Pierwszy poważny w tym sezonie atak zimy spowodował, że na drogach powiatu zrobiło się mniej bezpiecznie. Tylko w ciągu minionego weekendu szczycieńscy policjanci pracowali przy pięciu zdarzeniach, w tym jednym wypadku i czterech kolizjach. We wszystkich przypadkach przyczyną było niedostosowanie prędkości do panujących warunków. W sobotę 14 stycznia rano w Lipowej Górze Wschodniej kierujący renault wpadł w poślizg i zderzył się czołowo z jadącym z naprzeciwka volkswagenem wento. Załoga karetki pogotowia przetransportowała kierowcę volkswagena z urazem głowy do szpitala w Szczytnie. Tego samego dnia na trasie Szczytno – Wielbark doszło do kolizji, w wyniku której daewoo i volkswagen polo wpadły do przydrożnego rowu. Żadnemu z uczestników zdarzenia nic poważnego się nie stało. Również w sobotę w Piwnicach Wielkich kierujący suzuki grand vitarą na skutek niedostosowania prędkości do panujących warunków wpadł do rowu i dachował. Autem podróżowały trzy osoby. Na miejscu zajął się nimi zespół ratownictwa medycznego.

STRAŻACY NA ŻUŁAWACH

Od soboty do niedzieli sześciu strażaków z komendy powiatowej w Szczytnie brało udział w nadzorowaniu wałów przeciwpowodziowych na Wyspie Nowakowskiej na Żuławach, w powiecie elbląskim. W miejscu, gdzie pracowali, istniało największe niebezpieczeństwo przesiąknięcia wałów. Strażacy ze Szczytna zostali tam skierowani w ramach Wojewódzkiego Odwodu Operacyjnego, aby pomóc w zapobieganiu skutkom tzw. cofki spowodowanej przez silne podmuchy wiatru spychającego wodę z Bałtyku w głąb lądu. W niedzielę wiatr zmienił kierunek, dzięki czemu sytuację udało się opanować.

NASTOLATKOWIE WŁAMYWALI SIĘ DO DOMKÓW

W ubiegłym tygodniu policjanci z Wydziału do Walki z Przestępczością Przeciwko Mieniu w kompleksie leśnym na terenie gminy Rozogi w zaroślach znaleźli ukryte przedmioty mogące pochodzić z kradzieży. Były tam przewody elektryczne, kosiarka oraz rzeczy codziennego użytku. Śledczy ustalili, że przedmioty zostały skradzione z 16 domków letniskowych, do których sprawcy się włamali. Złodziejami okazali się trzej chłopcy z Faryn w wieku 13, 14 i 16 lat. Do domków włamywali się od grudnia do stycznia pod nieobecność właścicieli. Z budynków wynosili wszystko, co da się sprzedać. Ze ścian wyrywali nawet przewody elektryczne, wynieśli też pralkę. Swoje łupy ukrywali w lesie, a potem sprzedawali. W trakcie przeszukania domów sprawców policjanci odzyskali inne skradzione przedmioty. Nastolatkowie przyznali się do winy. Popełnione przestępstwa tłumaczyli chęcią zarobku. Obecnie śledczy ustalają właścicieli skradzionych rzeczy. Chłopcy odpowiedzą za swoje zachowanie przed sądem rodzinnym i nieletnich.