- Nie odważyłam się uklęknąć kiedy trzeba było, ponieważ płaszczem zmiotłabym wszystkie śmieci, które były na chodniku - zwierzyła się podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej radna Ewa Czerw. Sytuacja miała miejsce w trakcie mszy świętej na placu Juranda w przeddzień pogrzebu Ojca Świętego.

Jak relacjonowała radna Czerw, mimo wcześniejszych ustaleń, miasto nie zostało należycie przygotowane do tego wydarzenia. Zalegające na chodniku śmieci nie pozwalały w pełni uczestniczyć w zgromadzeniu religijnym, na które przybyło 5-6 tys. ludzi.

Dyrektor ZUK Andrzej Pleskot odpierał zarzuty radnej. Zadanie sprzątania centrum miasta należy do Dyrekcji Dróg Krajowych, ale ze względu na to, że w tym czasie nie było w Szczytnie zamiatarki, ich obowiązki wziął na siebie ZUK.

- Było należycie posprzątane na placu Juranda oraz odcinku drogi prowadzącym stamtąd do kościoła przy ulicy Wileńskiej - zapewniał dyrektor.

W trakcie obrad Rady Miejskiej 29 kwietnia, radni mieli jeszcze więcej uwag związanych z estetyką miasta. Ryszard Gidziński bił na alarm w związku z "katastrofalnym stanem dróg", mając na uwadze szczególnie wszechobecne dziury w jezdni oraz przejazd kolejowy przy SP 3. Krytycznie odnosił się też do wyglądu przyjeziornych brzegów. Na to samo żaliła się także radna Czerw, domagając się postawienia w okolicy małego jeziora koszy na śmieci i odnowienia zdewastowanych ławek. Remontu wymagają też budynki komunalne.

- Do niektórych klatek schodowych wchodzi się jak do slumsów - opisywała ich aktualny stan radna. Podpowiadała też służbom miejskim, aby zainteresowały się terenami za SP 6 oraz przy ulicy Łódzkiej, gdzie tworzą się dzikie wysypiska śmieci.

(o)

2005.05.11