Skoro wszystkie znaki na niebie i ziemi obwieszczają kres zimy, postanowiłam w niedzielę pożegnać Górę Czterech Wiatrów w Mrągowie. Zawsze wyprawy na rodzimy stok dostarczają wielu radości, sprzyjają też spotkaniom z pasjonatami narciarstwa zjazdowego. Tak było i tym razem, dostrzegłam tam koleżankę Bogusię. Pracujemy w jednej firmie i choć Bogusia nie szusuje, to chętnie zasiada w „strefie kibica”, by podziwiać wyczyny męża i syna. Tu muszę zrobić małą dygresję, swego czasu, gdy opowiadałyśmy sobie w pracy gdzie spędzałyśmy Sylwestra, Bogusia oznajmiła: „byłam na Górze Czterech Wiatrów”. Zaimponowała mi wówczas tym wyznaniem, poczułam ukłucie zazdrości, ponieważ taki oryginalny i aktywny wypad przebijał wszystkie nasze sylwestrowe poczynania. Jednak w trakcie rozmowy wyszło na jaw, że nie szusowała tylko swoim chłopakom kibicowała. To godna pochwały postawa i od lat niezmienna. Więc gdy dostrzegłam koleżankę w sportowym stroju – rozpromieniłam się i przy synu i mężu pochwaliłam.
W radosnym nastroju zakładałam narciarskie buty, a wówczas maleńka dziewczyneczka przechodząc obok przesłała mi promienny uśmiech. Wiele razy widziałam maluchy na nartach i w schronisku, ale ta rozkoszna i ufna dziecinki w kasku na głowie, w narciarskich butach i stroju była rozbrajająca. Spytałam czy mogę zrobić jej zdjęcie. Zgodziła się wskakując tacie na barana. Małą modelkę spotkałam na stoku. Powiedziała, że ma na imię Hania i przyjechała ze Szczęśliwego Lasu. Tata dodał, że z okolic Puław. Z przyszłą gwiazdą mody skrzyżowałyśmy narty i za zgodą jej taty sprawiłyśmy sobie zimową sesję fotograficzną. Takie maluchy na deskach są fantastyczne. Obie radość uwalniamy i dla bezpieczeństwa podczas sesji zdjęciowej kijków trzymamy.
Fajnie się szusowało i nie było też kolejek do bramek. Sprawnie działały dwa wyciągi, dając możliwość wyboru, z której części stoku chce się zjechać. Podjazd pod górę to chwila relaksu i niezły ubaw ze snowboardzistów, mknących po zboczu z ostrym zjazdem i kolejno zaliczających efektowną wywrotkę. Jeden, przy salwie śmiechu pozostałych kolegów, tak podskakiwał na siedzeniu, że i ja się uśmiałam, ale czy jemu przy siadaniu będzie do śmiechu?
Dziesięć zjazdów, dziesięć podjazdów... Koniec. Żegnaj góro na rok. Dziękując wszystkim pracownikom za dbałość o fantastyczne miejsce do szusowania dedykuję im takie oto hasło reklamowe:
G4W OD PONIEDZIAŁKU DO NIEDZIELI WIELE OSÓB RADOŚCIĄ OBDZIELI.
Grażyna Saj-Klocek