Znany głównie z twórczości satyrycznej autor odwiedził Szczytno, by opowiedzieć o swojej pasji pisarskiej, podróżach i doświadczeniach z okresu stanu wojennego.
Niedoszły historyk
Na spotkanie z Marcinem Wolskim 28 lipca w Miejskiej Bibliotece Publicznej przyszło niewiele osób, ale ci, którzy mimo ulewnego deszczu stawili się w czytelni, nie pożałowali. Satyryk barwnie i ciekawie opowiadał o początkach swojej kariery, które przypadły na połowę lat 60. Marcin Wolski, o czym pewnie niewielu miłośników jego twórczości wie, studiował historię na Uniwersytecie Warszawskim. Na jednym roku z nim byli m.in. Adam Michnik, Antoni Maciarewicz, reżyser Andrzej Kijowski i historyk Paweł Wieczorkiewicz. Wprawdzie przyszłego autora programów kabaretowych od czasów szkolnych pociągała twórczość pisarska, ale nie wiązał z nią planów na przyszłość.
- Chciałem być naukowcem, historykiem, w najgorszym wypadku nauczycielem historii - mówił satyryk.
Kariera naukowa nie była mu jednak pisana, bo już w 1966 roku zadebiutował na łamach "Szpilek" kilkoma fraszkami.
Na bakier z władzą
Wkrótce potem rozpoczął pracę w radiu i kontynuuje ją do dziś. Z powodu stanu wojennego na osiem lat musiał zaprzestać działalności na falach eteru. Komunistycznym władzom nie podobały się zarówno satyryczne teksty Marcina Wolskiego, jak i jego postawa, sprzyjająca solidarnościowej opozycji. Po 13 grudnia 1981 roku twórca nie tylko stracił pracę w radiu, ale także został objęty zakazem zatrudnienia gdziekolwiek indziej. Mimo tych poważnych niedogodności z sentymentem wspomina tamte czasy. Razem z artystami kabaretowymi objechał całą Polskę, dając "nielegalne" występy.
- Wiele się wtedy nauczyłem, poznałem, na czym polega tworzenie kabaretu, poza tym zacząłem pisać książki - wspominał Marcin Wolski. Opowiedział również o nastrojach panujących w społeczeństwie tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego.
- Wraz z kabaretem "Sześćdziesiątka" jeździliśmy po całym kraju. Występowaliśmy m.in. w zakładach pracy. Wszędzie dało się odczuć, jak wielka była wówczas potrzeba wolności - opowiadał satyryk.
"Polskie ZOO"
Po 1989 roku wrócił do radia, ale największą sławę przyniosło mu telewizyjne "Polskie ZOO", w którym czołowi politycy III RP występowali pod postaciami zwierząt. Marcin Wolski zdradził zebranym, że żaden z bohaterów programu nie próbował wywierać na nim presji ani nie ingerował w treść audycji.
- Nawet Lech Wałęsa pozostawił mi wolną rękę - wspominał twórca.
Sytuacja uległa zmianie, gdy prezesem TVP został Robert Kwiatkowski. Wtedy programy Wolskiego zniknęły z anteny.
- Nie ubolewałem nad tym specjalnie, bo wierzę, że nic się nie dzieje bez powodu. Podobnie jak w stanie wojennym, skłoniłem się ku innej działalności. W tym czasie nasiliła się moja twórczość powieściopisarska - opowiadał Marcin Wolski.
Pisarz i podróżnik
Pasją znanego satyryka są podróże i nurkowanie. W trakcie licznych wojaży odwiedził m.in. Zanzibar, Seszele, Kubę, Nową Gwineę i Egipt. Ostatnio Marcin Wolski koncentruje się na pisaniu powieści. Można w nich odnaleźć elementy fantastyki i political fiction, a jedna z jego ostatnich książek, "Miejsce dla dwojga" to thriller, choć, jak zaznacza autor, nietypowy.
- Powieść to najtrudniejsza forma kontaktowania się z czytelnikiem, a mnie pociąga to, co nowe i trudne - zwierzył się szczycieńskim miłośnikom swojej twórczości Marcin Wolski.
Ewa Kułakowska
2005.08.03