Pierwszy z wtorkowych pożarów wybuchł koło Faryn. Ogniem objęte było 17 arów powierzchni.
Znacznie większy i groźniejszy pożar powstał w kompleksie leśnym 1,5 km na południe od Spychowa. Tu paliły się 3 hektary poszycia. - Przyczyny w obu przypadkach są jednoznaczne – mówi nadleśniczy Nadleśnictwa Spychowo Krzysztof Krasula. - Przed godziną 15.00 silne podmuchy wiatru spowodowały przewrócenie się drzew na linie energetyczne. Koło Faryn została ona całkowicie zerwana, a w pobliżu Spychowa uszkodzona, co spowodowało pożar – informuje. Na szczęście spaliło się tylko poszycie. - Dzięki wysiłkom strażaków oraz pracowników nadleśnictwa ogień nie poszedł w górę. Udało się temu zapobiec w ostatniej chwili – przyznaje nadleśniczy. Gdyby pożar rozprzestrzenił się na górne partie drzew, wówczas straty byłyby znacznie większe.
Z pożarem w rejonie Spychowa walczyło ok. 20 jednostek straży pożarnej złożonych ze 100 strażaków. Na razie na terenie nadleśnictwa, w związku z panującą suszą, nie wprowadzono zakazu wchodzenia do lasu. - Będziemy jednak taką konieczność rozpatrywać – przyznaje nadleśniczy Krasula.
(ew)