Szkolni chuligani powinni mieć się na baczności. Minister edukacji chce, by od września naganna ocena z zachowania równała się powtarzaniu klasy. Szczycieńscy pedagodzy oraz sami uczniowie pomysł szefa resortu odbierają z mieszanymi uczuciami.
ODPOWIEDŹ NA DEMORALIZACJĘ
Wagary, palenie papierosów, zażywanie narkotyków, bójki - wszystko to prawie niepostrzeżenie stało się szkolną normą. Właściwie nikogo nie dziwi już, że w placówkach oświatowych instalowany jest monitoring, a porządku na przerwach pilnują ochroniarze. Pedagodzy coraz częściej są bezradni wobec agresji swoich podopiecznych, podobnie zresztą rodzice. Odpowiedzią ministerstwa edukacji na postępującą wśród młodych ludzi demoralizację ma być wprowadzenie od nowego roku szkolnego zasady, zgodnie z którą uczeń mający naganną ocenę z zachowania, nie otrzymuje promocji do następnej klasy.
WIĘCEJ ZŁEGO NIŻ DOBREGO
Pomysł szefa resortu wywołuje wiele kontrowersji, zarówno wśród nauczycieli, jak i uczniów. Wobec takiego rozwiązania dystansuje się dyrektor Gimnazjum nr 1 im. Henryka Sienkiewicza w Szczytnie Ewa Żenczykowska-Sawicka oraz pełniąca obowiązki wicedyrektora tej szkoły Małgorzata Afanasjew. Ich zdaniem niepromowanie ucznia za złe zachowanie przyniesie więcej skutków negatywnych niż pozytywnych i nie poprawi dyscypliny w placówkach oświatowych.
- Rzadko się zdarza, by naganny stopień ze sprawowania wpłynął na zmianę postępowania, przeważnie dzieje się na odwrót - mówi Ewa Żenczykowska-Sawicka.
- Zachowanie nie powinno mieć wpływu na promocję. Jego ocena ma charakter umowny, jest pewną informacją dla nauczycieli, czego mogą się po danym dziecku spodziewać - dodaje Małgorzata Afanasjew.
ZDOLNY, LECZ KRNĄBRNY
Wielu pedagogów uważa, że naganna ocena z zachowania zwykle idzie w parze ze złymi stopniami z innych przedmiotów. Wtedy uczeń i tak nie uzyskuje promocji do następnej klasy. Nie jest to jednak regułą.
- Złe wyniki w nauce często pokrywają się z nagannym zachowaniem, ale nie zawsze. Zdarzają się sytuacje, kiedy mamy do czynienia ze zdolnym, lecz krnąbrnym uczniem. Nie wiem, czy można go karać w taki sposób - zastanawia się wicedyrektor Zespołu Szkół nr 1 Dorota Sadowska.
Wątpi, by realizacja pomysłu ministerstwa odmieniła w krótkim czasie oblicze szkoły.
- Zachowanie jest ogromnym problemem, ale mam mieszane uczucia w związku z tym, czy powinno ono mieć wpływ na promocję. Moim zdaniem trzeba szukać innych rozwiązań - uważa Dorota Sadowska.
Według niej proponowane zmiany muszą być poprzedzone szerokimi konsultacjami z udziałem nauczycieli, rodziców i uczniów.
WARTO SPRÓBOWAĆ
Nieco inne zdanie w tej sprawie ma dyrektor Zespołu Szkół nr 2 Danuta Maroszek. Zwraca uwagę na to, że ocena z zachowania od dłuższego czasu nie ma praktycznie żadnego znaczenia i właściwie nikomu na niej nie zależy. Tymczasem dyscyplina wśród młodych ludzi pozostawia wiele do życzenia. Już w pierwszych klasach uczniowie wchodzą w konflikt z prawem, zażywają narkotyki, biorą udział w bójkach.
- Z roku na rok sprawom wychowawczym poświęcamy więcej uwagi, a odnoszę wrażenie, że z coraz mniejszym skutkiem. Coś z tym trzeba zrobić - uważa Danuta Maroszek.
Dlatego, jak mówi, pomysł ministra warto wprowadzić w życie i poczekać na efekty, a nie trwać bezczynnie w obecnej sytuacji.
Jeszcze bardziej zdecydowanie wypowiadają się inni pedagodzy, według których pomysł ministerstwa to dobry sposób na poskromienie sprawiających największe kłopoty młodych ludzi.
- Jestem za. Takie rozwiązanie zmobilizowałoby do poprawy nie tylko samych uczniów, ale także i rodziców, którzy często zaniedbują swoje obowiązki wychowawcze - mówi nauczycielka matematyki w jednym ze szczycieńskich gimnazjów.
Wśród najbardziej zainteresowanych także nie ma jednomyślności. Nie brak jednak głosów popierających inicjatywę ministerstwa.
- Zachowanie jest bardzo ważne. Co to za przykład dla innych, kiedy osoba sprawiająca kłopoty wychowawcze przechodzi z klasy do klasy i utrudnia pracę zarówno uczniom, jak i nauczycielom - mówi Monika z II klasy LO.
Jej koleżanka Ania uważa, że dzięki wprowadzeniu nowej zasady wzrośnie znaczenie rola pedagoga.
- Nauczyciele nie mają w zasadzie żadnych możliwości wpływania na ucznia, a w ten sposób je zyskają - zauważa.
Z kolei chodząca do tej samej klasy Ola jest przeciwna proponowanemu rozwiązaniu.
- To bez sensu. Każdy ma prawo do błędu, a taka kara jest po prostu niesprawiedliwa - mówi.
OKROPNY POMYSŁ
Ministerialny projekt nie podoba się Krystynie Trzcińskiej, emerytowanej nauczycielce języka polskiego.
- Okropny pomysł. Z mojego doświadczenia wiem, że ocena zachowania ucznia jest trudna do ujednolicenia, nie da się jej wypunktować. To, co jednemu nauczycielowi wydaje się piękną cechą charakteru, swobodą i otwartością, inny uzna za coś nagannego - mówi Krystyna Trzcińska.
Dodaje, że nie wierzy w to, że uda się wprowadzić jednolite kryteria oceny sprawowania.
- Zresztą to byłoby straszne, gdyby wszystkich mierzono jedną miarą.
Ewa Kułakowska
Opinie uczniów zebrała Katarzyna Abramczyk
2006.02.22