Przemieszczając się ulicami miasta całkiem przypadkiem natrafiliśmy na dość oryginalne ogłoszenie - reklamę usług jak najbardziej na czasie, czyli dotyczącą czyszczenia nagrobków. Ktoś tam oferuje sprzątanie, pielenie, konserwację oraz mycie ich środkami wysokiej klasy. Aby nie być gołosłownym, przynajmniej w ostatnim punkcie, dołączył do ogłoszenia butelkę ze wzmiankowanym środkiem, prawdopodobnie wyższego gatunku - fot. 1. To ciekawe ogłoszenie - reklama przymocowana jest do słupa energetycznego przy ul. Wileńskiej.
ZMYŁKA
Wspomniana ulica Wileńska stanowi ostatni odcinek tzw. małej obwodnicy, której oficjalne otwarcie z udziałem władz miejskich opisane zostało w innym miejscu. Dodajmy jednak, że rowerzyści, którzy zjawili się na uroczystości natrafili na pewną niespodziankę w oznakowaniu nowej trasy. Tuż przed wjazdem do niedawno wybudowanej stacji kontroli pojazdów na ścieżce rowerowej stoi znak obwieszczający koniec szlaku, choć w rzeczywistości jest inaczej - fot. 2.
Ów znak wprowadza w konsternację użytkowników rowerów, którzy w tym miejscu są w kropce. Niby powinni zaraz skierować się na asfalt, ale przecież w perspektywie (co pokazuje czerwona strzałka na fot. 2) widać wyraźnie, że rowerowy szlak biegnie dalej chodnikiem. Wyjaśnijmy, że tak naprawdę ścieżka ma swój kres dopiero tuż przed schroniskiem dla zwierząt – fot. 3. Władze miejskie obecne na uroczystym otwarciu małej obwodnicy, obiecały „Kurkowi”, że niewłaściwe oznakowanie spod stacji kontroli pojazdów zostanie wkrótce usunięte.
"WADLIWY" WYJAZD
W poprzednim numerze „KM” pisaliśmy o zatłoczonym parkingu przy markecie „Stokrotka”. Tuż po publikacji otrzymaliśmy zupełnie inny sygnał od naszego Czytelnika, pana Tomasza. Tym razem dotyczy on niesubordynowanych kierowców, którzy ignorując zasady ruchu, urządzili tam sobie „niezły” skrót. Nie zraża ich nawet stosunkowo wysoki krawężnik i forsują go uparcie, ryzykując nawet uszkodzenie zawieszenia samochodu - fot. 4.
Kiedy już mają za sobą tę przeszkodę, jadą i tu uwaga, prosto na przejście dla pieszych - fot. 5. -Tak być nie może i koniecznie coś trzeba z tym zrobić - uważa nasz Czytelnik. Zwróciliśmy się zatem z tym problemem do Urzędu Miejskiego. - Kierowcy poruszają się po mieście w sposób już nawet nie tylko nieprawidłowy, ale wręcz skandaliczny - załamuje ręce inspektor Wiesław Kulas.
W dodatku nie jest to proceder odosobniony i łamanie przepisów odbywa się na tym parkingu nagminnie. Widać bowiem na zdjęciach 4 i 5, że trawa została kompletnie wytarta kołami licznych samochodów. Wychodzi na to, że tylko postawienie dopiero jakiejś pancernej przeszkody może coś zmienić. - Niestety, jak ułożymy wielkie, nie do sforsowania kamienie, zaraz podniesie się rwetes, że oszpecamy miasto - ubolewa Wiesław Kulas.
POPISOWA JAZDA
A ten i ów, dostawszy się za kółko, wyprawia doprawdy najrozmaitsze rzeczy. Jak pamiętamy, ciąg ul. Konopnickiej - Leyka jakiś czas temu został oddany do użytku, ale całkiem niedawno ukończono tam oznakowanie.
Tymczasem w miniony czwartek jakiś „as” kierownicy zdemolował plastikowe słupki z niebieskimi strzałkami pokazującymi sposób omijania ulicznej wysepki - fot. 7. Z pierwszego słupka od strony świateł nie zostało nic, oprócz fragmentu podstawy (szczegół w czerwonym otoku fot. 7), natomiast drugi został rozczłonkowany na dwie części.
Dodajmy, że chodzi tu o wylot ul. Mazurskiej, który prezentuje się tak - fot. 6. Cóż, trzeba przyznać, że nie wygląda to dobrze, ale skoro kierowcy za nic nie chcą jeździć przepisowo, to wydaje się, że innego wyjścia nie ma.
DZIAŁKI I POMOSTY POD LUPĄ NIK-u
Pisaliśmy o tym wielokrotnie, że choć mieszkamy w krainie jezior, to te istne cuda natury są coraz mniej dostępne dla zwykłych zjadaczy chleba. Dzieje się tak dlatego, że posiadacze nadjeziornych działek grodzą je do samego brzegu i odcinają tym samym dostęp do wód, które są dobrem ogólnym, a nie własnością jakiejkolwiek osoby prywatnej. Przepisy prawa nakazują pozostawienie od brzegu 1,5 metra wolnej przestrzeni, aby każdy mógł sobie spacerować albo jeździć rowerem. Niestety, przepisy przepisami, a praktyka pokazuje zupełnie co innego. Nie dość, że jeziora są odgradzane, to jeszcze przy brzegu stoją tablice ostrzegające, że wstęp jest wzbroniony, bo to teren prywatny. Pierwszy lepszy przykład to nieodległe od Szczytna Jezioro Lemańskie, gdzie niedawno postawione płoty sięgają aż do wód - fot. 8. Choć, jak już wspomnieliśmy, pisaliśmy o tym często, zwłaszcza latem, był to głos wołającego na puszczy. Działki jak grodzono, tak grodzi się dalej, ale w końcu pojawiła się nadzieja, że to wszystko może się zmienić.
Za kontrolę płotów, ogrodzeń i pomostów zabrała się bowiem ostatnio Najwyższa Izba Kontroli. Wyniki inspekcji są porażające. Na 174 skontrolowanych nieruchomości na Warmii i Mazurach przyległych do jezior, aż 79 było ogrodzone w sposób niedopuszczalny, tj. uniemożliwiający swobodne przejście. Mało tego, jeszcze więcej nieprawidłowości NIK stwierdził podczas kontroli pomostów. Okazało się, że ze 122 skontrolowanych tego typu obiektów, i tu uwaga, tylko dwa zbudowano zgodnie z wymogami, czyli po uzyskaniu uprzednio zezwolenia. Oczywiście tylko tych dwóch właścicieli płaciło podatek, który wynosi w wymiarze rocznym 2 zł za m2 pomostu.
Zdaniem NIK-u za taki stan rzeczy, oprócz właścicieli daczowisk, odpowiadają także Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej. Po prostu przez lata nie pilnowały one należcie tych spraw, czyli zapewnienia dostępu do jezior i budowy dzikich kładek i pomostów. Jak podaje PAP, rzecznik prasowy ZGW w Warszawie Dariusz Bogacz zapewnił, że zgodnie z zaleceniami pokontrolnymi NIK-u jego instytucja już wzywa właścicieli nielegalnych pomostów do ich zalegalizowania będzie też wszczynała procedury pobierania opłat rocznych. Z kolei ci, którzy ogrodzili linię brzegową, mogą się spodziewać pism nakazujących rozbiórkę nieprawidłowych ogrodzeń. Poza wnioskami do Zarządów Gospodarki Wodnej, kontrolerzy NIK poinformowali o grodzeniu jezior i stawianiu nielegalnych pomostów także stróżów prawa.
Jak informuje nas rzecznik szczycieńskiej policji Aneta Choroszewska-Bobińska, także i w naszym powiecie policja odnotowała nieprawidłowo zbudowane ogrodzenia, co jest wykroczeniem. Dwa przypadki skierowano do Sądu Rejonowego. W pozostałych działaniach policja ograniczyła się do pouczeń słownych i uzyskania zapewnienia w sprawie rozebrania tych ogrodzeń, które wchodzą zbyt głęboko w kierunku zbiornika wodnego.