Powód? IPN wystąpił w jej sprawie do sądu o stwierdzenie, że złożyła niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Pani Ewa wpadła w tę samą pułapkę, co rok wcześniej ówczesny wójt Dźwierzut Tadeusz Frączek. W oświadczeniu umknęło jej uwadze, że szkoła policji przez krótki czas nazywała się Akademią Spraw Wewnętrznych i pracę w niej należało wpisać w oświadczenie. W obronie koleżanki murem stanęli inni radni, pisząc do sądu list, w którym wymieniają jej zasługi dla lokalnego samorządu. To rzadki przypadek jednomyślności w szczycieńskiej radzie. Czy ten gest wzruszył Temidę? Na razie jeszcze nie wiadomo.
MAJ
• Radni postanowili załatać dziurę w budżecie kosztem m.in. najstarszych i mało zasobnych mieszkańców miasta, odbierając im prawo do bezpłatnych przejazdów komunikacją miejską. Swoje stanowisko tłumaczyli dość cynicznie, mówiąc, że biedą trzeba się dzielić. Nie brzmi to zbyt przekonująco w ustach ludzi, którzy akurat z biedą nie mają wiele do czynienia.
• Zamieszanie wokół szefów placówek świadczących w powiecie pomoc społeczną. Dyrektor DPS-u Henryk Wilga chciał zwolnić z funkcji kierownika Środowiskowego Domu Samopomocy w Piasutnie Andrzeja Kijewskiego. Powodem miały być nieprawidłowości w wykorzystywaniu pojazdów służbowych. Z zamiarem zwolnienia Wilgi wystąpił z kolei starosta Matłach. Żaden z panów nie zamierzał jednak tanio sprzedać skóry. Kijewski wypowiedzenia nie odebrał, bo poszedł na zwolnienie lekarskie. Łatwo nie było też z dyrektorem Wilgą, który również się rozchorował. Kiedy zgody na jego zwolnienie nie wyraziła Rada Miejska, Zarząd Powiatu zrobił to dyscyplinarnie. Z Kijewskim było inaczej, bo kolejne tygodnie ujawniły nowe, szokujące fakty na temat jego działalności w Piasutnie. I pomyśleć, że wszystko to w instytucjach, które w pierwszej kolejności mają nieść pomoc najbardziej potrzebującym.
• Ratusz w Pasymiu doczekał się nowej elewacji. Dzięki temu odzyskał wygląd, jaki miał na początku, czyli w połowie XIX wieku. Burmistrz Mius, chwalony przez speców od ochrony zabytków, tryskał humorem. - To na pewno zmieni wizerunek naszego miasta – cieszył się. Oj, do tego chyba nie wystarczy tylko odnowa elewacji.
CZERWIEC
• Złoty jubileusz 50-lecia pracy kapłańskiej obchodził proboszcz wielbarskiej parafii, ks. Marian Kaim. Obdarzony dużym poczuciem humoru, pochodzący z gór duszpasterz posługę w Wielbarku pełnił od 1964 roku. Naszemu reporterowi, w nieco żartobliwy sposób tłumaczył, jak udało mu się znaleźć wspólny język z mieszkańcami. - Górale są uparci, a Kurpie zawzięte. To jest to samo, tylko inaczej powiedziane. Można powiedzieć, że Góral zżył się z Kurpiami – żartował ksiądz w rozmowie z „Kurkiem”.
• Była wielka pompa, orkiestra i wykwintny poczęstunek, a skończyło się niczym. Pierwszy od dziesięciu lat przejazd pociągu ze Szczytna do Wielbarka wyglądał naprawdę imponująco. Nieczynną linię udało się reaktywować na potrzeby firmy Swedwood. Ponownemu jej otwarciu towarzyszyły duże nadzieje, związane z uruchomieniem w przyszłości również pociągów pasażerskich. Jednak czerwcowy przejazd był pierwszym i ostatnim. Od tamtej pory szlak do Wielbarka świeci pustką. Podobno wielbarska firma szuka wśród kolejowych spółek możliwie jak najtańszego operatora. Poszukiwania trwają i tylko torów żal.
• To miał kolejny świetny pomysł na podniesienie poziomu bezpieczeństwa w Szczytnie. Miejscowi taksówkarze podpisali z miastem i policją porozumienie, w którym zobowiązywali się informować o zauważonych naruszeniach prawa i porządku stosowne organy. Całość odpowiednio nagłośniono propagandowo, co najwyraźniej okazało się błędem. Niektórym mieszkańcom pomysł skojarzył się bowiem z okresem PRL-u, gdzie na porządku dziennym było donosicielstwo. O wątpliwościach tych napisał „Kurek”, a po kilku miesiącach dowiedzieliśmy się, że tak wspaniała inicjatywa upadła. Przez nas oczywiście. Taką sugestię wyraził na łamach jednej z gazet zastępca komendanta powiatowego policji. Pomysł najwyraźniej nie był aż tak genialny, skoro storpedował go jeden niewinny artykulik …
Ewa Kułakowska
cdn.