Przedsiębiorcy prowadzący działalność w Pasymiu kipią ze złości. Podatki, które ustalili im radni są najwyższe w powiecie. Cieszą się natomiast rolnicy, im podatki wyznaczono na niemal minimalnym poziomie. Mieszkańców Pasymia wcale to nie dziwi: – Jednym z największych rolników jest przecież nasz burmistrz – mówią, znacząco się przy tym uśmiechając.
Burmistrz Pasymia bardzo dba o to, aby rolnicy w jego gminie nie musieli płacić wysokich podatków. Projekt na 2009 rok zakładał stawkę przeliczeniową w wysokości 35 zł za decytonę żyta. To i tak bardzo mało, zakładając, że maksymalnie mogła ona wynieść nawet 55,80 zł. Tymczasem podczas sesji Rady Miejskiej burmistrz Bernard Mius zgłosił autopoprawkę wnioskując, aby podatek rolny był jeszcze niższy i wynosił 32 zł, czyli tyle, ile w roku 2008.
- Sytuacja rolników jest bardzo ciężka. Mieli niskie zbiory spowodowane suszą, spadła cena skupu mleka i zbóż – tłumaczył swój wniosek, który zyskał akceptację radnych.
Mniej wyrozumiali natomiast byli oni i burmistrz dla osób prowadzących działalność gospodarczą w Pasymiu. Naliczony im podatek od budynków – 16,28 m2 jest niższy jedynie od stawek obowiązujących w Szczytnie, i to tylko dotyczących właścicieli marketów liczących ponad 500 m2. Bardzo wysoki w Pasymiu i gminie jest też podatek od gruntów zajętych na działalność gospodarczą.
Co się kryje za tak nierównym traktowaniem przez władze Pasymia swoich mieszkańców?
- Odpowiedź jest prosta. Jednym z naszych przodujących rolników jest sam pan burmistrz – słyszymy od poirytowanych przedsiębiorców.
Rzeczywiście, w złożonym przez burmistrza oświadczeniu majątkowym za 2007 rok można przeczytać, że jest właścicielem i dzierżawcą wielohektarowego gospodarstwa, z którego osiągnął dochód w wysokości 15 tys. zł. Doszły do tego jeszcze opłaty obszarowe w kwocie 46,3 tys. zł.
- Jestem jednym z większych gospodarzy na naszym terenie – przyznaje Mius, zdradzając jeszcze, że zajmuje się wyłącznie uprawą zbóż. Rocznie płaci podatek rolny w wysokości ok. 8 tys. zł.
W interesie burmistrza jest zatem, aby podatek rolny był jak najniższy. Czy to wypada, aby oficjalnie o to zabiegał?
- Poprawkę zgłosiłem na wniosek radnych, mając na uwadze trudną sytuację rolników. Jeśli chodzi o mnie, mogę płacić wyższy podatek - tłumaczy Mius.
Czemu nie troszczy się tak o los drobnych przedsiębiorców? Im też nie jest lekko.
- Każdy boryka się z jakimiś problemami, ale ich kryzysowa sytuacja nie dotknęła tak bardzo jak rolników. Poza tym nie było z ich strony żadnych protestów - odpowiada.
Co na to sami zainteresowani?
- Proszę pana, nikt się nie chce wychylać. Wolimy zaciskać pasa, aby jeszcze bardziej nas władza nie pognębiła – mówi jedna z właścicielek sklepu w Pasymiu.
Andrzej Olszewski/Fot. A. Olszewski