Niedziela zamazana, taka bez słońca i z zimnym wiatrem. Cóż robić? Jechać, nie jechać? „Na dwoje babka wróżyła”, a tu wygodny fotel nęci, kanapa kusi, telewizor zaprasza... Takie dylematy mieli miłośnicy jednośladów zanim zjawili się na Placu Juranda, gdzie zbiera się Rowerowa Banda.
Mimo rozterek co wybrać, aż piętnaście osób zdecydowało porzucić domowe zacisze i stawiło na miejsce startu. Decydujemy, że pojedziemy na plażę w Nartach i przez Brajniki, Nowy Dwór wrócimy do Szczytna. Po tych ustaleniach „Kręciołowy” peleton rusza w barwnym korowodzie za miasto w stronę Strugi. Niestety brak słońca tym razem nie rozbudził zawilców - stulone drżały z chłodu, jedynie dzielne przylaszczki wszem i wobec ogłaszały swoją obecność. My też troszkę się krzywimy, bo ręce marzły i noski. Na mostku – pierwszym miejscu postoju, kto miał wyciągnął dodatkowe odzienie, by ochronić plecki przed wiatrem. Aż trudno uwierzyć, że sobota była pełna słońca i ciepełka.
Za Strugą wielkie zmiany. Trwająca tam wycinka drzew zupełnie zmieniła krajobraz, las zrobił się jakiś taki dziwny, ogołocony, smutny. Na dodatek droga rozjechana i zniszczona. Strzelają przerzutki, zgrzytają łańcuchy i dzięki temu w sypkim piasku nie tracimy równowagi. Jazda w takich warunkach wymaga wysiłku i uwagi – rozgrzewa. Nie możemy nadziwić ileż to drzew wycięto, ileż stosów ułożono. Zastanawiamy też, czy nasza ulubiona wśródleśna droga uzyska pierwotną, wygodną nawierzchnię.
Było ciężko, ale udało się. Docieramy do drogi Szczytno-Jedwabno. Kawałek jedziemy szosą, mijamy Warchały i z głównej trasy zgodnie z drogowskazem skręcamy na Brajniki.
W okolicach ośrodka Rusałka przez otwartą bramkę dostajemy się na plażę. O tej porze roku cisza nad jeziorem, a przecież latem tłumy plażowiczów oblegają brzeg. Delektujemy ciszą i spokojem - odpoczywamy. Pada propozycja, by zażyć pierwszej kąpieli. Nasi panowie wpadają na wspaniały pomysł, by piękna płeć wskoczyła do jeziora. Natychmiast wykręcamy się brakiem strojów kąpielowych i zapewnieniem, że my już nie Rusałki. Wiemy, wiemy że nasi koledzy, jak na mężczyzn przystało, chcieli popatrzeć na piękne, zgrabne kobiety. Niestety, po zimie mamy oponki i tu i tam więc kształty... rubensowskie. Woda jest tak czysta, że widać esy floresy wyrysowane na dnie jeziora. Specjalnie dla nas świeci słońce i ono przegląda w lustrze wody. Na plaży robi się ciepło, ale nie na tyle by pływać.
Dawno temu, właśnie wiosną zbierały się nad brzegiem tego urokliwego jeziora Rusałki. Piękne Nimfy, odziane jedynie w płaszcze sięgających kolan włosów zażywały kąpieli, śpiewały i tańczyły. Rybacy często kryli się w szuwarach i podziwiali ich pląsy. Pewnego razu do zabawy Rusałek postanowi dołączyć. Wypłynęli z ukrycia, a Panny Wodne spłoszone nagłym pojawieniem nieproszonych gości w panice uciekły i na zawsze porzuciły swoją ulubioną plażę. Dlatego też nie miałyśmy wyjścia i za namową naszych panów na jedną chwilkę przemieniłyśmy w piękne i zwiewne Rusałki . Stanęłyśmy za drzewami i za Danutą Ryn śpiewałyśmy „Kto ma tyle wdzięku co ja?”, co zresztą zostało uwiecznione na zdjęciach. Trudno zgadnąć czy naszym kolegom o to chodziło, ale kąpiel nam darowali. Ruszyliśmy w drogę powrotną.
Po raz kolejny przekonaliśmy się, że aura lubi robić miłe niespodzianki. Znów specjalnie dla nas zaświeciło słońce. Jadąc podziwialiśmy bociany, żurawie i całą pełną uroku budzącą się do życia przyrodę. Minęliśmy Brajniki, Witowo, Nowy Dwór, Dzierżki, Sawicę, by w Janowie skręcić w stronę Sędańska. Tam na chwilkę zatrzymaliśmy przy nieczynnej, słynnej w czasach PRLu fermie lisów, tylko puste klatki przypominały o dawnej świetności tego miejsca. Mijamy Sędańsk i piaszczystą drogą, która lada moment zostanie zmieniona w asfalt, wracamy do Szczytna.
Za nami pełna niezapomnianych wrażeń licząca 40 km trasa. Na pożegnanie Rysio Dąbrowski wypowiada magiczne słowa „a chciałem zostać w domu, na szczęście nie zostałem, bo bym tego wszystkiego nie widział”. Warto więc porzucić domowe zacisze dla takich chwil, dla miłych spotkań z ludźmi, lubiącymi aktywność i umiejących dostrzec piękno rodzimych stron.
Grażyna Saj-Klocek