... czyli striptiz stał się gwoździem programu, podczas organizowanej dla pracowników „Społem” zabawy karnawałowej przy suto zastawionych stołach w „Zaciszu”. Wszyscy bawili się wybornie, ale pełną dynamizmu zabawę w pewnym momencie przerwało pojawienie się pięknej i ponętnej striptizerki.
Panie od razu dostały z zawstydzenia i zażenowania wypieków, panowie roześmiani od ucha do ucha krzyczeli: „dawaj, piękna”. Zmysłowa muzyka, zalotne i powabne ruchy... Taniec podobał się wszystkim, ale nagle skąpo odziana tancerka podeszła do jednego z panów i gestem poprosiła o pomoc przy haftkach stanika. Szarmancki mężczyzna z ochotą pomógł, a nawet z lubością złożył pocałunek na dłoni egzotycznej piękności. Wszyscy w napięciu czekali, aż dama uniesie do góry dłoń i odsłoni dwa skrywane skarby. Faktycznie tancerka uniosła do góry zdobny stanik oraz zdjęła z głowy perukę. Wówczas biesiadnicy odkryli, że tańczył dla nich... piękny, zmysłowy mężczyzna. Rozległy się oklaski i głośny śmiech. Kobiety biły brawo z nieskrywaną ulgą, panowie śmiali z dowcipu. Tylko jedna osoba od razu wypiła dwa głębsze i uporczywie wycierała usta powtarzając: że odpiąłem, to odpiąłem, ale żeby facet całował po rękach faceta!!! Ta historia liczy sobie już ponad 50 lat, ale ciągle ją sobie przypominamy i śmiejemy z niej. Oczywiście jak każdy pracowniczy żart miała kilka wersji, ale jedno jest pewne, że bohater tej opowieści musiał znosić docinki kolegów, którzy wyciągali do niego rękę i prosili, by ją pocałował. W końcu nie wytrzymał, wypiął cztery litery i poprosił, by go pocałowali tam, gdzie słońce nie dochodzi. Żartownisie odpuścili i wszyscy do białego rana się bawili.
„Zacisze” to restauracja wyjątkowa, jej wnętrze wiele anegdotek i miłych wspomnień chowa. To tu, dzięki uprzejmości obecnych właścicieli, państwa Grażyny i Andrzeja Albrechtów, od lat odbywają się podsumowania kurkowego Plebiscytu na Najpopularniejszego Sportowca Powiatu Szczycieńskiego. Wprawdzie „Społem” nie prowadzi na terenie Szczytna restauracji, to ta jako jedyna zachowała swoją pierwotną nazwę i rozbudowana trwa od momentu powstania do dziś. Los innych lokali gastronomicznych należących do Spółdzielni jest znany mieszkańcom Szczytna. Co prawda z mapy miasta zniknęły, to przecież inne powstały i zapraszają.
Przy okazji opowieści dziwnej treści chcę przytoczyć historię lokalu przy ulicy Bartna Strona. Gdy restauracja powstała otrzymała nazwę „Bartna”, adekwatną do ulicy, przy której ją wybudowano. W latach dziewięćdziesiątych, gdy lokale były oddawane w ajencję, nowa właścicielka zmieniła nazwę z „Bartnej” na „Mały Książe” (tu przedstawiam oryginalną pisownię). Na elewacji budynku przymocowano tablicę z taką nową nazwą. Od razu zwrócono uwagę restauratorce, że słowo „Książę” powinno mieć ogonek. Wówczas rezolutna zarządczyni odparła, że: jej świński ogonek nie jest potrzebny, ale jak ktoś chce, to sobie może doczepić. Jedno jest jednak pewne - ludzie świetnie się bawili, dużo tańczyli do rosołu rozbierali i potem różności opowiadali i czasem wzajemnie obgadywali.
Na wielką falę krytyki natrafiła jedna z moich koleżanek, ponieważ mimo widocznej ciąży pojawiła się z mężem na jednym z tanecznych spotkań. Wówczas odmienny stan wykluczał uczestnictwo w zabawie, bo ponoć źle taki ruch wpływał na niemowlę. Nasza koleżanka stereotypy przerwała i nawet królową balu została.
Grażyna Saj-Klocek