Kradzieże były, są i będą. Z tą plagą nikt do tej pory nie zdołał sobie poradzić. Jak dużo jest tego rodzaju przypadków w sklepach, dokładnie nie wiadomo. To o czym wie policja, to zapewne tylko niewielki procent tego zjawiska. Złodzieje muszą jednak mieć się na baczności.
W jednym z dużych szczycieńskich supermarketów towary znikają bardzo często. - Kradnie najczęściej młodzież, choć zdarza się, że i starsi – mówi jeden ze sprzedawców. Z półek znika najdroższa kawa, słodycze, alkohol, kosmetyki a nawet drobny sprzęt radiowo – telewizyjny.
Są też tacy „klienci”, którzy wyszukują towar z datą bliską przeterminowania. Chowają go na innych działach, za innymi artykułami, w bardzo wyszukanych miejscach. Po wygaśnięciu terminu do spożycia zanoszą go do informacji, gdzie otrzymują należną w takim przypadku premię - 5 zł.
Częstym z kolei sposobem na wyniesienie mięsa jest chowanie go w dziecięcych wózkach.
- Najczęściej ginie alkohol w małych butelkach, ale także kosmetyki. Zdarza się, że ludzie biorą serki, paczkowaną kiełbasę – słyszymy od ochroniarza z innego marketu.
Na targowicy miejskiej rzadziej dochodzi do kradzieży. Sprzedawcy borykają się natomiast z innymi problemami.
- Przychodzi rodzina trzy-, czteroosobowa i próbuje dużych śliwek. Rezygnuje z zakupu, mówiąc, że poszuka gdzie indziej, np. czereśni. Tracę przez to tylko na samej śliwce nawet 10 zł dziennie – mówi sprzedawca owoców i warzyw Mirosław Maliński.
Obserwujemy osoby, które próbują ukraść owoce czy warzywa i nie wyglądają one wcale na biedne – dodaje Alina Żełobowska.
W stoiskach odzieżowych i obuwniczych kradzieże raczej się nie zdarzają. Są dobrze pilnowane.
Złodzieje w naszym mieście nie mogą czuć się bezkarnie. Są pod stałą obserwacją policyjnych i sklepowych kamer, a sprzedawcy oraz ochroniarze znają coraz lepiej stosowane przez nich techniki.