W środę 14 sierpnia w Jęczniku, kierujący toyotą corollą z nieznanych przyczyn wpadł do rowu. Kierowcy z pomocą pospieszyła straż pożarna, która wracała akurat z innego zdarzenia. Na szczęście mężczyźnie nic się nie stało.
Z
kolei w niedzielę 18 sierpnia wieczorem w Szymankach kierujący BMW stracił panowanie nad pojazdem i zjechał na pobocze. Osoby podróżujące samochodem wydostały się z niego o własnych siłach. Strażacy, którzy przybyli na miejsce, usunęli z jezdni zniszczone elementy karoserii.
NIE WRÓCIŁ Z POŁOWÓW
Kolejna tragedia na jeziorze. W środę 14 sierpnia wczesnym rankiem 57-letni mężczyzna wypłynął łódką na ryby na Sasek Wielki. Kiedy do południa nie wrócił, zaniepokojona rodzina rozpoczęła poszukiwania. W pobliżu cypla w okolicy miejscowości Dąbrowa, najbliżsi zaginionego zauważyli wywróconą łódź. Na miejsce przyjechali policjanci, strażacy oraz zespół ratownictwa medycznego. Akcja poszukiwawcza prowadzona przez nurków ze straży pożarnej trwała kilka godzin. Wreszcie udało się znaleźć ciało mężczyzny znajdujące się na głębokości około 3 metrów. Przyczynę jego śmierci wyjaśni sekcja zwłok.
PIJANY 12-LATEK
W niedzielę 18 sierpnia do szczycieńskiego szpitala przywieziono 12-letniego chłopca w stanie upojenia alkoholowego. O zdarzeniu powiadomiona została policja, która pojechała do domu nastolatka. Okazało się, że wyszedł z niego około godziny 13.00. Po pewnym czasie matka zaczęła się niepokoić jego nieobecnością i zadzwoniła do niego. Telefon odebrał inny chłopiec, który powiedział kobiecie, że znalazł jej syna. 12-latek nie był w stanie o własnych siłach dotrzeć do domu. Odprowadzili go koledzy i położyli spać. Matka tłumaczyła potem policjantom, że nie zauważyła, że chłopiec jest pijany. Zaniepokoiła się dopiero, kiedy zaczął wymiotować. Wtedy wezwała pogotowie, które udzieliło mu pierwszej pomocy i zawiozło do szpitala. Tam lekarz nie miał wątpliwości, że 12-latek jest pijany. Teraz o jego dalszym losie zadecyduje sąd rodzinny i nieletnich. Policjanci ustalają, kto podał dziecku alkohol. Grozi za to kara grzywny, ograniczenia wolności lub jej pozbawienia do lat dwóch.
GASILI POŻARY
W minionym tygodniu szczycieńscy strażacy kilka razy wzywani byli do gaszenia pożarów.
We wtorek 13 sierpnia wieczorem interweniowali w Piasutnie. Palił się tam drewniany domek letniskowy. Mimo podjętej akcji gaśniczej, obiekt wraz z wyposażeniem uległ całkowitemu zniszczeniu.
Z kolei w środę 14 sierpnia wybuchł pożar w kuchni w budynku mieszkalnym na ul. Działkowej w Szczytnie. Ogień strawił wyposażenie pomieszczenia.
W piątek 16 sierpnia strażacy otrzymali zgłoszenie o pożarze opon w warsztacie samochodowym na ul. Wielbarskiej w Szczytnie. Jak się okazało, były one składowane przy ścianie budynku, w którym panowało już duże zadymienie. Pożar został w porę ugaszony.
W niedzielę 18 sierpnia wieczorem w Grzegrzółkach wybuchł pożar drewnianej stodoły. Kiedy na miejsce dotarła straż, obiekt był już w całości objęty ogniem. Na jego uratowanie było za późno.
oprac. (ew)